•Rozdział 6•

448 21 58
                                    

-Proszę, proszę. Legendarny Victor Blade wrócił na stare śmieci- powiedział sarkastycznie Gabi, przymrużając oczy.

Ta landryna wiedziała wszystko. Dosłownie.

Od tego co nas łączyło, po jego wyjazd. Zwierzałem mu się prawie codziennie. Oprócz niego miałem jeszcze Sola, który znikł bez śladu dwa miesiące temu. Nie odbiera, nie odpisuje, nie daje znaków życia. Przez jakiś czas pomyślałem, że ktoś go porwał- wcale dalej tak nie myślę- i zamartwiałem się dniami. Podobno gdzieś wyjechał i nie ma zasięgu.

-Dzięki za pamięć, jednak będę się zbierał- powiedział Blade i obrócił się, by wyjść. Zatrzymał go jednak Gabi.

-Nie opowiesz nam, co się u ciebie działo przez te lata?

Granatowo-włosy zatrzymał się tuż przed wejściem i po chwili obrócił się w naszą stronę. Uśmiechnął się chytro i podszedł do Gabiego.

-Nic. Ale myślę, że u was było ciekawiej- powiedział i zerknął na szyje różowo-włosego, na której znajdowało się kilka malinek.

Bardzo ciekawie.

Garcia zarumienił się, po czym po prostu wyminął nas i wyszedł z lokalu z czerwoną twarzą. Przez ten cały czas Victor stał tylko i śmiał się z reakcji chłopaka.

-Dobra, teraz serio muszę lecieć- powiedział Blade po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł z lokalu. Jedyne co pozostawił to dziwne uczucie i piekące się policzki.

Czy to możliwe?...

Victor

Od razu po wyjściu z kawiarni ruszyłem do mieszkania, w którym przesiadywałem aktualnie z bratem. Głowa bolała mnie od braku snu jak i alkoholu, który wypiłem nad ranem. Wszedłem jeszcze do sklepu po paczkę papierosów i wróciłem do mieszkania. Od razu poczułem zapach farby, który zapewne wziął się z pokoju, w którym leżały moje obrazy. 

-Książe zjawił się w pałacu- usłyszałem głos brata, który mieszał coś w kuchni. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, po czym zdjąłem buty i udałem się w głąb pokoju, w którym przebywał Vlad. Nie zdziwiłem się, gdy zobaczyłem gotującą się wodę na palniku. Mój brat kocha różnego rodzaju herbaty, kamienie itp. Nie mam pojęcia skąd, ale tak już jest.

-Byłeś u niego?- zapytał- Nie wróciłeś na noc. Pomyślałem, że ktoś cię porwał- zaśmiał się i zalał wrzątkiem dwa kubki.

-Nie jestem małym dzieckiem, poradzę sobie nawet na ulicy- powiedziałem sarkastycznie i sięgnąłem po mandarynkę- Byłem, ale nic z tego nie będzie. Chyba nadal ma do mnie uraz- posmutniałem i zacząłem obierać owoc.

Brat usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał na mnie. Był jedną z osób, dla których tu wróciłem. Ciężko było mi pojąć, że zakochałem się w Arionie. Przez te trzy lata dusiłem w sobie uczucia do niego, a teraz, gdy miałem okazję wszystko wyjaśnić, znów zawaliłem. Vlad bardzo mi pomagał z całym tym gównem, i dzięki niemu właściwe żyje.

-Mogłem tam zostać. Oszczędziłbym sobie cierpienia- spuściłem głowę.

-Gdybyś tam został, skończyłbyś martwy lub w więzieniu. Powiedziałem ci, że nie wracamy do tego tematu. Teraz jest już dobrze. Ty jesteś szczęśliwy i oni też.

Oni? Ich już nie było.

-Wiesz, że to mocno na mnie wpłynęło. Nigdy tego nie zapomnę- mruknąłem, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie chciałem sobie tego przypominać.

-Victor, proszę, nie myśl o tym. Niedługo minie rok.

Rok traumy. Rok, przez który nie potrafiłem nad sobą zapanować.

Draw me, please | KyoTen | IE GO |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz