A presto, bellissima.

3K 173 83
                                    



Trzy lata później...

Pole lawendowe wyglądało tak jak za pierwszym razem gdy je zobaczyłam. Słońce zachodziło i dawało przepiękną poświatę. Zapach lawendy przechodził przez moje nozdrza. Czułam się bezpiecznie i wolno. Nic innego się nie liczyło.

Gdy tak oglądałam kwiatki w oddali zobaczyłam samochód, który rozpoznam zawsze. Czarne bugatti. Przejechałam wzrokiem przez samochód szukając go i po chwili zobaczyłam męską sylwetkę ubraną całą na czarno. Nagle nie czułam już lawendy. Czułam mocne męskie perfumy i papierosy.

Zaczęłam powoli kierować się w stronę bruneta. Gdy byłam już naprawdę blisko, a jego zapach był coraz mocniejszy poczułam coś mokrego na twarzy.

- Pluto! - krzyknęłam budząc się - Przestań, już wstaje!

Po chwili Pluto odpuścił i usiadł dumny na łóżku. Pogłaskałam go i wytarłam swoją twarz, która była cała w ślinie w kołdrę.

- Przerwałeś mi sen. - powiedziałam patrzą na czarnego dobermana - Dumny jesteś z siebie?

Pluto zaszczekał i zeskoczył z łóżka wybiegając z pokoju. Pokręciłam głową i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Po mojej lewej stronie zobaczyłam Melona, który sobie jeszcze słodko spał. Popatrzyłam na telefon, który pokazywał godzinę dziewiątą sześć. Napiłam się wody ze szklanki, która stała koło mojego łóżka i po chwili do pokoju wrócił Pluto ze smyczą w pysku.

- Już idę. - powiedziałam i wstałam z łóżka.

Ubrałam jakąś byle jaką bluzę i dresy po czym skierowałam się do przedpokoju by ubrać buty. Zapięłam Pluto i wyszliśmy z mieszkania.

We Włoszech pogoda dopisywała. Słońce tak świeciło, że aż musiałam ubrać okulary przeciwsłoneczne. Weszliśmy do parku obok i spuściłam Pluto, a ja usiadłam na ławce.

Przeprowadziłam się tutaj niecałe trzy lata temu gdy dostałam propozycje bardzo ciekawej pracy. Minusem tego wszystkiego było to, że musiałam wyjechać aż do Europy nie mówiąc nikomu dlaczego.

Zdecydowałam się, ponieważ wiedziałam, że to jeszcze nie koniec wojny. Ja byłam głównym powodem tych wojen, wiec jedyną opcją by moi bliscy byli bezpieczni było wyjechanie.

Spakowałam najważniejsze rzeczy i Melona po czym w środku nocy wymknęłam się z pałacu. Pojechałam do mieszkania mojej mamy i wytłumaczyłam jej, że musze wyjechać bo tak będzie lepiej dla wszystkich. Po mimo tego, że płakała wiedziała, że mnie nie zatrzyma i to jest dobra decyzja.

Całej reszcie zostawiłam list w pałacu. Jedynymi osobami z którymi nadal mam nadal kontakt jest Adi, Leo, Lucas'em i Liv. Shane jak i Nicko nie odezwali się do mnie ani razu odkąd wyjechałam. Rozumiałam to i po mimo tego, że bolało to nie mogłam mieć im tego za złe.

Po dwóch miesiącach mieszkania we Włoszech stwierdziłam, że nie wytrzymam tu sama z Melonem, który jedyne co robi to śpi, sra i je. I tak właśnie w moim życiu pojawił się Pluto. Dwuletni doberman, którego od małego uczyłam obrony i różnych potrzebnych sztuczek w moim świecie.

- Pluto, wracamy! - krzyknęłam i po chwili wielki doberman wybiegł zza krzaków i pojawił się przy mnie - Dobry piesek.

Gdy weszliśmy do mieszkania odrazu włączyłam ekspres by zrobić sobie poranną kawę. Dałam Melonowi i Pluto jedzenie po czym wzięłam swoją kawę i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać poranne wiadomości.

Przez te niecałe trzy lata nauczyłam się dosyć dobrze włoskiego. Chodź i tak głównie posługuje się angielskim.

- Leri sera, ancora una volta, una donna soprannominata Lavender ha ucciso uno dei più grandi spacciatori d'Italia. (Zeszłej nocy po raz kolejny kobieta o pseudonimie Lavender zabiła jednego z największych handlarzy narkotyków we Włoszech.) - powiedziała pani z telewizji na co się lekko uśmiechnęłam - La polizia non è ancora riuscita a catturare Lavender, che sta uccidendo sempre più persone. (Policji nie udało się jeszcze złapać Lavender, która zabija coraz więcej osób.)

Hurt me (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz