4. Raport

18 3 0
                                    




Jakiś czas później Levi zostawił ją samą. Leżała jeszcze chwilę na niezbyt wygodnym szpitalnym łóżku – musiała ułożyć sobie myśli, aby w dobrej kolejności powiedzieć dziś wszystko, czego tylko dowiedziała się przez ostatni miesiąc. To był pierwszy raz odkąd miała dwanaście lat, gdy poczuła chęć zbuntowania się przeciw rozkazom.

Chwilę później dopinała już guzik spodni od jej munduru. Wydawał się luźniejszy niż ostatnio, gdy miała go na sobie. Wcale jej to nie zdziwiło. Poprawiła marynarkę z symbolem Korpusu Zwiadowczego i wyszła powolnym krokiem ze skrzydła szpitalnego. Rozejrzała się po korytarzu. Tak. Baza zwiadowcza numer cztery. Pomyślała, że dawno jej tu nie było. Nic się nie zmieniło. Kamienne ściany, taka sama posadzka, uchwyty na lampy zarówno po prawej jak i lewej stronie ściany. Levi wciąż pilnował, aby skrupulatnie zmiatać z nich kurz i pajęczyny. Wewnątrz czuć ten sam chłód, który dawał jej i innym żołnierzom ukojenie w gorące dni. Dalej pachnie tu starym drewnem, gdy mija się pokoje o dębowych drzwiach. Dotarła pod gabinet dowódcy. Wdech, wydech. Zapukała.

- Proszę – usłyszała stłumione przyzwolenie Hange.

Z zawahaniem otworzyła drzwi. Weszła do środka. Na kilka sekund zaparło jej dech. Półki na książki, szafki na raporty, biurko, krzesło, fotel, okno, świecznik. Tego wszystkiego używał kiedyś Erwin. Kilka lat temu, gdy ostatni raz tu była, przychodziła po treningu popatrzeć jak dowódca używa każdej części tego pokoju na swój własny ułożony sposób. Dziś jednak ujrzała bałagan. Właściwie, pierwszy raz jest tu tak brudno. Stała tak i wpatrywała się w te przedmioty. Poczuła nagłą falę bezradności. Serce przyspieszyło.

- Cieszę się, że przyszłaś. Dziękuję, że dałaś radę, pomimo tego jak wróciłaś z misji – powiedziała Hange, wpatrując się w nią jednocześnie bardzo intensywnie spod swoich okularów. Na pewno dostrzegła każdą emocję, która przeplotła się w tym momencie przez serce Hermii.

- Był to mój obowiązek – odpowiedziała patrząc w końcu na kobietę. Zasalutowała, gdy zorientowała się, że wcześniej pominęła ten krok bycia żołnierzem. Przyjęła obojętny wyraz twarzy zaraz po tym, gdy jej ręce wróciły do regularnej, swobodnej pozycji. Obiecała sobie, że od teraz nie pozwoli sobie na emocje, póki jest na służbie, zachowa się możliwie najbardziej profesjonalnie.

- Proszę, usiądź – Hange wskazała dłonią na materiałowy fotel. – Nasz lekarz, Glover, poprosił mnie, abyś siedziała. Doznałaś wczoraj wstrząśnienia mózgu, no i masz też stłuczone żebra. Ha, lepiej, abyś nie mdlała w połowie opowiadania historii – uśmiechnęła się do niej, to bardzo w jej stylu.

Hermia bez słowa usiadła. Wyparła z głowy wszystkie myśli, które wiązały się z przeszłością.

- Zaraz przyjdzie do nas Levi, wybrałam go, aby też słuchał tego co nam powiesz, bo zakładam, że masz nam wiele do powiedzenia – brązowowłosa ciągnęła dalej. – Będzie tu też jeszcze jedna osoba, którą wyznaczyłam. Jego zadaniem będzie spisanie raportu.

- Kto to taki? – spytała dziewczyna, aby jakkolwiek podtrzymać rozmowę, nie chciała być aż tak oschła.

- Armin Arlert – odparła tym samym tonem Hange.

Armin? Hermia spojrzała się na dowódcę pytającym wzrokiem. Przypomniawszy sobie o wcześniejszym postanowieniu dotyczącym okazywania emocji, wróciła z powrotem do neutralnego wyrazu twarzy. Na jej szczęście, Hange notowała coś w tej chwili na jednej z kartek leżących na jej biurku. Wypuściła powoli powietrze nosem. Przeżył? Jest cały i zdrowy? Hermia uśmiechnęła się w duchu i podziękowała sobie za to, że pomagała mu w fizycznych ćwiczeniach podczas szkolenia w Korpusie Treningowym. A może nie walczył, tylko pomagał w sprawach taktycznych? Zaprzeczyła sobie, przecież on za każdym razem pchał się do walki, aby udowodnić sobie i innym swoją siłę. Hermia uważała, że nie musi tego robić, nigdy mu tego nie powiedziała, ale energia inteligencji oraz determinacji, która od niego biła była odczuwalna przez każdego. Chłopak zawsze był dla niej promyczkiem radości, źródłem wręcz dziecięcej niewinności i marzeń. Przypomniała sobie ich pierwsze rozmowy, gdy byli jeszcze kadetami. Niewinne zamienienie ze sobą kilku słów. Doskonale pamiętała, jak obserwowała kątem oka zestresowanego, niskiego chłopca, który zbierał się dobre pięć minut, aby podejść do niej i poprosić o pomoc z materiałem teoretycznym, który mieli opanować na jeden z testów. Myśl jaka pojawiła jej się wtedy w głowie to, że jest on zupełnym przeciwieństwem wszystkiego, co tylko znajduje się w Podziemiu. Z każdą ich interakcją nasilała się siła tej sentencji, która pojawiła się w jej umyśle. Dlatego tak bardzo go polubiła i cieszyła się, gdy mogła mu pomóc, czy spędzić z nim chwilę czasu. Jego opowieści, spostrzeżenia, emocje, to wszystko nauczyło ją nowego spojrzenia na świat. Lepszego spojrzenia. Pozwolił jej zobaczyć dobro w tym co ją otacza. Stworzył w jej sercu miejsce na współczucie i marzenia. Zasadził ziarenko nadziei, które wraz z biegiem lat kiełkowało, nawożone przez dobroć Armina. Minął tylko miesiąc odkąd ostatni raz go widziała, jednak czuła, że było to o wiele więcej. Może to dlatego, że przed jej wyjazdem chłopak tak wiele pomagał w taktycznych sprawach wojskowych? Ich kontakt zdecydowanie osłabł już pół roku wcześniej. Zdystansowali się, nie z ich wyboru. Hermia doskonale pamiętała jak bardzo brakowało jej tego wszystkiego, co chłopak wnosił do jej rzeczywistości.

Czemu wybrał ciebie? - Armin Arlert x Reader (+ Erwin x Levi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz