Rozdział pięćdziesiąty

345 31 11
                                    

Dylan

Obserwuję przez okno jak Rita, Rico i Sofii odjeżdżają spod domu. Pożegnanie z Fee było dość... bolesne. Zrozumiałem, że więcej jej już nie zobaczę. Rico zapowiedział swój powrót do Meksyku. Chciałby dołączyć do moich szeregów. Wychodzi na to, że Rita od niego też chce się uwolnić. Ricardo jest jednym z nas, przyjacielem, miejsce będzie na niego czekać. Wypijam na raz sporą część burbona. Jestem wściekły, wkurwiony, zraniony. Nie umiem pogodzić się z tym,co usłyszałem godzinę temu. Wszystko było udawane? Nie wierzę, że przez cały czas znosiła dotyk, nie dostając ataku paniki. A może kłamała? Dotyk wcale nie boli? Rico czy Hugo, rozmawiali z nią na nasz temat wiele razy i nigdy nie wydawało mi się, żeby byli zamieszani w te całe kłamstwa. Hugo by mnie nie okłamał. Coś mi tu śmierdzi... Światła odjeżdżającego auta budzą moją bestię. Pełną bólu, żalu i złości.

Nie zamierzam bezczynnie siedzieć. Zabieram ze sobą trzy pistolety, butelkę whisky i idę do wyjścia. Na podjeździe zatrzymują mnie Hugo i Alex. Z tym smutkiem w oczach wyglądają żałośnie.

– Nie wiem, co chcesz zrobić stary, ale daj sobie czas. To nie jest odpowiedni moment. – Hugo i jego złote rady.

– Nigdy nie jest odpowiedni, nie wiesz, co cię, kurwa, czeka ani zaskoczy. Dacie mi spokój? Pozwolicie przeżyć rozstanie po swojemu? Będziecie takimi wspaniałymi przyjaciółmi? – Mierzę ich wzrokiem, starając się ich ominąć.

– Dylan, chcemy ci pomóc, stary. Nas też to wiele kosztowało... – Silny chwyt Alexa na barku skutecznie mnie zatrzymuje.

– No tak, bo przecież zostawiła was wymarzona dziewczyna z dnia na dzień, mówiąc, że cały rok, był udawanym gównem, żeby odzyskać siostrę! Zapomniałem, że macie takie przeżycia i ja nic nie rozumiem! – Chłopaki patrzą na mnie ze zrezygnowaniem.

– Możemy odpierdolić coś razem. Chcesz pobić się ze wszystkimi gangami w Meksyku, daj znać. Ubierzemy luźniejsze spodnie i możemy iść się napierdalać. – Alex patrzy na mnie ze współczuciem, nie chcę go.

– Ja nie chcę się napierdalać! Zamierzam odzyskać swoją kobietę.

– Dylan...

– Nie rozumiecie chłopaki, że to jest podejrzane? Po całej akcji, kiedy Sofii została porwana, Rita zachowywała się dziwnie. Była czujna, podejrzliwa, gotowa natychmiast wyjechać. Mimo że spędzała ze mną każdą wolną chwilę, które były cudowne, widziałem... Czułem, że coś jest nie tak. Ona się żegnała. Planowała to. – Ściska mnie w żołądku, urywam myśl. Chyba nigdy nie pogodzę się z jej odejściem. – Jakim cudem Rico opuściłby swoją królową? To nie ma sensu.

– Więc... czemu tak zrobiła? – pyta Alex, odpalając przy tym papierosa.

– Żeby nie wciągać nas w kłopoty – odpowiadam cicho.

Ostatnie dwa tygodnie były cudowne. Rano pracowałem i śledziłem ludzi Antonia, żeby wyciągnąć jak najwięcej informacji o tym, co robi. Wieczorami wracałem do mojej kobiety. Zachowywała się jak idealna "żona", co za każdym razem mi śmierdziało. Kolacje, miłe, intymne chwile, wieczory filmowe. Brzmi cudownie, prawda? Tylko że nie do końca tak było. Rita wstawała w nocy i wymiotowała z nerwów. Raz przyłapałem ją, gdy pakowała swoje ciuchy do walizki. Myślała, że śpię, ale wszystko słyszałem. Nocne telefony do ochrony, czuwanie przy oknach czy sprawdzanie co chwilę pokoju Fee. Wiedziałem, że jest kłębkiem nerwów na skraju wytrzymania. Dzisiejsza sytuacja tylko pchnęła decyzję o ucieczce do przodu.

– Może i ma to sens, ale powinieneś poczekać do momentu, kiedy wytrzeźwiejesz i emocje opadną. – Do rozmowy wtrąca się Hugo.

– Jutro będzie na końcu Europy i więcej jej nie znajdę. Myślisz, że teraz nie pojechała na prywatne lotnisko? Gdzie ma iść? Przecież nie ma domu. Gdzieś musiała się zatrzymać.

Czarna RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz