Część 4

117 30 3
                                    

Po dłuższej chwili wyszli z lasu i usiedli na skraju łąki. Kot odezwał się do psinki:

- Popatrz kolego. Jak ta polna droga, która wiedzie prosto do gospodarstwa pięknie wygląda. Niczym strumień wąskiej rzeki, która ciągnie się w nieskończoność i przecina łąkę na dwie, prawie równe zielone części. A widzisz te kamienie? - zapytał.

- Tak. Widzę - odpowiedział piesek.

- Czyż nie są tajemnicze? Zawsze ciekawiło mnie kto je tak tutaj porozrzucał. Niczym drogowskazy prowadzące prosto do lasu... - westchnął. - Ale dość już tych sentymentów. Komu w drogę temu czas.

Wstali i ruszyli przed siebie.

- Podziwiaj psino te wspaniałe widoki, podziwiaj. Może jeszcze kiedyś wybierzemy się razem do lasu - miauknął kocur. - Oczywiście osobno ma się rozumieć.

- Tak, cudowny widok. I chciałbym jeszcze z tobą odwiedzić naszych leśnych przyjaciół i oczywiście osobno ma się rozumieć - westchnął piesek i puścił do Puchowego oko. - Nie mogę się już doczekać, kiedy dojdziemy do tego gospodarstwa. Jestem przerażony, ale i bardzo podekscytowany jak mnie przyjmą. Czy w ogóle mnie przyjmą - dodał.

- Ja też...możesz mi wierzyć - również westchnął kot. - Tylko co ja powiem moim kumplom? Jak ja! Taki „rasowy" kocur mogłem zgodzić się na to, żeby przygarnąć psa, a mało tego przyprowadzić go jeszcze do gospodarstwa, w którym mieszkam.

Wyobrażał sobie nie tylko inne kocury, które z pewnością miałyby powód do żartów z jego skromnej osoby, ale i zwierzęta z gospodarstwa. I w myślach wymienił: konia Stefana, krowę Malinę, owce Melę i Belę, kozę Helę, osła Uszatego, koguta Mateusza i świtę jego kur, dziesięć królików oraz dwa bezimienne prosiaki. Nie wspominając o psie podwórkowym Burku i co najgorsze zadufanym w sobie pudlu Pupilu. No i mysz. Co prawda jego „kumpela", ale jednak mysz.

Ale nic. Słowo się rzekło. Uratował w końcu tą biedną istotkę i tym samym stał się za nią poniekąd odpowiedzialny. Mało tego, przecież leśne zwierzęta od razu przyjęły go do „swojej paczki" nazywając przyjacielem. Tak piesek był przyjacielem, może zwierzęta w gospodarstwie też okażą mu życzliwość i zrozumienie.

Rozmyślał tak i rozmyślał, po czym zapytał pieska:

- A co ty długi przyjacielu wiesz o kocich zwyczajach? Wtedy w leśniczówce myślałeś, że jestem leśnym kotem, ale jak wiesz - i tu zastanowił się chwilkę - albo wydaje ci się że wiesz nie ma leśnych kotów. Bynajmniej w naszym lesie - dodał po chwili. - Widzisz! Ja na ten przykład z zasady jestem kotem domowym, a ścisłej mówiąc dzięki pudlowi podwórkowym. Ale to tak na marginesie. Wiesz, co prawda chadzam własnymi drogami i jestem samotnikiem, ale co jak co posiłki zazwyczaj spożywam w gospodarstwie, moim domu. No i oczywiście noclegi też w nim spędzam. Nie lubię nocować poza domem, bolą mnie potem wszystkie kości. To nie dla mnie. Chociaż nie wiadomo co przyniesie los. Licho nie śpi... - zastanowił się i zerknął na rudego przyjaciela.

- Jak to samotnikiem? - zapytał nieco zdziwiony pies. - A sarna, wiewiórka i teraz jeż?

- No!? Prawda. Mam leśnych przyjaciół, których niekiedy odwiedzam, ale tak naprawdę zawsze sam. Zresztą w gospodarstwie też znam się ze zwierzętami ale pozwól, że zacznę jeszcze raz - dodał. - Kocury to samotnicy, bo z reguły lubią samotnie chadzać po łąkach, sadach, lasach. W samotności lubią się wygrzewać w cudownie ciepłych promieniach słonecznych....

- A pieski? Czy pieski to też samotnicy? - zapytał zaciekawiony.

- No wiesz?! - czule zerknął na towarzysza - raczej nie! Odpowiedział stanowczo. Pies zazwyczaj ma swojego pana.

ZwierzyniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz