•Rozdział 2•

254 17 34
                                    

-Sherwind?

Automatycznie odskoczyłem od granatowo-włosego. Nikt nie mówił do mnie po nazwisku, odkąd on odszedł, 

-Victor?- szepnąłem cicho. Ten zaczął się śmiać, a mnie zdziwiła jego reakcja. On nie był taki. Nie śmiał się z byle jakiego powodu. Zawsze miał ten zimny wyraz twarzy, który bardzo rzadko się zmieniał. Chwilkę później chłopak skończył się śmiać i popatrzył na mnie z uśmiechem na twarzy.

-Może i jestem do niego podobny, ale że aż tak? Nie spodziewałem się tego po tobie, Arion.

Czyli nie Victor.

Albo jego istna kopia, która siedziała właśnie przede mną z moją kuzynką na kolanach.

-Skąd znasz moje imię?- zapytałem grzecznie.

-Victor dużo mi o tobie opowiadał. Przyjemnie się tego słuchało- powiedział i zaśmiał się pod nosem. Faktycznie nie wyglądał jak Victor, choć przez ten czas wiele mogło się zmienić. Ja sam również się zmieniłem. Po chwili przypomniałem sobie o czymś dość istotnym. Dosłownie mnie olśniło.

-Vlad?- zapytałem. Chłopak kiwnął głową a ja w myślach zacząłem wyzywać siebie od idioty. Przecież Victor miał brata, i to starszego. Jak mogłem zapomnieć?

-Przepraszam, że cię nie pamiętałem. Długi czas nie widziałem ciebie i..- tu się zatrzymałem. Nie chciałem poruszać tego tematu. Vlad chyba zauważył zachwianie na mojej twarzy i westchnął cicho. Chyba sam nie był gotowy na rozmowę o nim. Spodziewał się chyba, że mogłem o czymś nie wiedzieć.

-Usiądź. Masz chyba przerwę, prawda?- zapytał, a ja powolnie pokiwałem głową i zająłem miejsce naprzeciwko niego. Założyłem ręce na piersi i popatrzyłem na chłopaka. Był chyba zestresowany tym spotkaniem, ponieważ nerwowo ściskał kubek z czarną kawą. Nawiązałem z nim kontakt wzrokowy i zacząłem:

-Gdzie on jest?- Vlad spuścił wzrok na swoje picie i westchnął.

-To dość trudna i nierozwiązana sprawa, ale mogę ci powiedzieć tylko to co wiem- powiedział a ja wyprostowałem się na krześle- Victor nie dostał się do tej szkoły. Rodzice, gdy się dowiedzieli, zabrali Victora ze sobą do Europy. Powiedzieli, że skoro nie osiągnął sukcesu tu, to osiągnie go gdzie indziej. Rano już ich nie było. Zostawił jedynie ten szkicownik- wskazał na stół, na którym leżał wymieniony właśnie przedmiot- Co parę miesięcy pisał do mnie listy. Tak, pewnie pomyślisz, że to staroświeckie, ale rodzice zabrali mu telefon. Dlatego nie mógł się z tobą kontaktować. Ale podobno tobie też coś wysyłał, chociaż tak mi mówił. Ale wbrew pozorom to-

-Czekaj czekaj. Czyli wrócił?- zapytałem w końcu, bo chyba nie chciałem marnować całą moją przerwę na gadanine Vlada. Sory Vladziu.

-Dwa dni temu odebrałem go z lotniska. Chyba miał nadzieję, że ty też się zjawisz, bo ciągle się gdzieś rozglądał. Słodko byście razem wyglądali- westchnął i posłał mi shiperski wzrok, na co się zarumieniłem. Ale dlaczego? Przecież Victor w tej chwili był dla mnie dosłownie nikim. Więc dlaczego się tak zachowuje?- Chcesz się z nim zobaczyć, tak?- z zamyślenia wyrwał mnie Gabriel, który właśnie pojawił się koło nas. Uśmiech momentalnie znikł mi z twarzy. Chciałem.

Nie, nie chciałem.

A może?

To on mnie zranił, powinienem go olać.

Ale coś nie dawało mi dopuścić mojego umysłu do takich myśli.

-Tak- odpowiedziałem krótko. Szczerze nie chciało mi się dłużej ciągnąć tej rozmowy. Wiedziałem, że w którymś momencie może stać się to dla mnie za dużym stresem i po prostu zacznę płakać. Dlaczego nie wiedziałem wcześniej?

Draw me, please | KyoTen | IE GO |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz