rozdział 9- Maya

48 4 4
                                    

Winston

-– Coś ty odjebał Winston. Ściągają mnie z urlopu. Nowy szef jest wkurwiony, bo brakuje techników. – gdy tylko weszłam do domu zawitała mnie Harper. Bardzo miłe powitanie. 

 – co im powiedziałaś?– powiedziałam, że nie mogę przyjechać, bo nie ma mnie w kraju.– bardzo dobrze, bo mam plan, który musimy wcielić jak najszybciej w życie. – powiedziałem i wtedy do salonu wszedł Ares, którego ubrania były całe we krwi. 

 – Jezus. – powiedziała Harper. Harper była przejęta stanem Aresa ja niekoniecznie. Wiedziałem, że ten młody szczyl nie da sobą pomiatać i jego przeciwnicy zapewne wyglądają gorzej.

 – kto? 

 Ares ściągnął koszulkę, a Harper poszła po płyn dezynfekujący i bandaże, chociaż na te małe przetarcia lepsze byłyby plastry.

 – co kto? Braciszku no co ty chyba nie myślisz, że ktoś mnie napadł. Najpierw byłem na spotkaniu z bardzo fajna osoba – uśmiechnął się na samo wspomnienie.

 Harper zapewne w głowie miała już swoje pomyślenia, kto to może być, ale ja nie próbowałem nawet się domyślić. Ważne, że on jest szczęśliwy.

 – a później tak się składa, że przejeżdżałem obok klubu tam, gdzie teraz mieszka Darcy i no tak jakoś wyszło, że mamy mały problem.

 – co zrobiłeś? – próbowałem zachować spokój, chociaż znając Aresa wplątał nas w coś, z czego trudno będzie wyjść. 

Chociaż my lubimy kłopoty. Od dawna nie było miesiąca e, którym któreś z nas nie wpadło w kłopoty. Częściej to ja ratowałem Aresa, chociaż zdarzało się też, że to on ratował mnie.

 Chociaż wbrew pozorom częściej ratowałem ja jego. 

 – no bo wszedłem tak się rozejrzeć w do klubu Amory i tak się składa, że oni też tam akurat byli i mnie rozpoznaliiiii – specjalnie przedłużył ostatnią literę. – no to ten stary wysłał swoich ludźmi na mnie to ja się broniłem, tak jak mnie uczyłeś z tym nożem, dlatego tak dużo krwi jest na moich ubraniach, ale problem największy jest taki, że Darcy i Amora spierdolili do Mediolanu. – powiedział na jednym wdechu.

 – ja pierdolę. – podsumowała Harper. 

 – ty jesteś jakiś niedorobiony, czy co? Mogłeś zginąć. 

 – ssij palę Winston. Chociaż wiemy, gdzie musimy pojechać. 

 – ale nie pojedziemy tam tylko we trójkę. Potrzebujemy jeszcze jednej osoby, bo mam pewnie plan. Kryminalistko ty chcesz dokonać ostatecznej egzekucji? – zapytałem. 

 – Mhmm– kiwnęła głową.– to tak my będziemy osłaniać was jako snajperzy, a wy wejdziecie i zrobicie to, co do was należy. 

 – czekaj, czekaj, jak ty to sobie wyobrażasz. Skąd weźmiesz osobę godną zaufania, która będzie chciała nam pomóc. 

 – Maya.

Maybe kill he [ W Trakcie Przed Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz