Część 5

109 27 3
                                    

Kocur podszedł do obluzowanej deski i łapą przesunął ją do góry. Ukazał się otwór. Następnie Puchowy zawołał pieska i przekazał mu deskę, aby nie zsunęła się na dół i nie przytrzasnęła kocura podczas przeciskania się do stodoły.

- No nie!!! Nie!!! Miauuułłł!!!! Żałośnie „zawył" kocur. - Tyle razy przeciskałem się przez ten otwór i nic. Wszystko było w porządku. A dziś jak na złość. Wiedziałem, obfita zimowa dieta - zamruczał i pokręcił przy tym ze smutkiem głową.

Stało się. Kocur utknął. Głowa i przednie łapy były w stodole, natomiast tył pozostał na zewnątrz. Fałdy tłuszczu unieruchomiły Puchowego w przejściu. Piesek widząc całe zajście z całych sił zaczął pchać kocura do przodu. Niestety bezskutecznie. Kocur jak korek tkwił w dziurze. Zwierzęta widząc zaistniałą sytuację nie mogły pohamować się od śmiechu. Nie można go było ani wepchnąć do środka, ani wypchać na zewnątrz. No, chyba że spróbowałby ktoś bardzo silny. Kocur, który wręcz zjeżył się ze złości i wstydu zerknął w stronę kojca, w którym mieszkał koń Stefan.

- Niedługo nie będziesz się mógł ruszać przez ten tłuszcz - zarżał ze śmiechu Stefan.

- Nie gadaj tyle Stefan, tylko mi pomóż. Jestem wystarczająco upokorzony. Chyba widzisz, że utknąłem.

- Że co?! Nie usłyszałem - kontynuował koń.

- UTKNĄŁEM!!!! - wrzasnął na całą stodołę Puchowy.

Zwierzęta ryknęły salwą śmiechu.

- Co się stało - zamuczała Malina wyrwana z lekkiej drzemki.

- Nic takiego - zarżał Stefan. - Nasz kochany kocur zatkał sobą dziurę w stodole.

- Muuuu...Przynajmniej nie będzie wiało po kopytach - zaśmiała się krowa.

- Dajcie już spokój. Jestem tak zażenowany, a wy sobie robicie ze mnie pośmiewisko - smutno dodał kocur.

- Dobrze, już dobrze.

Koń podszedł do kota i delikatnie chwycił go za jedną fałdę tłustego futra, po czym pociągnął z całych sił. Niestety, podczas kiedy koń odchylił łeb do tyłu kocur wyślizgnął mu się z pyska i poszybował nad głowami zaskoczonych zwierząt. W czasie lotu kocur przypominał sześcioramienną gwiazdę. Oczy wydawały się co najmniej trzy razy większe od oczu Maliny, która bacznie przyglądała się całemu zajściu. Owce, prosiaki, osioł i koza rozdziawiły z przerażenia pyski susząc zęby w grymaśnych uśmiechach. Zwierzęta czekały na finał, którym niestety miał się okazać kojec z dwoma zadziornymi prosiakami.

- Różowy - zwrócił się pierwszy prosiak do drugiego. - To kocisko leci prosto na nas.

- Na nas, nas - powtórzył drugi kręcąc się nerwowo w kółko goniąc własny, spiralny ogonek.

- Chodu! - z całych sił w płucach chrumknął pierwszy. - Do rogu kojca, bo nam na głowy zaraz spadnie.

I czym prędzej prosiaki skoczyły w róg kojca, aby z bezpiecznej pozycji oglądać koci lot, a raczej lądowanie.

- Miauuuu!!! Miauuuuu!!! - z przerażeniem w głosie wrzeszczał Puchowy, który już widział nieuchronne miejsce swojego lądowania. - Tylko nie to!!! Miauuuu!!!

Z całym impetem kot runął jak długi w kojcu u prosiaków. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że runął na wznak prosto na mały gnojownik, którego gospodarz nie zdążył wywieść z kojca na kompostownik za stodołą.

Jaki się w stodole zrobił rumor, jakie śmiechy i tupanie kopyt. Prosiaki tak zaczęły kwiczeć ze śmiechu, że aż z tej radości zaczęły puszczać bąki. Koń rżał jak młody źrebak śmiejąc się na całą stodołę. Krowa popłakała się na widok Puchowego umazanego odchodami prosiaków. Podobnie owce miały niezły ubaw, chociaż było im żal kociska. Króliki, które znajdowały się w klatce badawczo wyglądały przez kraty, żeby zobaczyć co przydarzyło się kotu.

ZwierzyniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz