Nie miałam pojęcia, co robię, gdy szukałam w ciemności pierwszego wolnego pomieszczenia. Zaczęłam panikować, aż trafiłam dłonią na klamkę, która za sprawą delikatnego nacisku otworzyła się i wpuściła mnie do środka.
Zamknęłam za sobą drzwi i opadłam na drewnianą podłogę. Próbowałam uspokoić przyśpieszone tętno i policzyć powoli do dziesięciu, a następnie zrobić to po raz kolejny, aż ponownie mogłam oddychać.
Dopiero później, gdy minął pierwszy szok i uczucie paniki zaczęło opuszczać moją głowę, zaczęłam analizować, co się wydarzyło. Nie miałam pojęcia, jak to było możliwe, by Kaden pojawił się na imprezie inauguracyjnej zorganizowanej dla studentów Princeton. Chociaż domyśliłam się prawdy, trzymałam się kurczowo myśli, że został osobą towarzyszącą i nie będę go mijała na wydziałowych korytarzach. Nie brałam pod uwagę innego scenariusza. Miał się przenieść na drugi koniec kraju, daleko ode mnie. Wierzyłam w to przez ostatnie miesiące. Myśl, że znajduje się przynajmniej osiem godzin drogi samolotem ode mnie, podnosiła mnie na duchu. Aż do teraz.
- Nie, nie, nie – powiedziałam do siebie i pokręciłam głową.
Nie tak miał wyglądać plan. Nie minął nawet pierwszy dzień nowego roku akademickiego, a już zdążył się rozsypać. Z mojego opanowania nie został nawet ślad. Starałam się trzymać emocje na wodzy, ale udawało mi się to wyłącznie wtedy, gdy Kaden znajdował daleko. Bałam się, że zamiast palącej nienawiści i poczucia zdrady, zostanie wyłącznie tęsknota. To mnie niepokoiło najbardziej.
- Chciałem powiedzieć, że tutaj nie można wchodzić, ale zmieniłem zdanie. – Usłyszałam znienacka męski głos, który wyłonił się z mroku pomieszczenia. – Wyglądasz, jakbyś potrzebowała chwili dla siebie.
Drgnęłam i podniosłam się na nogi, a chłopak w tym czasie zapalił lampkę znajdującą się na niewielkim stoliku.
- Przepraszam. Myślałam, że jestem sama – mruknęłam z zaskoczeniem i rozejrzałam się pośpiesznie.
Zorientowałam się, że trafiłam do osiemnastowiecznej biblioteki, gromadzącej wiele starodawnych wydań książek, ułożonych w równych rzędach na ciemnych brązowych regałach.
- Impreza odbywa się na dole – dodał i przyjrzał mi się dokładnie, jakby zastanawiał się, czy wszystko było ze mną w porządku i nie załamię się na jego oczach. – Wstęp do tego pomieszczenia mają wyłącznie członkowie bractwa.
- Domyślam się, że do niego należysz?
- Wszystko na to wskazuje, że tak. – Po raz pierwszy kąciki jego ust uniosły się nieznacznie do góry, a ja odetchnęłam z większą swobodą, gdy przestał być tak oficjalny.
- Nie planowałam się wkraść do biblioteki. To czysty przypadek. Szukałam miejsca, w którym... - zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć.
- Mogłaś się schować?
- Coś w tym stylu – mruknęłam i zdobyłam się na odwagę, by na niego spojrzeć.
Na jego dłuższe blond włosy opadające na czoło i oczy w podobnym odcieniu, co moje. Gdybym spotkała go na dole, od razu zauważyłabym, że należał do bractwa. Tylko kilka osób porzuciło swobodny styl, na rzecz drogich wełnianych marynarek z emblematem Cottage Club i ciemnych dopasowanych spodni, tak bardzo odbiegających od klasycznych dżinsów.
- Tak podejrzewałem. Imprezy potrafią być przytłaczające.
- Dlaczego nie jesteś na dole? – zapytałam z większą śmiałością.
- Może z tego samego powodu, co ty? – mruknął cicho i przybliżył się do mnie, aż dzielący nas dystans zaczął się zmniejszać. – Może pilnuje zbłąkanych studentek, które zapuszczają się w nieznane tereny, w których nie powinny się znaleźć? Wybierz jedną z dwóch odpowiedzi.

CZYTASZ
Toms River Broken Hearts
Teen FictionJak cienka jest granica między prawdziwą miłością, a nienawiścią? Thea Everett udowadnia, że szybko można ją przekroczyć i dać się pochłonąć uczuciom odbierającym dech w piersi. Kaden Maxwell uratował ją w młodości i wypełnił pustkę po stracie najbl...