Rozdział 5.2 Widowiskowe posunięcie.

21 5 0
                                    

Przejechałam opuszkami palców po fioletowych siniakach, po jego palcach. Od tego feralnego wydarzenia minęły trzy dni. Tak, jak mogłam się spodziewać, w miejscach gdzie zaciskał swoje palce, pojawiły się siniaki. Duże, rzucające się w oczy i niekiedy miejscami bolące. Sięgnęłam po czerwoną apaszkę i owinęłam nią szyję. Nie mogłam pojawić się z nimi w szkole. Plotki były ostatnią rzeczą, których aktualnie potrzebowałam. Tego poniedziałku, nie miałam żadnych chęci do wymyślania fikuśnego outfitu, dlatego wzięłam pierwszą lepszą bordową bluzę i niebieskie jeansy.

Kiedy zwlekłam się na parter, wypuściłam Rebel na ogród, a później przeszłam do kuchni, gdzie zjadłam wczorajszy kawałek zimnej pizzy. Taka smakowała najlepiej. Moje powieki same się lepiły, a ja, balansowałam na granicy snu. Byłam zmęczona od momentu, kiedy rano tylko otworzyłam oczy. Sprawa z Milazzo nie dawała mi normalnie funkcjonować. Szczerze liczyłam, że po moim posunięciu się opamięta i odpuści. Żyłam nadzieją, że w końcu nastał koniec tego nieśmiesznego uniwersum. Bo tak było mi łatwiej, nie ześwirować już do reszty. Od tych kilku dni działałam jak wystraszony kot, który bał się własnego cienia i powoli zaczynałam męczyć samą siebie.

Wyciągnęłam telefon z kieszeni bluzy, kiedy przyszło kilka powiadomień pod rząd. W jednym z nich wyłapałam wiadomość od Gabs, która napisała, że nie będzie jej w szkole bo dopadła ją grypa.

— Zabijcie mnie, błagam. — jęknęłam męczeńsko, odchylając się przy tym nieco i sunąc urządzeniem po blacie wyspy. Prawie zapomniałam, że siedziałam na hokerze bez oparcia i runęłabym do tyłu. W ostatnim momencie złapałam się kantów blatu. Świetnie, przeżycie tego dnia będzie graniczyło z cudem. Jeszcze niech Harper napiszę, że bolą go rzęsy i zostaje w domu to się załamię do końca.

— Za jazdę bez cholernego oleju i zatarcie silnika, mogę zrobić to nawet teraz. — powiedział ze złością w głosie Lukas, który pojawił się w kuchni.

Wycierał właśnie brudne ręce od oleju w ścierkę. Jego biała koszulka, poplamiona czarnym smarem wyglądała na wyciągniętą z czeluści śmietnika. Znoszone czarne dresy, nieco wypłowiałe, były dodatkowo ubabrane pomarańczowymi plamami od rozpuszczalnika. A zwykle roztrzepane włosy opadały teraz bezwładnie, wilgotne od potu, przyklejały mu się do czoła. To właśnie był efekt psikusa, który zrobił mi Archer, pozbawił mojego samochodu oleju.  W duchu cieszyłam, że zdobył się tylko na to. Za swój przejaw głupoty( czyt. odpalenie auta po tym co do mnie wtedy powiedział) mogłam zapłacić wysoką stawkę.

— Ale ty, jako cudowny mechanik, naprawisz to w pięć sekund. — odparłam, posyłając mu sztuczny uśmiech.

Wierzyłam w jego zdolności mechaniczne, ale tylko dzisiaj. Zwykle jego dwie lewe ręce do spraw samochodowych ograniczały się do uzupełnienia płynu w wycieraczkach bądź wymiany oleju. Lukas spojrzał na mnie z wyraźnym politowaniem, po czym wskazał na siebie palcem.

— Czy ja ci wyglądam na profesjonalistę? — zapytał ironicznie, unosząc brwi i krzyżując ręce na piersi — Dzwoń do warsztatu, niech przyjadą po tego trupa.

W takich chwilach jak ta zastanawiałam się, czy życie kiedykolwiek przestanie mną targać. Co jeszcze dzisiaj się wydarzy? Złamię nogę na schodach? A może szkolny sufit w końcu na mnie spadnie? Obie opcje były, niestety, dość prawdopodobne. Od dawna byłam przekonana, że ciąży nade mną jakieś fatum.

— Bogowie, dlaczego ja? — szepnęłam bez krzty emocji, wznosząc oczy ku sufitowi, jakbym chciała znaleźć tam odpowiedź. Zamiast niej usłyszałam zniecierpliwiony głos Lukasa.

— Dobra, skończ lamentować nad swoim marnym życiem. — burknął, wyciągając z kieszeni portfel. Szybkim ruchem podał mi kilka banknotów — Na lunch. I się rusz, zawiozę cię.

Crimson VengeanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz