Nastał nowy dzień. Promienie słońca chciały się przedostać przez zasłonięte rolety. Powoli wstałam i spojrzałam na dalej śpiącego Enzo.
- Wstawaj Lorenzo- mam lekką chrypkę i brzmię naprawdę śmiesznie. Chłopak nie odpowiedział mi, śpi jak zabity. No cóż, będzie mieć mniej czasu. Wstałam i od razu idę się umyć, robię poranną pielęgnację i przy okazji myję włosy, które nie były myte trzy dni. Ubrałam jedną z moich wystrzałowych czarnych sukienek. Jest ona krótka, ale nie za bardzo; posiada ramiączka i dość mocno wycięty dekolt. W sam raz na mój sporych rozmiarów biust. Wyglądam cudownie, wyprostowałam moje długie brązowe włosy, które są prawie do pasa oraz postanowiłam postawić na mocny makijaż, ale nie będę przesadzać z tapetą, po prostu skupię się na tym, aby mocno podkreślić brązowe oczy. Za godzinę powinniśmy być pod klubem, bo impreza zaczyna się o dwudziestej, a ten dalej śpi?! Idę zajrzeć do pokoju. Otwieram drzwi i widzę, że chłopak ogląda coś na telefonie.
- No nie wierzę, zaraz nie zdążysz się ogarnąć, a ty spokojnie oglądasz tik toka- nie dowierzam, też chcę mieć tak wyjebane. Zaraz nikt nas nie podwiezie przez niego, a klub jest daleko.
- Co? Jak? Przecież dopiero jest... O... Yy nie ważne, chyba trochę przysnąłem- szybko wstał i ruszył do łazienki i zaczął z niej krzyczeć.
- Dzwoń po taksówkę młoda!
- Mhm, teraz panienka będzie się godzinę ogarniać- mamroczę pod nosem.
- Może i jestem stary, ale słuch mam jeszcze dobry Betty. Pięć minut i czekam pod drzwiami!
Minęło pół godziny. Ubrałam szpilki, wzięłam małą torebkę na ramię i siedzę na schodach czekając na tego bałwana. Pięć minut, mhm, już widzę jego pięć minut.
- Czekam jeszcze minutę i idę sama!- krzyknęłam z dołu z nadzieją, że mnie usłyszy. Po kilku sekundach zszedł. Wyglądał zajebiście.
- No muszę przyznać, twój ojciec miał gust- stwierdził patrząc na swoje ubranie. Miło usłyszeć coś miłego na temat taty. Zawsze elegancko się ubierał.
- Dobra rusz się, ubieraj buty, bo taksówka czeka na nas od dziesięciu minut.
Odstrzeleni pojechaliśmy pod klub. Było tego wieczoru naprawdę ciepło, więc nie ubrałam nic więcej niż sukienki. Wychodząc z samochodu od razu rzuciła mi się w oczy jedna para. Oczywiście był to Max i Susan. Wyglądali obłędnie i dobrali się kolorystycznie.
- No w końcu, już myśleliśmy, że się nie doczekamy- zaczął Max patrząc na nas.
- Czekaj, w ogóle, to czemu razem przyjechaliście? Czy my o czymś nie wiemy?- Sus szturchnęła swojego chłopaka i jednoznacznie poruszała brwiami.
- Oj to długa historia...
- Usłyszycie ją, ale najpierw... Idziemy pić!- krzyknął Enzo i zaczął biegnąć w stronę wejścia. Wariat, on plus alkohol równa się dobra zabawa.
Cała impreza zapowiada się dobrze. Piję już szóstego drinka i czuję się zajebiście. Co chwilę marzy mi się parkiet. Raz tańczyłam z Sus, nawet Max'em, ale z Enzo nie miałam jeszcze okazji. Widzę go co jakiś czas na parkiecie z inną i coraz to ładniejszą dziewczyną. Ten to jest podrywacz, każdą wyrwie.
Jest już jedenasta w nocy, nie wiem który to drink, ale czuję się jak w siódmym niebie. Muzyka huczy mi w uszach.
- Enzo, to jest dobre, dawaj na parkiet- chwytam go za rękę, gdy puścili fajną piosenkę. Mamy już zaczynać tańczyć, ale ktoś trzaska głośno drzwiami. Każdego wzrok jest skierowany na drzwi.
- O nie...- zaczął.
- Co? Bo nie widzę, za dużo ludzi.
- Stara wracamy do stolika, szybko- nie dał mi nic powiedzieć i zaciagnął mnie na krzesło.
