Czułam się trochę dziwnie, patrząc na tych wszystkich ludzi miałam wrażenie jakby się znali i jedynym nowicjuszem byłam ja. Nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić, dopóki nie podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Pierwszy dzień w szkole i już konfrontacja z panią Mitchel - spojrzałam w bok by lepiej mu się przyjrzeć. Idąc ze mną ramię w ramię spostrzegłam, że jest niemal o głowę ode mnie wyższy. Miał gęste, czarne włosy, delikatny zarost i opaleniznę niczym po miesięcznych wakacjach w Grecji. To taki typ faceta, na którym szkolny mundurek wygląda seksownie, aż dziwne, że taki przystojniak pierwszy do mnie zagadał. W starej szkole się to raczej nie zdążało.
- Jestem Nicefor ale możesz mi mówić Nice* - uśmiechnął się szeroko, wyciągając ku mnie swoją dłoń.
- Zoe - odpowiedziałam radośnie. - To nie jest angielskie imię prawda? - odważyłam się zapytać, próbując rozgryźć z jakim mówi akcentem.
- Jestem czystej krwi Grekiem, ale od 7 lat mieszkam z rodzicami w Anglii.
- Stąd ta godna pozazdroszczenia opalenizna... - zauważyłam, kładąc swoją torbę na ziemi, obok ławki na której po chwili usiedliśmy.
- Tak, co roku na wakacje wracamy do Mykonos. A ty skąd jesteś? Nie widziałem Cię tu w zeszłym roku.
- Jestem tu od wczoraj, przyjechałam z Somerset. Dziękuję Ci bardzo za to, że nie muszę teraz siedzieć sama, bo to byłoby trochę żenujące. Tym bardziej, że celem tego siedzenia ma być integracja - zaśmiałam się.
- Przyjemność po mojej stronie, ale mam niemal stu procentową pewność, że po tej akcji w klasie znalazłoby się kilku chętnych na poznanie Cię bliżej. Tym bardziej, że Harry Styles pożerał Cię wzrokiem.
- Kto?
- Ten przystojniak, który siedział za Tobą. Wiem, że robi niezłe pierwsze wrażenie ale uważaj na niego, bo z zasady nie traktuje dziewczyn poważnie.
- Typ przelecę i zostawię? Wątpię, żeby był zainteresowany moją osobą ale dzięki za ostrzeżenie.
- Harry to wyjątkowy przypadek. Został wychowany przez samotną matkę i starszą siostrę przez co tak dobrze rozumie kobiety i nigdy nie zrobiłby im krzywdy. Same lgną do niego jak muchy, a on nie protestuje, jednak żadnego związku nie traktuje poważnie. Kilka randek, upojna noc i to wszystko - nie wiedząc co powiedzieć zaczęłam rozglądać się po otoczeniu, przyglądając się ludziom. Jak w każdej szkole obowiązywały tu zgrupowania charakterów. Kujoni, sportowcy, dziewice, plastki i popularsi, wśród których znalazł się oczywiście lokowany.
- Który masz pokój? - chwilową ciszę przerwał brunet.
- 107.
- Naprawdę? Dziś wieczorem przyjedzie Twoja sąsiadka - odparł szybko, a ja spojrzałam na niego z uniesioną brwią. - Bethany będzie mieszkać w 108. To moja przyjaciółka - uśmiechnął się promiennie. - Nie widzieliśmy się całe wakacje, a ona dopiero dziś wraca z Australii.
- Sądząc po Twoim uśmiechu, musiałeś się za nią bardzo stęsknić.
- Nawet sobie nie wyobrażasz. Trochę się obawiała, że będzie musiała co noc wysłuchiwać szczytowań ale nie wyglądasz na taką - zaśmiał się a jego utkwiony we mnie wzrok, powodował, że się zaczerwieniłam.
- Dzięki, Nice - zaśmiałam się speszona.
- Widzisz tego chłopaka, który zmierza w naszą stronę z szerokim uśmiechem na twarzy? - podążyłam za nim wzrokiem i zlustrowałam blondyna.
- Fajny.
- Bo mój - podniósł się z miejsca i podszedł bliżej chłopaka, po czym objął go w pasie i pocałował przelotnie w usta. - Zoe, to mój chłopak Oscar. Oscar to jest Zoe, nowa uczennica naszej szkoły.
Przyznam, że przez chwilę trwałam w szoku. Nice jest gejem? Wyglądał jak marzenie każdej dziewczyny ale on woli chłopców. I do tego jest na tyle odważny, że nie wstydzi się okazywać czułości przy ludziach. Coraz bardziej podoba mi się to miejsce!
