Podekscytowana lunchem i spotkaniem z nowymi znajomymi od razu ustawiłam się w kolejce.
Zapłaciłam za swoją sałatkę z kurczakiem i sok pomoarańczowy i skierowałam się w stronę stolika.
- Ubogo - aż podskoczyłam słysząc męski głos tuż za moimi plecami. Odwróciłam się w bok, spotykając się wzrokiem z rozradowanym Harrym. Wyglądał naprawde dobrze w kraciastej koszuli przewiązanej w pasie, zwykłej białej koszulce z dekoltem w kształcie litery V i marynarce będącej obowiązkiem każdego ucznia. Przypomniało mi się nasze wczorajsze spotkanie kiedy on spocony nadal wyglądał jak bóg seksu, czego nie można było powiedzieć o mnie. Na samo wspomnienie jak musiałam wtedy wyglądać zrobiło mi się aż głupio. - Plus zapomniałaś o sosie. No chyba, że preferujesz jeść jak królik - uśmiechnął się ukazując dołeczki po obu stronach ust. Tak, zdecydowanie był najprzystojniejszym chłopakiem z jakim kiedykolwiek rozmawiałam.
- Nie jestem jakoś specjalnie głodna - w momencie wypowiadania tych słów potwornie zaburczało mi w brzuchu, na co chłopak zaśmiał się dźwięcznie.
- Wieczorne treningi i dieta. Trzymaj tak dalej, a zostaniesz wieszakiem...
- Daleko mi do tego - szepnęłam spuszczając wzrok na moje białe trampki. Miałam cichą nadzieje, że tego nie usłyszał.
- Mnie się podoba - usłyszałam w odpowiedzi. Chcąc sprawdzić czy mówi serio, odważyłam się podnieść wzrok i zaskoczył mnie brak jakiejkolwiek oznaki z jego strony, że się ze mnie nabija. Chyba nie muszę opowiadać jak bardzo niezręcznie się wtedy czułam... Już pomijam fakt, że znajdowaliśmy się na samym środku zapełnionej po brzegi stołówki. Dlaczego on to w ogóle powiedział? Przecież chłopak taki jak on nie zwraca uwagi na kogoś takiego jak ja!
- Nie powinieneś tego mówić - zauważyłam, a on tylko się zaśmiał onieśmielając mnie jeszcze bardziej. Moje poliki z pewnością oblały się już rumieńcem i nie polepszył sytuacji puszczając do mnie oczko.
- Żyjemy w wolnym kraju - będąc jeszcze w lekkim szoku odprowadziłam go wzrokiem do stolika, który zajmowali już jego koledzy i kilka dziewczyn. Przez ten niedługi okres mojego pobytu tutaj zdążyłam tylko zauważyć, że należy do tak zwanej elity szkolnej składającej się z dwóch chłopaków i trzech dziewczyn.
Jeszcze chwilę patrzyłam jak wita się ze znajomymi, po czym zdałam sobie sprawę, że muszę wyglądać co najmniej głupio, więc potrząsnęłam głową na boki i ruszyłam do stolika, przy którym już siedzieli Nice i Oscar.
- Schadzka ze Stylesem? - zaczął grek.
- Tylko się nie zakochuj, bo pomimo tej uroczej buźki, wcale nie jest taki niewinny.
- Możecie być spokojni, raczej nie jest mną zainteresowany - powiedziałam wyraźnie zaprzeczając sytuacji sprzed chwili. Chcąc zmienić jak najszybciej temat zauważyłam, że nie ma z nami Beth.
- Przyjdzie jak tylko uda jej się namówić dyra na bal jesieni.
- Organizujecie tutaj szkolny bal? Taki jak w amerykańskich filmach? - zapytałam wyraźnie zaciekawiona tym tematem.
- Podobno był tutaj organizowany jeszcze kilka lat temu ale tradycja zaniknęła, dlatego właśnie sprawy w swoje ręce wzięła Beth. Tak się zaparła, że chociaż miałaby go zoorganizować sama od początku do końca to nic jej nie powstrzyma.
- Jest bardzo ambitna w tym co robi.
- Uważam, że to dobre podejście i chętnie jej pomogę jeśli będzie taka potrzeba. Nigdy nie byłam na takim balu, chociaż zawsze o tym marzyłam. W mojej starej szkole były organizowane tylko raz na rok jakieś dyskoteki ale zawsze kończyły się schlanymi kolesiem i wybitą szybą.
- W takim razie witaj w Bachelor School, Zoe! - skwitował Oscar z uśmiechem.
* * *22:16. Znowu spóźniona. Dobrze, że ostatnim razem nikt nie zwrócił uwagi na to, że nie ma mnie w pokoju po dzwonku. Widocznie te zasady wcale nie są tak rygorystycznie pilnowane jak zostali o tym zapewnieni rodzice, na pierwszym spotkaniu.
Doszłam do furtki, przy której oparty o mur stał Harry, jak zwykle wyglądający bardzo atrakcyjnie (żeby nie używać wulgaryzmu). Pogrążony był w pisaniu jakiejś wiadomości na telefonie, więc nawet nie zauważył kiedy podeszłam bliżej. Czułam się niekomfortowo tak stojąc w bezruchu dlatego odchrząknęłam zwracając na siebie jego uwagę.
- Widzę, że studencki kwadrans Cię nie obowiązuje - wsadził smartfona do kieszeni i założył ręce przed sobą.
- Ciebie chyba też skoro jeszcze stoisz po drugiej stronie.
- Czekałem na Ciebie - tym wyznaniem stopił moje serce.
- Na mnie? - szok wymalowany na mojej twarzy wywołał u niego śmiech.
- Nie masz pojęcia jaki jest kod do furtki i nie masz klucza do drzwi, więc gdyby nie ja pewnie siedziałabyś tu do rana, albo zadzwoniła do środka, co jednoznacznie wiązałoby się ze sprzątaniem kuchenki i holu za karę - oznajmił spokojnie. Doszłam do wniosku, że Harry dobrze zdawał sobie sprawę z tego jak działa na płeć przeciwną jego uśmiech. W przeciwnym razie nie uśmiechałby się tak często.
- Przeskoczyłabym przez furtkę, a drzwi otworzyłabym przy użyciu wsuwki - wymądrzyłam się, odwzajemniając jego uśmiech.
- Piękny plan ale nie jesteś w stanie otworzyć magnetycznego zamka wsuwką - zaśmiał się, wpisując poprawny kod na domofonie. - Madamme - ponownie przepuścił mnie pierwszą, choć dobrze wiedział, że będę na niego czekać pod drzwiami.
- Skąd miałeś pewość, że nie wróciłam przed czasem i nie ma mnie w pokoju?
- Brakowało Twojego podpisu - odparł. Mogłam się domyślić, że ktoś taki jak on nie waha się zajrzeć do recepcji i sprawdzić zeszyt wyjść i powrotów. Za każdym razem przed wyjściem należało podejść do pani na portierni i wpisać godzinę wyjścia, a po powrocie potwierdzić swoją obecność. Miało to na celu kontrolowanie ilości uczniów w budynku w razie na przykład pożaru.
- Jak było dzisiaj w pracy? - zapytał kiedy dostaliśmy się już do środka.
- Dobrze - odparłam krótko nie patrząc na niego, jednak czułam na sobie jego wzrok. Przez całą drogę szedł kilka kroków za mną więc mogłam sobie wyobrazić jak lustruje mnie wzrokiem. Na szczęście dziś postanowiłam nie przemęczać się za bardzo, tak aby moja twarz nie miała już koloru pomidora i aby nie zalatywało ode mnie potem na odległość kilku metrów.
- Słyszałem, że ze znajomymi chcecie organizować w tym roku bal jesieni.
- Ah, tak. Beth udało się namówić dyrektora, tylko całą organizacją obarczył uczniów i samorząd szkolny. Jeśli w ciągu kilku tygodni nie zbierzemy wystarczającej sumy pieniędzy to nici z balu - odpowiedziałam. Zaimponował mi tym, że interesuje się sprawami szkoły, mimo iż na takiego nie wygląda.
- Nie miałaś pewnie jeszcze czasu, żeby dobrze rozejrzeć się po szkole, a już angażujesz się w organizację życia szkolnego - zauważył zgodnie z prawdą.
- Spędzę tutaj dwa lata, więc będzie wystarczająco dużo czasu aby się rozejrzeć - uśmiechnęłam się przyjaźnie, kiedy doszliśmy już do miejsca, w którym ostatnio się rozstaliśmy - Dobranoc - zdobywając się na odwagę uśmiechnęłam się do niego szeroko i odwróciłam na pięcie, kierując się w stronę mojego pokoju.

CZYTASZ
WORST SISTER || H.S.
Fiksi PenggemarZoe przez całe życie była nierozłączna ze swoją starszą o rok siostrą, Amandą. Chodziły do tej samej klasy, dzieliły ten sam pokój i ubrania. Mogłoby się wydawać, że były też najlepszymi przyjaciółkami. Jednak nadszedł moment, którego nikt się nigdy...