- Ej, co oni tu robią? Spytała Susan. Ja oczywiście nadal nic nie widzę, bo za dużo osób przechodzi przede mną.
- Powie mi ktoś kto przyszedł? Bo znów nie zatańczyłam z tobą- wskazuje palcem na przyjaciela, z którym miałam zamiar tańczyć i mu tego tańca nie odpuszczę.
- A bardzo chcę z tobą zatańczyć, a zaraz znów porwiesz jakąś dupę.
- Następną dupą jaką porwę będziesz ty, ale na razie czekaj. Przyszli SpeedRiders.
- Co kurwa? Oni nigdy nie przychodzą na kluby, jedynie przesiadują w tej swojej gangsterskiej i obskurnej knajpie.
- Też jestem ciekawa co oni tu robią, przez nich zaraz każdy stąd zwieje ze strachu.
- Ja tam się ich nie boje- parsknęma i zadałam pytanie.
- Pali ktoś?
- W sumie możemy skoczyć na papierosa- stwierdziła moja najlepsza przyjaciółka.
- Tylko uważajcie, nigdy nie wiadomo kto się tu kręci- odezwał się troskliwie Max.
- Spokojna głowa, zaraz wrócimy.
Co za piękna noc, chciała bym się tak czuć codziennie.
- Skąd masz fajki? Dawno nie paliłaś. Lata...
- Odkąd ojca nie ma to palę codziennie, paczkę, czasem dwie dziennie.
- O stara, po tobie się nie spodziewałam, wiesz, że to nie zdrowe, a wiem, że masz problemy z sercem.
- Nie zależy mi już Sus, serio. Proszę nie gadajmy o tym dziś. A tak w ogóle miałaś rację, ta impreza daje mi dużo radości, dwno się tak nie czułam.
- A widzisz, ja zawsze mam rację- zaśmiałyśmy się i zaczynamy palić już po drugiej fajce. Lekki wiatr otula nasze ciała, jest cudownie. Dym papierosa napełnia moje płuca, nie wiedziałam, że palenie znów może stać się moim potencjalnym uzależnieniem. Nagle dostrzegam, że na zewnątrz wychodzi dwóch mężczyzn. Jest dość ciemno, więc nie poznaje kto to.
- Ogarnij się, mogliśmy się tego spodziewać, ale udawaj, że go nie widzisz- powiedział jeden odpalając papierosa.
- Wiem kurwa, ale jak go widzę to tylko żałuję, że go nie zabiłem- zawarczał drugi.
- Zabaw się Mike, nie codziennie mamy taką okazję, a ten tydzień był wyjątkowo ciężki- nie chcę podsłuchiwać ich rozmowy, ale słyszę ją mimo woli. Mike... Skądś kojarzę to imię, ale nie wiem skąd.
- Masz rację Parker, tam stoją niezłe sztuki- słysząc to posłałam dziewczynie jednoznaczne spojrzenie. Obie szybko wzięłyśmy ostatniego bucha i ruszyłyśmy do wejścia do klubu. Jednak ktoś nam przeszkodził. Czuję jak ktoś oplata ramię wokół mojej talii i mocnym szarpnięciem przyciąga mnie do siebie odsuwając od drzwi. Nieznajomy powoli przesuwa nos po mojej szyi.
- Mmm, ty będziesz idealna. Ślicznie pachniesz wiesz?- jego ton głosu jest obrzydliwy. Czuję się okropnie, patrzę na koleżankę błagającym wzrokiem, ale ona dziwnie stoi wgapiając się w nas jakby zamarła na dobre kilka sekund. Chcę coś powiedzieć, ale nie mogę, obraz mi się zamazuje.
- Sus?- mamroczę, a gdy ona wychodzi z transu to drugi nieznajomy chwyta ją za rękę i obraca jakby byli na parkiecie. Jeden niewinny obrót.
- Przystojniak- powiedziała. No nie wierzę, nie widzę nawet kto to jest. Jedynie jakiś lekki zarys.
- No, ja zabieram Mike swoją panienkę na parkiet, a ty ze swoją blondyną... W sumie róbcie co chcecie- gardłowo się zaśmiał. Jaką kurwa blondyną? Jest jeszcze bardziej ślepy niż ja, bo chodziaż widzę, że obaj są ciemnowłosy. Widzę jak moja nadzieja wchodzi do klubu z jakimś chłopem, a ja nawet nie wiem co się ze mną stanie. Co w nią wstąpiło? Wypiła więcej ode mnie, ale ona ma mocniejszą głowę, może przez te fajki weszła jej faza. Co mam robić?
- Puść mnie oblechu...- muszę być odważna.
- Coś ty powiedziała?- udaje, że nie dosłyszał.
- Powiedziałam... Puść mnie... Oblechu!- krzyczę i obcasem deptam mu stopę. Korzystając z okazji zaczynam biegnąć do wejścia, ale to go nie powstrzymuje. Brutalnie łapie mnie za rękę i przyciska do ściany dając kolano między moje nogi.
- Słuchaj mnie uważnie, mogę postawić ci dziś jeszcze kilka drinków, wszystkie na mój koszt, ale to była ostatnia taka akcja, rozumiemy się- spytał głośno oddychając. Jego oddech jest wyczuwalny na moim policzku. Powoli położył swoją rękę na wewnętrznej części mojego uda. Głośno przełykam ślinę.
- Jak będziesz grzeczna to może nawet zrobię ci dobrze- poczułam jak wszystkie drinki dzisiaj wypite mam w przełyku. Niedobrze mi po jego słowach. Powoli odsunął się ode mnie, ale nie puścił mojej ręki.
- Idziemy- rozkazał, a ja nie sprzeciwiając się poszłam za nim. Stwarzam pozory posłusznej dziewczynki. Okropne. Wchodząc do środka patrzę na niego. O boże, to członek Riders. Kurwa, no lepiej trafić nie mogłam.
- Usiądź, a ja idę po drinki.
Usiadłam jak rozkazał i rozglądnęłam się. Jestem w obszarze SpeedRiders, szukam wzrokiem moich przyjaciół. Początkowo ich nie widzę, ale po chwili spostrzegam twarz Enzo. Wstaję z nadzieją patrząc w jego stronę, ale ktoś układa dłoń na moim ramieniu i mocnym ruchem napiera, aż nie usiądę. Patrzę na jego twarz. Jest przystojny, ale nie zmienia to faktu, że jest członkiem gangu motocyklowego oraz zachowuje się obrzydliwie w stosunku do mnie. Jak jebany dupek. Traktuje mnie tu jak każdą tanią dziwkę, a nie jestem nią. Myśli, że kilka drinków i zrobię się łatwa. Może i tak, ale nie dla niego.
- Mi nie uciekniesz piękna, pij i idziemy zatańczyć- powiedział. On i jego kumple śmieją się i piją co chwilę wychodząc dwójkami zajarać. Papierosa? A może nie tylko? Ich nikt nie rozgryzie. Mam wątpliwości, że mógł mi coś dosypać do drinka lub chce mnie upić, więc nie spieszę się z piciem drinka w jego towarzystwie. Po paru minutach odezwałam się.
- Nikt was tu nie zapraszał, nie jesteście tu mile widziani- pewna siebie patrzę w jego oczy.
- A skąd ta pewność?- oparł ramię o moje krzesło nadal się uśmiechając.
- My jesteśmy wszędzie mile widziani, nie ma miejsca, gdzie byśmy nie mogli wejść.
- Myśl co chcesz, ale mam nadzieję, że poczujecie się tu jak intruzi- wycedziłam przez zęby, a on chwycił mojego drinka i siłą otworzył mi usta, chwytając szczękę i wlewając całą połowę drinka do mojego gardła. Kaszlę i nie mogę złapać oddechu.
- Panowie jeszcze jeden, a ciebie biorę do tańca, może chociaż przestaniesz na chwile sapać- groźnie popatrzył mi w oczy i zaczął prowadzić do tłumu tańczących ludzi. Rozglądam się za kimś znajomym. Zaczynamy tańczyć. Niechętnie się ruszam, alkohol daje mi o sobie znać, ponieważ nie stoję pewnie na nogach, duszno mi.
- No ruszaj się ruszaj!
- Jeb się- rzekłam cicho. Chyba nie usłyszał przez muzykę, może i lepiej, bo pewnie miała bym przerąbane. Tańczymy już kilka minut, próbuje nawiązywać kontakt ze mną, ale ja odsuwam się od niego i staram się na niego nie patrzeć. Nagle ktoś wpada na mnie, lecę prosto na nieznajomego kompana.
- Lecisz na mnie mała- stwierdził, a ja odwróciłam się przewracając oczami. Nienawidzę takich typów.
- Gościu uważaj jak tańczysz- powiedziałam i spojrzałam na typa co mnie popchnął.
- Betty? Czemu nie wróciłaś? Gdzie jest Susan?- spytał przejęty.
- Ja... Nie wiem- popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Rozumiemy się bez słów. Popatrzył szybko na gangstera i szybko na mnie, a ja skinęłam głową. Od razu zrozumiał. Wychylił się za moje ramię.
- Odbijany!- wziął mnie w końcu do tańca, ale zobaczyłam złość na jego twarzy. Patrzył na nieznajomego jak na największego wroga.
- Ej, ona jest moja!- krzyczał mężczyzna.
- Odwal się Mike, chyba, że znów chcesz problemy ze swoim żałosnym królem- drugi ucichł i zobaczyłam jak bierze w obroty inną dziewczynę, która chętnie z nim tańczy i kręci dupą prosto przy jego kutasie. Szmata. Mike... Enzo go zna, a to znaczy, że... Pamiętam! To z nim się pobił poprzedniego dnia. O rany co za zbieg okoliczności.
Enzo przyciągnął mnie bliżej siebie i złapał dwoma rękami luźno w talii. Sciszył ton i mówi mi prosto do ucha. Aż przechodzą mnie ciarki.
- Betty kurwa, co się dzieje? Coś ci zrobił?
- Jebany skurwiel, zaczepili nas na dworze.
- Was?
- Tak, Sus chętnie poszła z tym drugim, nie wiem kim był, ale pewnie kimś też z SpeedRiders.
- Nie możliwe, jak Max się dowie...
- Odwaliło jej, musimy jej poszukać- oznajmiłam. Ruszyliśmy szukać kompanki, ciężko, bo klub jest ogromny. Nawiązuje kontakt wzrokowy z Maxem, który nie jest sam.
- 1:1 Enzo- stwierdzam patrząc na Max'a i dziewczynę, w krótkiej spódniczce, która siedzi mu na kolanach pijąc jakiegoś kolorowego drinka z palemką.
- Japierdole, dobra chuj z nim, szukamy Susan. To co się dziś dzieje to jakaś masakra, jak z dziećmi.
Szukamy wszędzie, w tłumie, na zewnątrz, parkiecie i nigdzie jej nie ma. Została do sprawdzenia tylko łazienka.
- Biedna może wymiotuje od kilku minut, a my ją o coś niestosownego oskarżamy- powiedziałam rozdzielając się z chłopakiem. Weszłam do łazienki i nie widzę nikogo. No jasne, że musi być pusto. Mam prawie wychodzić, ale słyszę jakieś jęki.
- Dobrze skarbie, jesteś boska- znajomy głos, ale nie wiem do kogo należy.
- Może zasłużysz na nagrodę Susanno- mówi jakiś facet wzdychając.
No nie wierzę, wściekła podchodzę do kabiny i zaczynam nawalać pięściami.
- Kurwa my cię szukamy po całym klubie, a ty obciągasz pałę jakiemuś zjebowi, który cię z dziwką pomylił? Choć już sama nie wiem?! Może jednak nie pomylił?! Jak ci nie wstyd?! A o Maxie już zapomniałaś?!- jestem wściekła! Poszła z pierwszym lepszym gnojem do kibla i robi mu dobrze może licząc na coś więcej.
- Nie to się nie dzieje...- chodzę w kółko i trzymam się za głowę. Słyszę zapinanie rozporka i uchylają się drzwi kabiny. Odwracam się i chcę dodać jeszcze pare słów od siebie, ale dociera do mnie, że popełniłam błąd i zrobiłam z siebie idiotkę... Z kabiny wychodzi ten typ co był z Susan. Wychodzi z Susan, ale nie z moją Susan. Jaki kolejny zbieg okoliczności, to po prostu niemożliwe. Czuję, że robię się czerwona ze wstydu.
- Co do cholery...
- Zbieg okoliczności co?- uśmiecha się mężczna.
- Gdzie moja przyjaciołka?- pytam dając ręce na biodra.
- A co jak nie powiem?- jego dziwka na raz oblizuje się patrząc na niego i wychodzi, a on puszcza jej oczko.
- Wepchnę cię do kabiny i zablokuje drzwi. Nie wyjdziesz, aż jakiś łaskawca cię nie wypuści.
- A ja cię wezmę do niej ze sobą i cię wyrucham. Będę cię rżnął, aż jakiś łaskawca nas nie wypuści, co ty na to?- bezczelnie nawiązał do mojego poprzedniego zdania.
- Jesteś obrzydliwy...- warczę. Nie wiem jak można mieć taki tupet.
- A ty słodka- mówi przechodząc koło mnie i dotykając raz mój podbródek wychodząc z damskiej łazienki. Wychodzę zdezorientowana za nim licząc na to, że Enzo czeka już na mnie.
- Czekaj!
- Czego ?- obojętność w jego głosie mnie dobija i irytuje.
- Powiedz gdzie ona jest, a dam ci spokój.
- Słuchaj, zaraz to ty będziesz mnie prosić o spokój- podchodzi blisko do mnie. Stanowczo za blisko.
- Kolego!- oddycham z ulgą słysząc znajomy głos. Mężczyzna przede mną niewzruszony, nawet nie odwraca ode mnie wzroku.
- Co za miłe spotkanie Lorenzo. Nie wtrącaj się dla twojego dobra, bo skończysz gorzej niż ostatnio- skąd zna jego imię? Wątpię, że Enzo mu się przedstawiał, za dobrze go znam.
- Grozisz mi? Nie rozśmieszaj mnie.
- Dobra stop- chcę ich uspokoić.
- Powiedz tylko gdzie jest Susan- robię swoje popisowe proszące spojrzenie. Działa na każdego. Zbliża się do mnie i szepta do ucha. Widzę za jego plecami jak Enzo cały wkurzony zaciska pieści. Zamykam oczy i słucham.
- Poszła z kimś innym, nie wiem gdzie, ale chciałem znaleźć jakąś lepszą cipkę, ty mi się właśnie rzuciłaś w oczy...- nie powiedział nic więcej, bo Enzo gwałtownie odepchnął go ode mnie i przyparł do ściany. Słownictwo tych gangsterów mnie przeraża.
- Ani się waż... Dotknij ją a powiesze twoje jaja jako trofeum na ścianie przy kominku i będę mówić moim dzieciom, że to dzieje się ze złymi facetami- zagroził i puścił nieznajomego, który nie przestawał się śmiać. Ale jest wkurwiający. Enzo wziął mnie za rekę.
- Idziemy- stał się bardzo stanowczy.
- Ale może mógł nam coś jeszcze powiedzieć, stój!- mocno mnie trzymał, bolało... Zrobiło mi się przykro, ale nie będę płakać. Ta noc nie może być gorsza.
- Mógł cię wyruchać bez gumy nawet w tym kiblu a nie coś powiedzieć- nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego.
- Nie bądź taki wulgarny, czuję się dziś jak jakaś tania szmata!- krzyknęłam i wyrwałam swoją dłoń. Nie mam już ochoty dziś z nikim rozmawiać.
- Szukaj Susan a ja idę do Max'a- widzę, że posmutniał, ale wykonał moje polecenie.
Max dalej siedzi w tym miejscu co cały czas i tym razem z inną. Podchodzę i chwytawszy ją za rękę wyrzucam z jego kolan. Na jej twarzy pojawia się cień niezadowolenia, ale nie dyskutuje ze mną. Biorę drinka z ręki kolegi.
- Tobie już starczy.
- Coś ty Sus,a ona...- mowi pijackim głosem.
- Ona nie jest lepsza od ciebie skarbie- jąka się. Nawet nie wie, że nie rozmawia z Susan tylko ze mną. Wykorzystując moment chcę przekonać go, żeby wrócił do domu. Mam ambitny pomysł. Postanawiam udawać Sus.
- Dzwonię po taksówkę i jedziesz do domu to ci wybaczę ten wybryk.
- Dobrze, ale jeszcze jeden drink.
- Chodź- chwyciłam go pod ramię i zaprowadziłam na pole.
- O widzisz akurat podjeżdża taksówka. Do zobaczenia. Wracaj od razu do domu. Wrócę niedługo.
- A gdzie mój drink? A czemu nie jedziesz ze mną?
- Wróce z Enzo i Betty tak? A picia nie ma- wepchnęłam go do taksówki, zapłaciłam od razu za niego i wróciłam do klubu. Jedna osoba z głowy, ale co z resztą...
CZYTASZ
The King
Teen FictionSłodka dziewczyna będąc w żałobie po śmieci ojca spotyka na swojej drodze przystojnego boksera oraz króla gangu motocyklowego. W tym samym czasie o serce dziewczyny stara się drugi przystojny chłopak, jej najlepszy przyjaciel. Któremu odda swe serce?