- Cześć, miło Cię poznać - blondyn wyciągnął ku mnie dłoń, którą od razu uścisnęłam podnosząc się z ławki. Stojąc obok Nicefora wyglądali zaskakująco. Blada karnacja kontrastowała z opalenizną Greka, a blond włosy i niebieskie oczy upodabniały Oscara do skandynawczyka. Ktoś kiedyś powiedział, że przeciwieństwa się przyciągają.
- Cześć, Ciebie również. Jesteście parą? - wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Oczywiście, że są parą skoro przedstawił go jako swojego chłopaka!
- Tak, nie masz nic przeciwko związkom homoseksualnym, prawda? - Nice trochę jakby posmutniał.
- Nie, oczywiście, że nie! Ja po prostu... W mojej starej szkole jeśli ktoś był gejem albo musiał się z tym kryć albo dokuczano mu na każdym kroku. To cudownie, że tutaj nie musicie niczego udawać i być sobą. Całkowicie jestem za! - uśmiechnęłam się do nich szeroko nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić, gdy przez chwilę intensywnie się we mnie wpatrywali. Naszczęście Nice rozluźnił atmosferę wybuchając śmiechem do którego oboje po chwili się dołączyliśmy.
- Przez chwilę obawiałem się, że może jesteś praktykującą katoliczką. - wskazał na naszyjnik z krzyżem zawieszonym na mojej szyi.
- A tak, jestem katoliczką, ale nie zgadzam się ze wszystkimi założeniami tej religii. Uważam, że nikt nie ma wpływu na to jacy się rodzimy i czy podoba nam się płeć przeciwna czy ta sama. Nie można uważać jednych za gorszych od drugich.
- Już Cię lubię - Oscar śmiejąc się objął mnie ramieniem i uprzednio zabierając z ziemi moją torbę ruszyliśmy na lunch.Stanęliśmy w kolejce po jedzenie i kiedy przyszła moja kolej nie wiedziałam na co się zdecydować.
- Nie ryzykowałbym - usłyszałam za sobą niski, zachrypnięty głos kiedy zabierałam się za nakładanie na talerz kanapki z łososiem. Odwróciłam się i ujrzałam stojącego za mną bruneta z tą idealnie rozczochraną fryzurą, w którą aż chciałoby się zanurzyć palce i leniwym uśmiechem na twarzy. Ubrany w obcisłe rurki, biały top i marynarkę, wyglądał niczym męska wersja mnie. Dodając do tego srebny krzyżyk, który zwisał z jego szyi, to już w ogóle wyglądaliśmy jak bliźniacy. - Łosoś za funta nie może być smaczny. - zaśmiał się dźwięcznie. Szczerze powiedziawszy nie pomyślałam o tym, że kanapka z łososiem faktycznie powinna być droższa od reszty. Zrezygnowałam więc z niej i ruszyłam do przodu w poszukiwaniu czegoś apetycznego. Nadal czułam na sobie gorący oddech chłopaka w lokach. Kątem oka spojrzałam na to co sam wybrał nie chcąc popełnić kolejnej wpadki. Na talerzu miał sporą porcję, frytek, sosu czosnkowego i właśnie sięgał po hamburgera. Przyglądając się jedzeniu zauważyłam, że został już tylko jeden Fishburger, co według mojego doświadczenia widzenia oznaczało, że musiał być bardzo "rozchwytywany". Złapałam za wystającą z niego wykałaczkę i nałożyłam go sobie na talerz, dokładając trochę sałatki greckiej i butelkę wody.
- Dobry wybór - usłyszałam za uchem. Odwróciłam się do chłopaka twarzą i zauważyłam, że aby spojrzeć mu w oczy musiałam unieść głowę. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, po czym wzrokiem odszukałam znajomych i kładąc tackę na stole, przysiadłam się do nich.
- Bliższe spotkanie z panem 'boskim' Stylesem, co? - zaśmiał się Nice, kiedy zabrałam się za jedzenie.
- Wydaje się być miły - odparłam.
- Och, uwierz mi jest bardzo miły. Dlatego tak łatwo przychodzi mu zmienianie dziewczyn jak rękawiczek - do rozmowy przyłączył się Oscar.
- Nic dziwnego, z takim ciałem... - rozmarzył się szatyn, za co oberwał od swojego chłopaka w ramię. Zaśmiałam się na ten widok, gdyż wydawali się być bardzo słodcy. Podobało mi się, że nikt ich nie oceniał i nie musieli ukrywać się z tym, że są ze sobą szczęśliwi. To zaskakujące, że pomimo iż Manchester i Somerset leżą w tym samym kraju tak bardzo się od siebie różnią.

CZYTASZ
WORST SISTER || H.S.
FanfictionZoe przez całe życie była nierozłączna ze swoją starszą o rok siostrą, Amandą. Chodziły do tej samej klasy, dzieliły ten sam pokój i ubrania. Mogłoby się wydawać, że były też najlepszymi przyjaciółkami. Jednak nadszedł moment, którego nikt się nigdy...