Noc była przenikliwie cicha, bezszelestnie idąc ciemnymi uliczkami stolicy słyszalne było jedynie bicie twojego serca. Został kilometr do wyznaczonego miejsca. W tamtym momencie wiedziałaś już, że żaden powóz tam na ciebie nie czeka. Wiadome było, że coś poszło nie tak. Nie zdziwiłaś się, gdy wyjrzałaś zza rogu, a na potencjalnym miejscu, gdzie miała stać bryczka zaprzęgnięta w dwa konie, zobaczyłaś dwóch barczystych mężczyzn. Ich ciemne ubrania ledwo odznaczały się na tle murów kamienic. Rozglądali się, pewnym było, że to właśnie ciebie szukali. Nie zastanawiając się długo zawróciłaś, czas na plan awaryjny. Przyspieszyłaś kroku i ruszyłaś w stronę domu publicznego. Będąc w stolicy dowiedziałaś się o tym miejscu czegoś bardzo interesującego – budynek burdelu przylegał jedną ze ścian do samego muru, pozwoliło to właścicielowi wykopać tam tunel, który służył do nielegalnego przemycania kobiet bez bycia przyłapanym przez Żandarmerię. Za pewną opłatą zostałabyś przepuszczona... chyba. Dodałaś sobie otuchy sprawdzając, czy nóż wciąż znajduje się przypięty do paska twoich spodni.
Budynek z zewnątrz wyglądał bardzo obskurnie, podobnie też pachniał. Pomyślałaś sobie, że to zupełnie jak za starych dobrych czasów w Podziemiu, skrzywiłaś się nieznacznie na tę myśl i pewnym krokiem weszłaś do środka. Twoje nozdrza uderzył mocny zapach różanych perfum oraz potu. Rozejrzałaś się – kilku pijanych mężczyzn bawiących się w towarzystwie bardzo młodych dziewczyn – nic groźnego, poza tym, że gryzło to twoje sumienie, wolałabyś poderżnąć im za to gardła. Odrzuciłaś zbędne myśli i znalazłaś się przy barze. Stał tam starszy mężczyzna, polerował kieliszek i nawet na ciebie nie spojrzał.
- Ile chcesz za wyjście? – spytałaś ściszonym tonem patrząc na niego z kamienną twarzą.
- Nie wiem o czym mówisz, młoda damo – odpowiedział obojętnie, wciąż patrząc na kieliszek, który trzymał w dłoniach. Zmarszczyłaś brwi.
- Doskonale wiesz i mnie przepuścisz. O tym tunelu wiedzą tylko najbogatsze szychy z tego zapchlonego miasta. Czy ja ci na kogoś takiego wyglądam? Nie. A co to dla ciebie oznacza? Że informacja o twoim nielegalnym biznesie wyszła dalej niż powinna. Już rozumiesz dlaczego masz mnie przepuścić?
Mężczyzna podniósł na ciebie wzrok. Miał zaskakująco spokojny wyraz twarzy. Odłożył kieliszek i machnął ręką w geście, abyś za nim poszła. Zacisnęłaś dłoń na swoim nożu i podążyłaś w tym samym kierunku. Przeszliście przez czerwoną kurtynę, kilka pokoi i drewniany korytarz, który bardziej przypominał wnętrze kopalni niż budynek. Zatrzymaliście się przed małymi drzwiczkami zamkniętymi na ogromną, mosiężną kłódkę.
- Dwieście – oznajmił oschle i spojrzał ci w oczy z pogardą.
- Tssk – syknęłaś i odpięłaś od paska sakiewkę. Zabrzęczała cicho, gdy podałaś ją mężczyźnie. Uśmiechnął się czując na dłoni jej ciężar.
- Tędy. Pięćset metrów tunelem, na końcu jest drewniana klapa. Potem jesteś wolna – oznajmił podczas przekręcania klucza. Kłódka otworzyła się, a ten rozpalił dla ciebie pochodnię. – Przyda ci się światło, słodziutka.
Wzięłaś od niego kij i bez słowa przeszłaś przez drzwiczki. Tunel wcale nie był taki niski, nawet nie musiałaś się schylać. Spojrzałaś przed siebie, to jak długi i ciemny był ten korytarz spowodowało u ciebie ciarki.
