Obudziło mnie jak zawsze nagminne walenie w drzwi od pokoju. Spojrzałem na zegarek w telefonie. 5:23
Dajcie mi kurwa pospać, ludzie.
Nie chętnie zwlokłem się z łóżka i podszedłem otworzyć drzwi do domu, a w nich stanęła Sylvia z jej córką na rękach- Emmą. Uśmiechnąłem się pogodnie, widząc lekkie zakłopotanie na twarzy cioci.
-Arion, wiem że to może nie na miejscu, ale dziś cały dzień pracuje a Erick wyjechał w delegację i nie mam jej z kim zostawić. Czy mógłbyś się nią zająć? Proszę?
Em była dość kłopotliwym dzieckiem, jak na jej wiek. Często przychodziłem do Sylvi i bawiłem się z nią, gdy nie czułem się najlepiej. Od tej małej biła ogromna energia, której nie dało się zgasić.
Tak samo, jak kiedyś ode mnie.
-Jasne- odpowiedziałem krótko i wziąłem dziewczynkę na ręce. Mimo że dziś zaczynam później pracę i miałem okropną ochotę sobie pospać, nie potrafiłem jej odmówić. Całymi dniami ciężko pracowała i mało czasu poświęcała córce, jak i Erickowi. Choć sam rozumiałem jej sytuację. Musiałem pogodzić pracę ze szkołą i moimi zainteresowaniami które często się zmieniały.
Sylvia podała mi jeszcze mały plecak z rzeczami Emmy i wyszła z mieszkania. Westchnąłem cicho i spojrzałem na dziewczynkę która wtuliła się we mnie mocniej. Mogłem wpatrywać się w nią godzinami i rozmyślać nad swoim nędznym życiem. Udałem się do małego salonu i usiadłem na kanapie, kładąc Emmę obok mnie. Wziąłem poduszkę leżącą na podłodze i położyłem pod jej głowę.
I co ja mam robić jeszcze sześć godzin w domu, nie śpiąc?
Oczywiście, że pogram w piłkę.
-Arion?- usłyszałem zaspany, cichutki dziecięcy głos.
I nici z podłego planu.
Odwróciłem się i zobaczyłem Em, która ledwo co kontaktowała. Wymusiłem delikatny uśmiech i pogłaskałem ją po jej brązowych włosach. Istna kopia jej matki. Wyglądały dosłownie identycznie.
-Gdzie mama?- zapytała i spojrzała na mnie z nadzieją w oczach. Myślała, że zaraz przyjdzie tu i obejmie ją od tyłu, śmiejąc się cicho.
-Pójdziesz ze mną dzisiaj do pracy, dobrze?
-Znowu jej nie ma?- zasmuciłem się z automatu i posadziłem Emmę na swoich kolanach.
-Wiesz przecież, że mama ciężko pracuje, tak? Potem odprowadzę cię do domu i zabierzemy mamę na jakieś lody, co?- wytłumaczyłem jej a ta przytuliła się do mnie. Chwilkę później usłyszałem ciche chrapanie i zaśmiałem się cicho. Wtulona we mnie Emma uśmiechała się przez sen.
To moje marne życie miało szansę na lepsze jutro.
•••
Czas minął mi szybko że względu na ciągłe kręcenie się po domu i ogarnianiu młodej przy śniadaniu, co- jak zawsze- skończyło się ubrudzoną kuchnią w keczupie i dżemie malinowym. I mimo że miałem zupełnie inny plan na ten dzień, wszystko potoczyło się inaczej przez tą małą dziewczynkę, która właśnie chwaliła mi się swoimi nowymi butami w księżniczki Disneya.
Wziąłem Emmę na ręce i zamknąłem mieszkanie na dwa spusty, po czym ruszyliśmy do kawiarni, w której pracowałem. Dziewczynka co chwilę wskazywała na różne obiekty wokół niej i opowiadała mi swoimi słowami, co to jest. Ja z zaciekawieniem słuchałem jej i wymuszałem uśmiech gdy ta obracała się w moją stronę. Choć często to robiłem, to widziała mnie w zupełnie innym stanie niż teraz. Teraz było okej. Wcześniej czułem się jak chodząca pokraka z zjebaną przeszłością.
Teraz jest po prostu okej. Pasuje mi takie życie.
Po niecałych dwudziestu minutach weszliśmy do sporej kawiarni. Od razu po otwarciu drzwi poczułem zapach mielonej kawy i cynamonu. Było to jedno z niewielu miejsc gdzie czułem się jak w domu. Zapach, ludzie, klienci. Uspokajało mnie to miejsce za każdym razem, gdy tu przychodziłem.
Postawiłem Em na ziemię, złapałem ją za rękę i ruszyłem do lady gdzie czekał uśmiechnięty, różowo-włosy chłopak w fartuchu z logiem kawiarni.
-Widzę, że przyprowadziłeś mi towarzyszkę do zmywania naczyń- zaczął uśmiechnięty Gabriel podchodząc do mnie by przywitać się poprzez uściśnięcie dłoni. Emma zapiszczała gdy Gabi podał jej lizaka- Tylko nie mów mamie- dodał i poklepał podekscytowaną dziewczynę po włosach, a następnie udał się do lady, gdzie czekał jeden z klientów.
Poszedłem przebrać się w fartuch, zmieniłem buty i wyciągnołem z plecaka Emmy kilka jej zabawek, a następnie rozłożyłem je na kocu przy pokoju gospodarczym, gdzie głównie przesiadywali pracownicy na przerwach.
Razem z Gabim zabraliśmy się za obsługiwanie klientów, którzy jak zawsze przychodzili z uśmiechami na twarzach, i niektórych z nich już poznawałem przez co wiedziałem, co będą zamawiać.
A tak jakoś zapamiętuje obcych ludzi. Takie nowe hobby.
•••
Po prawie trzech godzinach udałem się na przerwę. Jednak po chwili zdałem sobie sprawę, że czegoś tu nie ma. Lub kogoś.
Rozejrzałem się wokół siebie i dopiero teraz zauważyłem, że na kocu nie ma trzylatki.
Sylvia mnie zabije.
-Emma?- zawołałem głośno. Odczekałem chwilę i nie usłyszałem odpowiedzi. Odrazu wyruszełm w głąb kawiarni, szukając dziewczynki wzrokiem.
-Stary, bo ci ciśnienie skoczy- usłyszałem Gabriela.
-Już mi kurwa, skoczyło. Widziałeś Emmę?- odwróciłem się do chłopaka który pooglądał się za siebie.
-Zgubiłeś dziecko?- zapytał. Wyglądał, jakby miał się dosłownie zaraz udusić ze śmiechu.
Ja ci się pośmieje.
Coraz bardziej zdenerwowany zaczynam szukać trzylatki, zaglądając w najmniejsze zakamarki lokalu. Ale dopiero po dwunastu minutach zauważyłem Em rozmawiającą z jakimś facetem, który akurat popijał jakąś kawę.
Podeszłem do stolika i wtedy dokładniej przyjrzałem się mężczyźnie. Krótkie, granatowe włosy, smocze oczy i lekki zarost na jego twarzy można było zauważyć od razu. Skądś go znałem.
Albo raczej szkicownik, który leżał przed nim...
Ten sam szkicownik, który sam przyozdabiałem brotakowymi naklejkami w różne wzory. A najbardziej rzuciła mi się w oczy wielka piłka do piłki nożnej na środku, z moim podpisem.
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony i lekko zakłopotany wpatrywał się we mnie, niczym w jakiś skarb. Dopiero po chwili udało mu się odezwać.
-Sherwind?
•••••
Omg ktoś to czyta😭
Mam nadzieję, że jest git bo moje umiejętności pisarskie są przecięte hehe.
939 słów
CZYTASZ
Draw me, please | KyoTen | IE GO |
De Todo,, Dlaczego miałbym cię zostawić? Przecież jesteś moim przyjacielem. A poza tym mam tu wspaniałą rodzinę, i ciebie. Dla ciebie tu jestem. I nigdy cię nie zostawię, Arion. Kłamał. Tak bardzo kłamał. Miał mnie nie zostawiać tu samego. Przecież obiecał...