Prolog

514 38 30
                                    

Jungkook, pov.

Uciekałem nocą po ruinach starego zamku przed kilkoma mężczyznami wyposażonymi w długie, ostre miecze.

Schowałem się za ścianą i wychyliłem się tylko raz by zobaczyć jak daleko są. Przez ciemność, która mnie otaczała nie byłem w stanie niczego takiego dostrzec.
Musiałem polegać tylko na swoim słuchu, wziąłem głęboki wdech i przymknąłem oczy starając się wsłuchać w otaczającą mnie ciszę. Usłyszałem ciche kroki w oddali.
Zacisnąłem mocniej dłonie na torbie, którą miałem przewieszoną przez ramię a w niej miałem skradzioną koronę królewską. Na chuj mi to było? Gdybym tego nie skradł pewnie bym dożył do poranka.
Odwróciłem się znowu wychylając twarz akurat w momencie w którym poczułem zimne ostrze tuż przy swojej szyi.

- Kurwa...- zakląłem pod nosem widząc przed sobą strażników, jeden z nich trzymał pochodzenie dzięki czemu mogłem dostrzec ich wkurwienie na twarzy.
Nie dobrze...

- No właśnie, kurwa. Oddawaj koronę.- usłyszałem nieprzyjemny głos strażnika a jego ostrze nie poruszyło się nawet na milimetr od mojej skóry. Drżącymi dłońmi otworzyłem torbę powoli wyciągając z niej błyskotkę.

- Zachciało ci się rozboju w biały dzień...- prychnął strażnik kiwając głową na swojego towarzysza, który podszedł do mnie po koronę.

- Pragnę zauważyć, że jest noc.- odparłem cicho spoglądając w strażnika, chciałem go jakoś rozbawić, ale on chyba nie miał zbytnio ochoty na żarty.

- Nie wkurwiaj mnie, za kradzież korony królewskiej czeka cię kara śmierci poprzez powieszenie na dziedzińcu królewskim.- powiedział i odsunął się ode mnie a ja poczułem, że w końcu ten jego pierdolony nóż odsunął się od mojej szyi.
Prędzej kurwa sam sobie odbiorę życie niż pozwolę im się dać powiesić.

- Ta? To zajebiście.- mruknąłem zły gdy jakiś strażnik do mnie podszedł wykręcając mi dłonie pod nienaturalnym kątem by je mocno związać. Sapnąłem z bólu czując jak sznur boleśnie wbił się w moje nadgarstki.

- Pójdziesz z nami, a jutro z samego rana oddasz życie za swoje występki.- odparł zły strażnik, przeszedłem kawałek razem z nimi i gdy oni wsiedli na swoje konia a ja musiałem iść za nimi jak pierdolony pies troszeczkę się wkurwiłem...
Nawet bardziej niż troszeczkę.

- A co ja pies?- zapytałem zły gdy po jakimś kawałku nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa. - Mam zacząć szczekać?- mruknąłem zły gdy prawie się potknąłem na prostej powierzchni.
- Mogę was obszczekać a potem na was naszczać.- prychnąłem zły chcąc ich wyprowadzić z równowagi.
Już i tak nic nie uchroni mojego losu.

- Zamknij się.- mruknął strażnik i uderzył mnie w tył głowy. Uniosłem wzrok spoglądając w jego stronę.

- Szczekaj jak tylko sobie chcesz i kiedy chcesz, nic już cię nie uratuje.- prychnął mężczyzna ściskając dość mocno sznur na którym byłem prowadzony.
Nie odzywałem się już nic, gdy zostałem zaprowadzony pod bramy królestwa czułem jak każdy strażnik patrzył się na mnie z głupawym uśmieszkiem. Dobrze wiedzieli co się ze mną jutro stanie.
Zaprowadzili mnie do jednego z lochu i gdy wprowadzili mnie do środka w końcu rozwiązali moje dłonie.

- Wyśpij się, jutro twój wielki dzień.- zaśmiał się szyderczo zamykając moją celę, przewróciłem oczami i usiadłem na posadzce spoglądając tępo w sufit.
Wielki dzień...

Czy czułem strach? Nie za bardzo, musiałem po prostu ponieść konsekwencje za swoje zachowanie. Gdybym nie dał się złapać pewnie bym przeżył, a teraz? No cóż, chwilę sobie powieszę a potem będzie koniec. Nie mam się nad czym użalać.
Następnego dnia z samego rana zostałam wyciągnięty z celi i jak psa pchnęli mnie przez co prawie upadłem. Inny strażnik związał mi ręce.

- Problemy z chodzeniem?- prychnął niezadowolony strażnik, przewróciłem oczami na jego słowa i pozwoliłem się normalnie wyprowadzić na królewski dziedziniec. Sporo osób się zebrało na moją egzekucję.

- Sporą rzeszę idoli masz.- prychnął strażnik prowadząc mnie przed niewielki stołek, kazali mi na nim stanąć a potem poczułem jak gruby sznur zaciska się lekko wokół mojej szyi.
Odwróciłem głowę widząc jak para królewska stoi na swoim balkoniku i z uwagą mi się przyglądają. Zajebiście...
Nawet oni będę się temu przyglądać.

- Widzę...- mruknąłem niezbyt sceptycznie nastawiony co do tego.
Już bym wolał jakby wczoraj władowali mi miecz prosto w serce. Rozumiałem jednak, że chcieli pokazać całemu królestwu jak kończą złodzieje.

- Masz jakieś ostatnie życzenie?- zapytał niezbyt w dobrym humorze strażnik, spojrzałem na niego z uwagą i uniosłem lekko brew przyglądając się mu.

- W sumie to mam.- odparłem i przywołałem na twarzy głupkowaty uśmiech.
- Mów.- zarządził stając za mną gotowy do kopnięcia stołka.

- Jeszcze wrócę i wyrucham ci córkę.- powiedziałem śmiejąc się cicho. Mężczyzna wkurwił się na tyle, że nie czekając na pozwolenie kopnął stołek a ja poczułem jak sznur zaciska się na mojej szyi odcinając mi dostęp do tlenu.
Moje oczy zaszły mgłą a po kilku sekundach nie czułem już nic.
Z nieznanej mi przyczyny pojawiłem się obok mojego zwisającego ciała, strażnik i reszta wydawali się mnie nie zauważyć a ja patrzyłem na moją twarz pozbawioną życia. Można powiedzieć, że wyszedłem z siebie.




Slaughter. / TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz