Rozdział czterdziesty

387 32 4
                                    


TW: Sceny erotyczne.


Rita

Po rozmowie z Hugonem wróciłam do swojej sypialni. Stoję aktualnie przed lustrem w łazience i uważanie się sobie przyglądam. Sztuczne czoło, policzki, nos, broda. Oblepiona lateksem szyja, żeby ukryć jakiekolwiek znaki szczególnie w postaci nawet głupich pieprzyków. Jedyne co pozostało moje, to oczy. Czy dalej potrzebuję tego do życia? Czy potrzebuję tych sztucznych włosów? Przez chwilę myślę, żeby zerwać, zdrapać to wszystko z siebie i udać się do sypialni Dylana.

– Nie możesz Rito.

Patrzę w odbicie i upominam sama siebie. Czy jeśli zlikwidujemy Bree i Antonia będę mogła to zrobić? Czy wtedy rozkwitnę? Sofii uwielbia Dylana. Jestem w stanie wyobrazić sobie naszą wspólną przyszłość. We troje. Tylko nie tutaj, nie w Meksyku. Zbyt wiele się tu wydarzyło, żebym mogła tu dalej żyć. Nie chcę, żeby Sofii tutaj dorastała. Mam w planach wyjechać, do Europy. Wiem, że Dylan nie zrezygnuje ze swojego ówczesnego życia dla mnie, dla nas. Po wszystkim zrobię to, co potrafię najlepiej. Spakuje siebie, Sofii i po prostu zniknę. Tak, to dobry plan, jednakże teraz nie chce marnować już ani chwili dłużej. Biorę prysznic, ubieram koronkową koszulę nocną i na to zakładam szlafrok do kompletu. Poprawiam nieznacznie makijaż i udaje się pod sypialnie Dylana. Pukam trzy razy i czekam, aż otworzy mi drzwi.
Po chwili nasze oczy spotykają się, a mnie ogarnia uczucie spokoju.

– Nie musisz pukać.

Dylan wpuszcza mnie do środka i zamyka za mną drzwi.

– Musimy pogadać. – Zaczynam pewnie rozmowę.

 Staram się skupić na czymś innym, niż na pięknej i umięśnionej klatce piersiowej Dylana, którą bezwstydnie mi prezentuje.
Podchodzi do mnie ze swoim cwaniackim uśmiechem. Mierzy mnie wzrokiem i zatrzymuje się na moim ramieniu. To właśnie tu za chwile sięga i odchyla z niego szlafrok.

– Nie – odpowiada stanowczo, na co ja przełykam mocno ślinę.

– Nie? – dopytuje, starając się zachować resztki rozumu.

Dylan wodzi rękami po moich barkach oraz ramionach. Kiedy jego usta zbliżają się do mojej szyi, kompletnie przepadam.

– Nie – szepcze mi w szyję, zostawiając po sobie mokre ślady od pocałunków.

Mój oddech przyspiesza, a na skórze pojawia się dreszcze. Ciepło, podniecenie, pożądanie. To wszystko, co w tym momencie czuję.

– Dlaczego nie?

– Jesteś na to zbyt spięta. Trzeba cię rozluźnić. Poddać się... chwili relaksu. – Mówiąc to, podgryza lekko mnie w szyję. – Poza tym zapewne się pokłócimy i znowu się zdenerwujesz. Więc pozwól, że najpierw rozładuje to napięcie, które siedzi w tobie teraz. Zrelaksujesz się, odpoczniesz...– Zamykam oczy i wsłuchuję się w jego głos. Każdy dotyk jego palców rozgrzewa mnie do czerwoności. – Potem porozmawiamy, a ja z chęcią ponownie rozładuje nagromadzone napięcie.

Rozwiązuje mi szlafrok i szybkim ruchem zrzuca go na ziemię. Cały czas całuje mnie po szyi, ręką schodzi coraz niżej. Postanawiam się z nim trochę podroczyć, inaczej nie byłabym sobą.

– Wolałabym rozmawiać, trochę... – W tym momencie ręka Dylan zatrzymuję się na moich majtkach. Centralnie na najbardziej wilgotnym punkcie. Jestem już tak rozpalona, że zaraz dojdę od samego napięcia. – Pokrzyczeć.

Dylan lekko śmieje się mi do ucha i sprawnie wślizguje się za bieliznę. Kiedy dotyka wrażliwego punktu, cicho warczy, a ja biorę głęboki oddech.

– Nienawidzę cię – cedzę przez zęby.

– A ja cię kocham. – Co?

Otwieram szybko oczy i zerkam na Dylana, który się do mnie uśmiecha.

– Co ty powiedziałeś? – pytam cicho.

– Powiedziałem, że cię kocham. Kocham, kiedy mówisz, kiedy krzyczysz... ale najbardziej kocham cię... – Zanim kończy zdanie, wbija we mnie dwa palce. Wyginam się lekko w łuk i czekam z niecierpliwością, co powie. – Najbardziej kocham cię, kiedy milczysz.

Lekki śmiech opuszcza jego usta. Otwieram oczy i od razu przytomnieje. Dylan patrzy na mnie ze swoim cwaniackim wyrazem twarzy. Wyciągam jego rękę ze swoich majtek i odwracam się od niego.

– Dupek.

Chce już złapać za klamkę, ale nagle czuję silną rękę na swoim karku. Dylan łapie mnie mocno i obraca. Przyciąga i wbija się w moje usta.

– Ten dupek jest cały twój. I mówiłem prawdę. Kocham cię, Rito.

Przestaje go całować. Moje serce bije w szalonym tempie. Nie dowierzam w to, co usłyszałam. Kocha mnie? Jak to się stało? Dylan Arias Castillo mnie kocha? Powinnam być najszczęśliwszą kobietą na ziemi, powiedzieć mu jaaa ciebie też! A ja co? Stoję i patrzę na niego przestraszona. To wyznanie mnie sparaliżowało. Nie jestem w stanie nawet się ruszyć.

– Co tak na mnie patrzysz? Czyżby słynna Rita bała się miłości? – Dylan oblizuje lekko swoje usta i wypowiada te słowa w bardzo seksowny sposób.

Mrugam kilka razy i nie wiem, co odpowiedzieć. Castillo przygryza wargę i bacznie mnie obserwuję.

– Nie... nie nazwałabym tego od razu miłością.

Unosi brew,a na jego twarzy widnieje zaskoczenie.

– A jakbyś to nazwała?

– Przelotnym romansem – odpowiadam z delikatnym uśmiechem.

Dylan przechyla lekko twarz, tak, że jego włosy delikatnie opadają na jedno oko. Zarzuca ręce na biodra i skupia wzrok na moich oczach.

– Ile przelotnych romansów miałaś Rito?

– Ani jednego – odpowiadam pewnie.

– O, czyli jestem twoją pierwszą miłością. – Na jego twarzy gości cwaniacki uśmiech. Robi krok w moją stronę i łapie mnie za talię.

– Dylanie, już mówiłam. Nie nazwałabym tego miłością, a przelotnym romansem.

Przez chwile toczymy małą bitwę na spojrzenia. Dylan lekko się śmieje i zarzuca swoje włosy do tyłu. Przygryza wargę i sprawnym ruchem bierze mnie na ręce. Zaczepiam się nogami o jego tors i zarzucam ręce na kark. Liczę na jakiś pocałunek, jednak on nie ma tego w planach. Czuję nagłe zimno na plecach. Dylan przywiera nas do ściany i przygląda mi się z irytacją.

– Dobrze. Nazwijmy to przelotnym romansem. – Uśmiecham się do niego zwycięsko. Jego błysk w oku, podpowiada mi, że chyba zbyt wcześnie. – Ten przelotny romans zamieni się w pierwszą miłość. Później w twoją największą miłość, a jeszcze później przerodzi się w ostatnią. Jeśli tak ma być, to aktualnie możemy być przelotnym romansem.

– Aż tak ci zależy, żeby mnie mieć? – pytam szeptem. Jestem wciąż zaskoczona, jego słowami.

– Rito Diaz Marin. Zapamiętaj sobie jedno. Ja nie chcę cię mieć. Chcę do ciebie należeć.

– Dylan, ja...

Słowa Dylana kompletnie mnie rozczuliły. Mam ochotę rzucić się na niego i się rozpłakać. Jeszcze nikt, nigdy w tak piękny sposób nie mówił do mnie o uczuciach. Jest to najpiękniejsze wyznanie miłości oraz oddania, jakie kiedykolwiek słyszałam. Moje serce szaleje, stado motyli odżyło na nowo. Jednak moja głowa ma blokadę. Mimo tego, że wiem, co czuję, co chce powiedzieć, nie jestem w stanie tego zrobić.

– Nie musisz mówić nic. Pozwól mi ciebie kochać. Kochać się z tobą, teraz.

Odczuwam pożądanie oraz tak wiele emocji w sobie, że jestem w stanie zrobić z nim teraz wszystko. Nie umiem tego powiedzieć, ale wiem, jak mogę mu pokazać. Okazać, że mu wierzę. Ufam. Kocham...

– Nie chce się z tobą kochać. Chcę się pieprzyć. Tak jak na Dylana Ariasa Castillo przystało.
Jego oczy rozbłyskują jak najpiękniejsze diamenty. Jednak on się waha. Patrzy na mnie lekko zmieszany i uważanie bada mnie i moją twarz.

– Jestem pewna. Chce tego. Chcę ciebie. Całego. Nie hamuj się. Pokaż mi to.

– Rito...

– Proszę – szepczę, całując go w usta. – Proszę, Dylan.

Nie muszę więcej tego powtarzać. Szybkim krokiem bierze mnie ręce i kieruję w stronę łóżka. Całujemy się tak łapczywie, że brak nam oddechu. Nagle, delikatnie rzuca mnie na łóżku i dosłownie zrywa ze mnie koszulę. Jego oczy płoną, on płonie. Czym nakręca mnie jeszcze bardziej. Leżę przed nim zupełnie naga, a on stoi nade mną i podziwia. Seksownym wzrokiem skanuję całe moje ciało, przygryzając przy tym dolną wargę. Moje podniecenie osiąga maksymalny poziom. Nie mogę się doczekać. Jego. We mnie. Całego.

– Jesteś taka piękna. Taka idealna. Moja...

Jego ręka ląduję na mojej piersi. Bawi się nią, a drugą schodzi niżej.

– Gdyby coś było nie tak. Gdyby coś cię bolało...

– Pokaż mi tę bestię... – przerywam mu i cała w ekstazie proszę go, żeby zaczął działać.

Zerkam na niego i widzę w jego wzroku podziw. Znowu patrzy na mnie, jakbym była jedyną kobietą na tej planecie. Delektuje się mną, widzę to. Podnoszę się i siadam przed nim. Nie zrywając kontaktu wzrokowego, delikatnie zsuwam z niego spodnie dresowe i bokserki. Dylan bacznie mnie obserwuje i pomaga w pozbyciu się ubrań. Stoi przede mną i ciężko oddycha. Układam ręce na jego podbrzuszu i zerkam na stojącego kutasa. Jest duży i ewidentnie gotowy do działania. Łapie go delikatnie w dłonie i oblizuje usta. Zamierzam w końcu zrobić mu loda. Kiedy zbliżam się do niego ustami, Dylan się odsuwa.

Czarna RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz