Tata nie żartował, pierwszego dnia szkoły, jechałam z przyjaciółmi autobusem. Nie miałam żadnego problemu do tego środka transportu, do pewnego momentu. Bo kiedy był wypchany po brzegi ludźmi, dostawałam szału. Nienawidziałam czuć się jak sardynka w puszce, całe szczęście że w połowie drogi zwolniło się nieco miejsc siedzących, gdyby nie to, wyszłabym na kolejnym przystanku i szła z buta.
Z opartą głową o szybę i słuchawkami w uszach gdzie leciało akurat Brain od Banks, obserwowałam jak miasto budzi się do życia. Zakorkowane ulice w porannej porze, to był standard. Podobnie jak ludzie przepychający się pomiędzy sobą na chodnikach, aby zdążyć na czas do miejsca gdzie zmierzają.Decatur położone w stanie Georgia, znajdowało się zaledwie kilka kilometrów od centrum Atlanty, jednak pomimo tego zachowało ono urok, małego miasteczka. Choć było niewielkie, bo liczyło zaledwie dwadzieścia pięć tysięcy mieszkańców, to potrafiło być tłoczne. Nigdy nie rozumiałam dlaczego ściągało ono tylu turystów. Może fakt że słynęło z doskonałych barów, restauracji czy butików był wystarczający. To jedyne czym mogło pochwalić się to miasto. Nigdy nie działo się tutaj nic spektakularnego. Nie trawiłam tego miasta bardziej, niż obleśnego sernika z rodzynkami który co roku stawał na stole wigilijnym. Młodzi uciekali stąd do Atlanty, a starsi ludzie przyjeżdżali, żeby spędzić spokojnie resztę lat swojego życia.
Trzy piosenki później, autobus zatrzymał się na przystanku przed dwupiętrowym budynkiem Decatur High School. Masa osób kręciła się na dziedzińcu szkoły. Drużyna koszykarska, oblegała boisko, przy wejściu kręcił się tygrys, nasza szkolna maskotka, a po twarzach większości uczniów, mogłam stwierdzić że powrót do szkoły, nie był czymś, co ich cieszyło. Nie dziwiło mnie to. Miałam odruch wymiotny, kiedy przypomniałam sobie że pierwszą lekcją tego dnia, jest moja ulubiona chemia z jeszcze bardziej ulubioną panią Preston. Ta kobieta, nienawidziała mnie tylko dlatego, że byłam siostrą Lukasa który przez cztery lata chodzenia tutaj, uprzykrzał jej życie na każdy możliwy sposób.
Poprawiłam torebkę na ramieniu i wyszłam z pojazdu. Cmoknęłam z irytacją, czując krople deszczu na sobie. Promienie słońca które jeszcze rano przywołały mnie do żywych, zostały zastąpione przez szare deszczowe chmury. Mieszkałam w cholernym Decatur, pogoda była tutaj bardziej zmienna niż moje humorki, a poprzeczka była ustanowiona naprawdę wysoko. Ruszyłam w stronę wejścia do budynku, po drodze przywitałam się z kilkoma znajomymi, z którymi widziała się na ostatniej imprezie z innymi zaś, nie widziałam się całe wakacje i niezbyt tęskniłam za ich fałszywymi twarzami. Kiedy weszłam do środka, a ten specyficzny, nieco chemiczny zapach, który panował tylko tutaj, sprawił, że od razu zaczęłam kichać, miałam ochotę uciec stąd jak najdalej się dało. Może wizja, życia jako bezdomna nastolatka we Włoszech, nie była taka zła? Nie no, nie oszukujmy się, była tragiczna. Szafki w odcieniu zgniłej zieleni które obtaczały korytarz z dwóch stron, białe płytki na ziemi i ściany niczym w szpitalu, ohydne jedzenie na stołówce oraz upierdliwi nauczyciele, to wszystko było nieodłączną częścią renomowanego Decatur High School, które znajdowało się na samym szczycie listy prestiżowych liceum w tej dziurze. Z całym szacunkiem, ale wysoką pozycję na liście, wygrali chyba w chipsach.
Przecisnęłam się przez tłum uczniów, którzy wydawali snuć się po korytarzu jak zombie, aby dostać do swojej szafki. Ignorując widok otwartych kilku opakowań krakersów i puszek energetyków z poprzedniego roku, wpakowałam do niej podręczniki i zeszyty które rano niedbale upchnęłam do czarnej torebki. Liczyłam że do momentu aż nie zachce mi się posprzątać tego syfu, nie wyhoduję tam nowego organizmu. Zatrzasnęłam szafkę i odwróciłam się w stronę Harpera, który siłował się z zamkiem swojej. Te rzekomo nowe, metalowe pudła zacinały się od samego początku, odkąd je wymienili rok temu. Chłopak wyraźnie sfrustrowany, przyłożył czoło do zimnego metalu, wzdychając głośno.
CZYTASZ
Crimson Vengeance
Teen Fiction"Zemsta to dobro słodsze niż samo życie." Jayla Verrnon, siedemnastoletnia uczennica renomowanego liceum w Decatur, na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się na tle innych nastolatków. Jej życie krążyło wokół szkoły, beztroskich imprez z dwójką najl...