- Nie pozwól, aby pochodnia zgasła, nie wiesz co może cię czekać w środku – oznajmił drwiąco i zamknął za tobą drzwi. Trzasnęły głośno, co odbiło się echem od ścian przejścia.
Przeklnęłaś siebie samą pod nosem. Wolałaś mieć to już za sobą, ruszyłaś przed siebie najpewniejszym krokiem na jaki było cię stać. Pochodnia pozwalała ci zobaczyć, to co cię otaczało – drewniane podpory sufitu opierały się o ściany zarówno po lewej jak i po prawej. Było to wręcz monotonne, im dłużej szłaś tym dziwniejsze wrażenie odczuwałaś. Twoja intuicja dała ci znać, żołądek skręcił się w uczuciu niepokoju. Stawiałaś coraz to ostrożniejsze kroki, gdy nagle poczułaś jak ziemia lekko drga pod twoimi stopami. Potem regularny dźwięk, stukot, który nasilał się coraz bardziej. Nagle kilka grudek ziemi zsypało ci się na włosy. Konie. Ktoś nad tobą przejechał. Dwie osoby. Wyciągnęłaś nóż i przyspieszyłaś kroku. Wiedziałaś, że mężczyzna zza baru pewnie zaplanował to wszystko. Oszukał cię, cholera.
Stanęłaś pod drewnianą klapą, która była wyjściem. Nasłuchiwałaś. Cisza. Ostrożnie wyślizgnęłaś się z tunelu. Nim jednak zdążyłaś się obejrzeć, ktoś złapał cię w bardzo silnym uścisku. Ramię zacisnęło się na twojej szyi, a dłoń zakryła usta, abyś nie mogła krzyknąć. Zaczęłaś się szarpać, całą siłą jaką tylko miałaś w ciele. Bez skutku. Uścisk jedynie zacisnął się mocniej.
- Ha! Jack, patrz, silna dziewczynka się nam trafiła – powiedział mężczyzna, który cię dusił.
- Widzę, a teraz zamknij się i ją wykończ. Nie jest na tyle ładna, aby zatrzymać ją w burdelu. Z resztą, kto by chciał tak silną babę – mówiąc to splunął ci pod nogi.
Walcz. Walcz. Walcz.
Miałaś wrażenie, że twoje serce zaraz przebije się przez kości, skórę i mięśnie, że wyskoczy z klatki piersiowej.
Walcz. Walcz. Walcz.
Jestem dumny z twojej woli walki. Oddałaś serce sprawie, Hermio. – w twojej głowie zagrzmiały te słowa, zupełnie jakby on stał tu obok. Erwin. Twoje oczy zrobiły się wilgotne.
Walcz...
Szarpnęłaś za rączkę noża i z całym impetem zamachnęłaś się na mężczyznę, który cię trzymał. Trafiłaś. Uścisk zelżał. Wyślizgnęłaś się. Wdech. Wydech. Oddychasz. Krzyk. Kręci ci się w głowie.
- Agh! Jack... ta dziwka... moje oko! – wydarł się ten pierwszy.
Szybko odnalazłaś wzrokiem drugiego mężczyznę, stał trzy metry od ciebie. Patrzył na ciebie nienawistnym wzrokiem, wyciągnął zza płaszcza rewolwer. Wycelował. Za wolno. Byłaś już przy nim. Wytrąciłaś mu broń z dłoni. Zadałaś mocny cios w brzuch. Jeden. Drugi. Trzeci. Poczułaś uderzenie w głowę. Mocne uderzenie. Zachwiałaś się. Ten pierwszy otrząsnął się i zadał ci cios. Poczułaś jak krew płynie ci cienkim strumieniem ze skroni. Cięcie. Przecięłaś jedną z głównych żył na jego ręku. Wrzasnął. Obróciłaś się szybko i pobiegłaś w stronę ich koni. Odwiązałaś jednego z nich i odjechałaś galopem. Wiedziałaś gdzie jechać. Baza Zwiadowców numer cztery.

CZYTASZ
Czemu wybrał ciebie? - Armin Arlert x Reader (+ Erwin x Levi)
FanfictionZostajesz wysłana na ważną misję do stolicy. Przez specyficzny charakter twojego zadania musisz pozostać tam na miesiąc. Życie jednak lubi być przewrotne, podczas twojego pobytu w Mitras dzieje się coś co wywraca twoją rzeczywistość do góry nogami...