Rozdział 3

3.2K 101 14
                                    

Rossana

    Cały czas myślałam o rozmowie z Gabrielem. Jednocześnie rozważałam wszystkie za i przeciw. To nie do końca tak, że nie chciałam być szczęśliwa, ale wiedziałam, że daję mu tylko złudną nadzieję na przyszłość. Moje serce już dawno zostało zamrożone do tego stopnia, że miałam zamiast niego twardą skałę. Wyuczyłam się panowania nad emocjami, zakładałam na twarz maskę która nie zdradzała żadnych uczuć. Osobom które mnie nie znały, ciężko było wyczuć co tak naprawdę czuję. Problem w tym, że ja od lat nie czułam nic.

Nic oprócz nienawiści.

   Jak co środę do naszego domu przyjeżdżał lekarz, który pracował dla rodziny od lat. Zajmował się ciocią, której stan zdrowia od ostatnich tygodni pogarszał się z dnia na dzień. Mimo to podziwiałam ją za to jaka silna była w obliczu choroby. Krążyła między szpitalem a spotkaniami, nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dopiero kiedy zaczęła słabnąć i tracić przytomność w momentach kiedy najbardziej tego nie chciała, dała się przykuć do łóżka czekając na pewną śmierć. Powierzyła wszystkie interesy w ręce moje i Cesara. Doskonale wiedziała, że sobie poradzimy. Chociaż jeździliśmy po różnych klinikach we Włoszech i całej Europie wszędzie słyszeliśmy to samo. Każdy lekarz powtarzał jak mantrę, że guz jest nieoperacyjny i musi przygotować się na najgorsze. Widziałam w jej oczach, jak bardzo cierpi ale nadal była tą samą uśmiechnięta Ordellą którą znałam wcześniej. Tak bardzo nie chciałam, żeby umierała. Była moją jedyną rodziną a przez te pięć lat czułam się jakbym odzyskała matkę.

   Stukot moich szpilek roznosił się echem po ciemnym korytarzu. Podeszłam do lekarza który właśnie wychodził z pokoju cioci.

- Dzień dobry, doktorze Garrani. - wyciągnęłam w jego kierunku swoją szczupłą dłoń. Uścisnął ją po czym skinął głową. - Jak czuje się Ordella? - zapytałam, mężczyzna jedynie opuścił wzrok ściągając ze swojej twarzy okulary. Westchnął przecierając palcami swoje czoło. Już wiedziałam. Wiedziałam, że to ten czas kiedy trzeba się pożegnać.

- Ordella jest coraz słabsza. Od ostatniej wizyty bardzo schudła. Wyniki tragicznie się pogorszyły. Organizm nie przyjmuje już żadnych posiłków dlatego musi mieć podłączoną kroplówkę. - objaśnił całą sytuację chowając swoje okulary do czarnej teczki. - Rossano. Dla nas wszystkich jest to trudne. Najbardziej dla Ciebie. Jednak to moment w którym wasze drogi się rozejdą. Nie potrafię dokładnie oszacować ile czasu jej zostało, ale naprawdę niewiele. Przykro mi. - ułożył dłoń na moim ramieniu delikatnie je masując.

- Dziękuję. Możesz już iść. Zadzwonię jakby coś się działo. - odpowiedziałam wykrzywiając kącik ust w delikatnym uśmiechu.

- Jestem pod telefonem o każdej porze. Trzymaj się. - Kiwnęłam jedynie głową wchodząc do pokoju cioci. Usiadłam na łóżku obok niej, łapiąc za dłoń. Skóra była wysuszona i szorstka. Miałam wrażenie że jedynie cienki materiał leży na jej kościach. Była blada, a policzki miała zapadnięte. Włosy nie lśniły już tak jak dawniej, część z nich wypadła a druga była w okropnym stanie.

- Jak się czujesz ciociu? - zapytałam zmuszając się do uśmiechu. Kiwnęła głową.

- Dobrze, drogie dziecko. Mogłabyś poprawić mi poduszki? - zacisnęła palce na mojej skórze.

- Oczywiście. - odpowiedziałam łapiąc jej chude ciało pod ramionami. Objęła mnie ostatkiem sił opierając głowę na mojej ręce. Wygładziłam poduszki i ułożyłam je tak aby było jej wygodnie. Ostrożnie ułożyłam ją na łóżku, poprawiając przy tym kołdrę.

- Dziecko, wiesz że umieram. - załkała a z jej oka popłynęła łza. Zacisnęłam usta w wąska linię, oczekując dalszej wypowiedzi. - Budowałam tą mafię latami, dlatego teraz przekazuje ci ją w twoje ręce. Teraz to Ty będziesz donną. - wzięła głęboki wdech. Widziałam jak każde słowo sprawia jej ogromny wysiłek.

Płomienna Nienawiść (Płomyczek #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz