Winston
-– Coś ty odjebał Winston. Ściągają mnie z urlopu. Nowy szef jest wkurwiony, bo brakuje techników. – gdy tylko weszłam do domu zawitała mnie Harper. Bardzo miłe powitanie.
– co im powiedziałaś?– powiedziałam, że nie mogę przyjechać, bo nie ma mnie w kraju.– bardzo dobrze, bo mam plan, który musimy wcielić jak najszybciej w życie. – powiedziałem i wtedy do salonu wszedł Ares, którego ubrania były całe we krwi.
– Jezus. – powiedziała Harper. Harper była przejęta stanem Aresa ja niekoniecznie. Wiedziałem, że ten młody szczyl nie da sobą pomiatać i jego przeciwnicy zapewne wyglądają gorzej.
– kto?
Ares ściągnął koszulkę, a Harper poszła po płyn dezynfekujący i bandaże, chociaż na te małe przetarcia lepsze byłyby plastry.
– co kto? Braciszku no co ty chyba nie myślisz, że ktoś mnie napadł. Najpierw byłem na spotkaniu z bardzo fajna osoba – uśmiechnął się na samo wspomnienie.
Harper zapewne w głowie miała już swoje pomyślenia, kto to może być, ale ja nie próbowałem nawet się domyślić. Ważne, że on jest szczęśliwy.
– a później tak się składa, że przejeżdżałem obok klubu tam, gdzie teraz mieszka Darcy i no tak jakoś wyszło, że mamy mały problem.
– co zrobiłeś? – próbowałem zachować spokój, chociaż znając Aresa wplątał nas w coś, z czego trudno będzie wyjść.
Chociaż my lubimy kłopoty. Od dawna nie było miesiąca e, którym któreś z nas nie wpadło w kłopoty. Częściej to ja ratowałem Aresa, chociaż zdarzało się też, że to on ratował mnie.
Chociaż wbrew pozorom częściej ratowałem ja jego.
– no bo wszedłem tak się rozejrzeć w do klubu Amory i tak się składa, że oni też tam akurat byli i mnie rozpoznaliiiii – specjalnie przedłużył ostatnią literę. – no to ten stary wysłał swoich ludźmi na mnie to ja się broniłem, tak jak mnie uczyłeś z tym nożem, dlatego tak dużo krwi jest na moich ubraniach, ale problem największy jest taki, że Darcy i Amora spierdolili do Mediolanu. – powiedział na jednym wdechu.
– ja pierdolę. – podsumowała Harper.
– ty jesteś jakiś niedorobiony, czy co? Mogłeś zginąć.
– ssij palę Winston. Chociaż wiemy, gdzie musimy pojechać.
– ale nie pojedziemy tam tylko we trójkę. Potrzebujemy jeszcze jednej osoby, bo mam pewnie plan. Kryminalistko ty chcesz dokonać ostatecznej egzekucji? – zapytałem.
– Mhmm– kiwnęła głową.– to tak my będziemy osłaniać was jako snajperzy, a wy wejdziecie i zrobicie to, co do was należy.
– czekaj, czekaj, jak ty to sobie wyobrażasz. Skąd weźmiesz osobę godną zaufania, która będzie chciała nam pomóc.
– Maya.
CZYTASZ
Maybe kill he [ W Trakcie Przed Korekta]
Romance" zabić lub zostać zabitym, takie jest prawo a litosc jest oznaką słabości" Ludzie zastanawiają się co się stanie gdy morderca zmieni się w ofiarę, teraz usłyszą odpowiedź. Przeszłość powróciła a małżeństwo Hestblack musi z nią walczyć. Gdy tajemnic...