Severus Snape dawno nie widział panny Granger. Co prawda, nie dowidział od jadu Nagini, ale wzrok miał. Musiał go jednak mylić. Stała się taka...dorosła. Jakby od wojny nie minął ani rok ani dwa a co najmniej pięć. Na ustach miała uśmiech a w postawie pewność siebie, ale jej oczy były zmęczone. Zaokrągliła się na szczęście, odkąd ostatni raz ją widział.
Pamiętał, że tuż po wojne i w trakcie, przypominała mu młodego siebie. Wtedy we Wrzeszczącej Chacie, oprócz determinacji i wiary w dobro, biło od niej cholerne wycieńczenie i chęć ucieczki. Znał to. Znał, aż za dobrze.
Zlustrował ją wzrokiem, unosząc brew. Trzymał maskę obojętności a każdą głoskę cedził, patrząc na nią srogo. Ale nie mógł przecież zapomnieć jej listu. Stała tak sobie, pyskata i pewna siebie, aż miał ochotę ją ukrócić.
- nie przewiduję taryfy ulgowej podczas naszych praktyk. - ostrzegł, jakby tylko czekał na to, że ona w ostatniej chwili się wycofa. Bardzo rozpraszały go jej włosy. Nadal były dzikie i kręcone, ale jakieś takie... martwe. Może rzuciła na siebie zaklęcie Glamour? Albo użyła za dużo Ulizanny, albo...Dlaczego w ogóle o tym myślał? Miał ochotę dotkąć tych włosów, rozwalić je i uczesać na nowo, w ciasny kok, który nie zajmie się ogniem, podczas warzenia mikstur. Jednej z niewielu rzeczy, które dawały mu prawdziwe szczęście. Uwielbiał tworzyć eliksiry...i tęsknił za dzieleniem się z kimś odkryciami i przepisami, ale nawet pod wpływem Crucio, by się do tego nie przyznał.
- widzimy się jeszcze dziś, po kolacji. - powiedział twardo i opuścił gabinet, czując jak się dusi. Dusił się powietrzem, realnością sytuacji i tym, że wszystko dzieje się naprawdę. Jego dotychczasowe życie było przetrwaniem od misji do misji, wypełniał rozkazy, robił, co musiał i czasami spał. Teraz miał sam podejmować decyzje? Mógł odrzucić lub przyjąć prośbę panny Granger i z jakiegoś powodu ją przyjął, choć wcale nie miał na to ochoty. Może to ten durny zeszyt. Tak, to zeszyt, który mu podarowała. Był tak gustowny, że sprawił cud, Severus Snape wyszedł ze swojej nory, przestał gdybać nad śmiercią i udał się do Hogwartu.
Powrót do jego dawnych komnat przyniósł mu ulgę lub coś w jej rodzaju. Jego lochy były zimne, mocne i pełne tajemnic. Wszystko zostało dokładnie, tak jak to zostawił. Przyjechał tu z zaledwie jedną skórzaną walizką i torbą eliksirów, które uwarzył. Severus Snape nie był człowiekiem, posiadającym dużo dóbr materialnych. W zasadzie, to nie miał nic. Był czterdziestolatkiem i miał pieniądze, ale nie miał powodu ani chęci wydawania ich. Nie wiedział nawet na co mógłby je wydać, zresztą nie zasługiwał na rzeczy. Miękki koc i kapcie były w jego umyśle czymś iście patetycznym. Nigdy nie wiedział, jak Minerwa czy taka choćby irytująca Molly Weasley, robi z domu dom. Jego lochy były piękne, ale nie były domem. W zasadzie to nie miał domu. Włożył do szafy swoje trzy szaty nauczycielskie, buty wyjściowe i buty zwykłe. Cztery T-shirty, zupełnie mugolskie i dwie pary ciemnych spodni. Jedne dresy. Na półki pełne książek, dołożył ich jeszcze więcej, zdmuchując kurz. Kazał rozpalić sobie ogień w kominku i postawił zdjęcie Lily na szafce nocnej. Koniec jego rzeczy, nie miał ich więcej. Różdżka smutno leżała sobie na biurku. Nie było sensu noszenia jej, skoro nie mógł jej użyć.
Godziny jak zwykle nie mogły sobie mijać w sposób normalny, musiały albo biec, przemykać mu pod haczykowatym nosem i muskać zaledwie albo nieznośnie, mozolnie się ciągnąć, dręcząc go i nudząc. Tym razem wybrały to drugie, więc postanowił spożytkować wydłużający się czas i czytać, aż do przybycia Panny-Wiem-To-Wszystko. Wiedział, że Minerwa na pewno ją właśnie przetrzymuje i karmi, jak to miała w zwyczaju. Musiała wszystkich niańczyć, więc cieszył się, że chwilowo znalazła sobie inny obiekt swojej wątpliwie przyjemnej troski. Prychnął, mimo że siedział sam.
CZYTASZ
Człowiek, który nigdy nie żył. HGSS
Fanfiction"Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Tak i więc trwają: wi...