Rozdział 6.

16 0 0
                                    

Odcinki te były dotychczas dostępne tylko na Facebooku i tutaj miałem je wrzucić dopiero, gdy uzbiera się z nich cały szósty rozdział, ale w obliczu awarii Facebooka, publikuję je na Wattpadzie już teraz, przy czym zaznaczam, że nie jest to jeszcze cały szósty rozdział. Miłego czytania 🙂

20)

Jan Oskar Nowacki, aspirant olsztyńskiej policji, z zakłopotaniem patrzył na ekran stojącego przed nim laptopa. Już pół godziny temu powinien był iść do domu, ale sprawa, z którą się zetknął, nie dawała mu spokoju. Przeczytawszy po raz któryś z kolei mail z Hamburga, przesłany mu dalej przez przełożonego, przeniósł wzrok na akta związane z zaginięciem dziewiętnastolatki. Aleksandra Trzeszczykowska, studentka weterynarii na Uniwersytecie Olsztyński. Pojechała do Lublina z wizytą do chłopaka. Miała spędzić razem z nim wakacje, nocując u jego rodziców. Wszystko było w porządku aż do wczorajszego dnia, kiedy to do drzwi domu państwa Trzeszczykowskich zapukało dwoje młodych nieznajomych, morskowłosa kobieta i brunet o XIX-wiecznej urodzie, w towarzystwie pani Emilii Drozd, matki ukochanego studentki. Opowiedzieli oni rodzicom dziewczyny niestworzone historie. Trolle, czary, podróże międzyplanetarne… Nawet największy szaleniec, rodem z tych, co zgłaszają spotkania z UFO, nie uwierzyłby w tego typu brednie. Ową niespójną sagę zakończyli informacją, że panna Aleksandra razem z ukochanym muszą wziąć udział w jakiejś krucjacie, aby rozproszeni po ziemi przybysze z innego świata mogli wrócić do swej szemranej ojczyzny. Na potwierdzenie swych krętych wywodów, zatelefonowali rzekomo do zaginionej studentki, a ta przytaknęła we wszystkim i usilnie zabiegała o błogosławieństwo rodziców dla jej udziału w tym idiotycznym przedsięwzięciu. Sprawa cuchnęła na kilometr. Pomimo rozpaczliwych wrzasków przybyszy i połączonej z nimi telefonicznie Aleksandry, rodzice studentki czym prędzej wykręcili numer alarmowy. Ojciec dziewczyny usiłował zatrzasnąć drzwi i uniemożliwić domniemanym porywaczom ucieczkę, ale został poturbowany przez nieznajomych, którzy wyprowadzili siłą rozhisteryzowaną Emilię Drozd i odjechali samochodem.
Na szczęście nim zdążyli się oddalić, pani Agatą Trzeszczykowska, matka porwanej studentki, odczytała numery rejestracyjne pojazdu. Cóż jednak z tego skoro poszukiwane auto rozpłynęło się bez śladu wraz z pasażerami? Aspirant Nowacki skontaktował się z lubelską policją. Ta również podjęła działania. Efekt? Niewielki. Państwo Drozdowie wyparowali jak kamfora. Nic nie dał również nalot na kamienicę, z którego pochodził ostatnie sygnały telefonów zaginionej i jej chłopaka. Służby przeczesały cały budynek, lecz nie znaleźli niczego, co mogłoby budzić podejrzenia.
I co miał on zrobić z tym fantem? Chyba już nic. Dochodzenie przekazał Lublinianom, a sam został z pustką w głowie i bolesnym poczuciem bezradności. Jeszcze raz sięgnął wzrokiem, po nadesłane z Hamburga słowa. Dotarł do niego dopiero przed godziną, za pośrednictwem Komendy Wojewódzkiej. Niemieccy policjanci ostrzegali swoich polskich kolegów przed międzynarodową sektą, która wedle ich informacji miała w najbliższych miesiącach nasilić swą działalność na terenie Polski. Morfologijczycy, bo tak tytułowali samych siebie kultyści z tej dziwnej organizacji, mieli wierzyć, że są istotami z odległej planety i z pomocą rytuałów, do których potrzebują wytypowanych przez siebie par w wieku studenckim, będą w stanie wrócić tam skąd przybyli. Jak ulał pasowało to do zeznań państwa Trzeszczykowskich. Szkoda jedynie, że ostrzeżenie to przyszło dopiero teraz i nie zdążyli podjąć żadnych działań prewencyjnych.
Aspirant Nowacki znów podrapał się po głowie. Strzępki łupieżu zatrzymały się mu pod paznokciami. Strzępki myśli nie miały się zaś gdzie zatrzymać i krążyły po pokoju z coraz większą prędkością. Szukały jakiegoś punktu zaczepienia.
Naraz coś go tknęło. Jakaś myśl nie dawała mu spokoju. Błąkała się gdzieś tam w zakątku mózgu, czekając, aż wydobędzie ją na światło dzienne. Kilka słów wypowiedzianych przez matkę dziewczyny. Zaraz, co to było? “Mogłam przewidzieć, już kiedyś córka wspominała o jakichś postrzeleńcach”.
Jaki on był głupi… Że też zignorował ten fragment w całym potoku słów spanikowanej kobiety zgłaszającej sprawę przez telefon. Potem nie wspomniała o tym w zeznaniach, ale te kilka słów, rzucone w panice. Jeśli go pamięć nie zwodzi, być może będzie miał wreszcie swój punkt zaczepienia. Pomóc kolegom z południa Polski nie zaszkodzi. Wyłączył laptop, schował go do teczki, pozbierał akta, sięgnął po czapkę oraz kluczyki i ruszył w stronę zaparkowanego przed komisariatem samochodu.
Po drodze do domu złoży wizytę państwu Trzeszczykowskim. Wiązał z nią spore nadzieje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 09 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Powrót krainy baśniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz