Rozdział trzydziesty ósmy

377 28 16
                                    

Dylan

– Ja pierdole. – Uśmiecham się do telefonu. – Ricardo, sukinsynu żyjesz!

– Ha,ha,ha! No, kurwa, a jak! – Rico śmieje się do telefonu. – Boże, jak dobrze słyszeć znajomy głos! Stęskniłem się za wami!

Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Ten telefon naprawdę mnie cieszy i napawa nadzieją, że wszystko się ułoży. Miłe uczucie ogarnia moje ciało. Lubię tego dupka i cieszę się, że jest cały i zdrowy.

– Ja też się cieszę, że cię słyszę, naprawdę. Gdzie ty się podziewałeś tyle czasu?!

– Tropiłem tę wredną pindę. Było ciężko, ale nie zgadniesz. Wracam z wiedźmą do domu! – Słyszę w głosie przyjaciela ekscytację co również i mnie się udziela. – Będę za cztery dni. Wracam stary, czekajcie na mnie.

– Wyprawię ci takie przyjęcie powitalne, że zapamiętasz je do końca życia.

– Nie mogę się doczekać, aż napije się wódki z przyjaciółmi. Mam dość picia samemu. A właśnie, co u mojej królowej? Nie mogę się do niej dodzwonić.

Nagłe szczęście i ekscytacja znika w sekundę, zaraz po pytaniu Rica. Czuje ucisk w żołądku i zastanawiam się, czy go okłamać, czy może powiedzieć prawdę. Wybieram tę pierwszą opcję.

– Rita jest bardzo zajęta. Sofii jest z nami i poświęca jej dużo czasu...

– Fee wróciła do domu?! Jasna cholera, co jeszcze mnie ominęło?!

– Nasłuchasz się, jak wrócisz. Chociaż uważam, że każdy będzie ciekawy twojej historii. Tyle tygodni poza domem, na pewno masz co opowiadać. – Uśmiecham się sarkastycznie. Chce skończyć tę rozmowę. Nie chcę go okłamywać i wciągać się bardziej w te kłamstwa.

– Cieszę się, że zdążę na urodziny Rity. Możesz jej przekazać, że wiozę jej najlepszy prezent z drugiego końca świata!

Rico śmieje się szczęśliwy do słuchawki, a mnie ściska w żołądku od tego, jak się rozczaruje, kiedy wróci. Ściskam mocno powieki i biorę głęboki oddech. Przyjaciel jeszcze coś do mnie mówi, ale niestety nie skupiam się na tym.

– Rico, mamy tu małe zamieszanie... muszę kończyć. Przepraszam. Czekamy na ciebie.

– Em, jasne, rozumiem. No nic, do zobaczenia za kilka dni. Jak będę blisko, dam znać.

– Super, uważaj na siebie.

Kończę połączenie i wyłączam telefon. Nie chcę, żeby ktoś mi teraz przeszkadzał. Wieczorem pomyślę nad tym, jak to wszystko odkręcić.

Biorę głęboki wdech i w końcu naciskam na klamkę.

– Długo każesz na siebie czekać.

Od progu wita mnie surowy głos lekarki. Liczę w głowie do pięciu i wchodzę pewnie do środka.

– Bez twojej zgody nie mogę nic zrobić. Dziś lekko mi to utrudniasz. – Sarkastyczny uśmiech gości na twarzy czterdziestoletniej latynoski.

Ignoruje to oraz jej ton. Staram się nie wkurzyć i zachować spokój. Odkładam kwiaty na stolik koło łóżka Rity, ale ona nie odpuszcza.

– Hugo ci nie przekazał, że wystarczy już kwiatów?

– Nie płacę ci za to, żebyś mówiła mi, ile bukietów mogę przynieść.

Alisha krzyżuję ręce na piersiach i mierzy mnie wzrokiem. Toczymy małą bitwę na spojrzenia. Ku mojemu zaskoczeniu, nie odpuszcza.

– O co chodzi? – Przerywam ten niezręczny moment.

– Stan Rity znacznie się polepszył. Wyniki są okej. Wygląda na to, że śpiączka dużo dała. Wygrała tę walkę.

Stoję w osłupieniu i obserwuje Alishe. Chyba nie robi sobie ze mnie żartów. Serdeczny i przyjazny uśmiech, wkrada się na jej usta. Uświadcza mnie to w przekonaniu, że mówi prawdę. Czas się właśnie zatrzymał. Moje serce bije jak szalone, a w żołądku odczuwam przyjemne skurcze.

Czarna RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz