Rozdział 8

3K 104 6
                                    

Victor

   Od kilku dni nie widziałem Rossany. Jej brat zrzucił to na chorobę, a Roberto pierdolił coś o wirusie panującym o tej porze roku. Chyba myśleli, że jestem głupi albo niedorozwinięty umysłowo skoro myśleli, że dam się na to nabrać. Uciekła z klubu niczym spłoszona sarna zostawiając mnie zupełnie samego z domysłami. Chociaż moje ego twardo walczyło z moimi uczuciami to musiałem przyznać, że już zaczynałem tęsknić za tą wstrętną jedzą. Tylko Laura co chwilę do mnie zaglądała z małym Leonardo na rękach. To było jedyne dziecko które tolerowałem i kochałem bezwarunkową miłością. Nie wiedziałem czy miała jakiś kontakt z Rose ale ciągle poruszała jej temat, a mnie zaczynało to już irytować. Wcale nie chodziło o to, że nie chciałem o niej rozmawiać, tylko zaprzątałem sobie nią głowę i pałętała się po moich myślach, to jeszcze wszyscy co chwilę o niej mówili.

Zmówili się przeciwko mnie czy co jest do chuja.

Najbardziej zastanawiało mnie dlaczego wtedy ode mnie uciekła. Początkowo jej się podobało i ochoczo bawiła się moim językiem, a potem mnie odepchnęła, ale w jej oczach nadal widziałem ten cholerny płomień. Z każdym dniem pragnąłem jej coraz bardziej. Może rzeczywiście się źle czuła i nie mogła pojawiać się w rezydencji i dlatego wysyłała swojego brata. Zaczynam już wariować. Co jakiś czas pisałem do niej wiadomości odnośnie sytuacji we Włoszech. Nie dosyć, że sytuacji z Lanzonim była napięta, to na domiar złego chińska Triada widząc chaos postanowiła się wpierdolić na nasze tereny. Trzeba było przyznać, że Aniołek, a raczej wiedźma która powinna być spalona na stosie poruszała się w tym temacie jak ryba w wodzie podsuwając coraz to lepsze pomysły na rozbijanie tych wszystkich mafii od środka. Tylko, że sam nie byłem w stanie tego zrobić a ona wylegiwała się w łóżku. Złapałem w dłonie smartfona, stuknąłem opuszkiem palca w listę kontaktów i chwilę się jej przyglądałem aż w końcu wybrałem właściwy numer. Nie musiałem długo czekać, żeby odebrała.

- Mój brat przekazał Ci informację, że jestem chora i potrzebuję kilka dni przerwy - bąknęła niezadowolona tym, że w ogóle miałem czelność do niej dzwonić.

- Długo masz zamiar się wylegiwać w łóżku? Kilka dni to co najwyżej trzy, a ciebie już nie ma ósmy dzień - powiedziałem coraz bardziej zirytowany tym, że jej przy mnie nie ma.

- Każdy dzień bez Ciebie to jak wygrana na loterii, więc mi się nie spieszy. - powiedziała kąśliwym tonem. -  Dzieje się coś poważnego czy dzwonisz żeby popsuć mi dobry humor? - warczy ale z jej głosu mogę odczytać, że szczerzy się jak głupia do telefonu.

- Co Ci właściwie jest? Nie możesz wyjść z toalety czy symulujesz bo zawstydziłaś się naszym pocałunkiem? - wypaliłem bez jakiegokolwiek zastanowienia i byłem gotów na to, że rzuci słuchawką i nie odbierze ode mnie żadnego następnego połączenia. Mimo to po chwili namysłu odpowiada:

- Przez kilka dni miałam gorączkę. Teraz mam katar więc nie doszłam jeszcze w stuprocentach do siebie. Daj mi jeszcze trzy dni. - odpowiedziała.

- Katar? Przez katar nie możesz zająć się interesami? - zapytałem z czystym niedowierzaniem w to co właśnie usłyszałem.

- Mhm... dokładnie tak. Coś jeszcze bo chciałabym  odpocząć bez twojej irytującej osoby? - zaczęła się droczyć, a ja szybko podłapałem tą zachętę.

- Myślę, że tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz. Co masz na sobie? - ponownie zadałem pytanie i sam nie wiem dlaczego. Wiedziałem jedynie, że oczami wyobraźni wyobrażałem ją sobie na łóżku w seksownej bieliźnie.

- Zboczeniec! - krzyknęła do słuchawki rozłączając się.

Skoro tak chcesz się bawić, sam sprawdzę w co jesteś ubrana.

Płomienna Nienawiść (Płomyczek #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz