8.

63 3 1
                                    

Nie mogłam się oprzeć kiedy Beth po raz trzeci namawiała mnie na shota. Kilka minut później dawałam popis tańcząc z nią do muzyki, którą ktoś zapuścił z telefonu. Pod wpływem alkoholu we krwi przybierałyśmy różne śmieszne pozy, zamieniając je potem na seksowne kocie ruchy. Nie wiedziałam co robię, ale czułam się świetnie. Nie obchodziło mnie to, że potem mogę żałować swojego zachowania, bo przecież żyje się tylko raz!
Wyczerpana opadłam na ziemie tuż obok Beth i przystojnego bruneta. Nie mogłyśmy przestać się śmiać dopóki jakiś koleś nie usiadł po mojej drugiej stronie.
- Cześć, jestem Toby - uśmiechnął się, podpierając się na łokciach. Był całkiem przystojny, szerokie ramiona, gęste blond włosy, niebieskie oczy, aż dziwne, że ktoś taki do mnie zagadał.
- Zoe.
- Ładnie, może się przejdziemy? - zaproponował, a ja szukając ratunku spojrzałam wymownie na Beth, która w odpowiedzi puściła w moją stronę oczko. Wróciłam wzrokiem do chłopaka i nie zdążyłam nic powiedzieć gdyż usłyszeliśmy głośne krzyki. Przeniosłam swój wzrok na dwóch chłopaków, którzy wdali się w bójkę i obijali sobie mordy. Jednemy z nich krew spływała po policzku. Nie mogłam na to patrzeć i nie wiele myśląc podbiegłam w ich stronę próbując ich rozdzielić. Jak się później okazało, nie był to najlepszy pomysł i trzeba było tak jak wszyscy stać w miejscu i tylko przyglądać się, aż sobie coś zrobią.
Obaj okazali się być silniejsi, a złość tylko potęgowała w nich siłę. Poczułam to na własnej skórze, gdy jedna z pięści spotkała się z moim policzkiem. Zakręciło mi się w głowie i omal nie upadłam na ziemię pod ich stopami gdyby nie czyjeś ręce na moich plecach.
- Dave! Wypierdalaj stąd! - słyszałam krzyki ale nie miałam siły aby podnieść powieki. - Widzisz co zrobiłeś?!
- Po co się wpieprzała w nie swoje sprawy?!
- Bo byście się pozabijali gdyby nie ona! Spójrz na siebie! Jak ty wyglądasz?! - wtrącił się jakiś inny męski głos, który gdzieś już słyszałam.
- Zoe, słyszysz mnie? Jak się czujesz? - poczułam jak czyjeś ręce układają mnie na ziemi okrywając kurtką. Z rozpoznaniem tego głosu nie miałam problemu. - Boli?
Poczułam jak pod wpływem dotyku, okropnie pali mnie prawy policzek. W odpowiedzi mruknęłam z niezadowoleniem.
- Gdybym wiedział, że tak to się skończy...
- H-Harry? - zebrałam w sobie siły aby otworzyć oczy. Nie mogłam wymarzyć sobie piękniejszego widoku. Widząc zmartwiony wyraz twarzy chłopaka, pochylonego nad moim ciałem wydał się trochę onieśmielający.
- Lepiej nic nie mów... Nick! Zadzwoń do Jima. Nich tu przyjedzie - polecił, głaszcząc mnie dłonią po ręce.
- Okay. - usłyszałam tylko w odpowiedzi niski męski głos.
- Nic mi nie jest... - odezwałam się oczyszczając garło.
- Masz chyba więcej szczęścia niż rozumu.
- Dzięki.
- Nick!?
- Jim jest w Australi, nie da rady przyjechać.
- Kurwa - syknął pod nosem Harry. Trochę mnie to zaskoczyło, bo wydawał się przez to taki inny, groźniejszy. - Dasz radę wstać? Zawiozę Cię do szpitala.
- Harry nic mi nie jest.
- Tego się dowiemy. Chodź. - nie słuchając sprzeciwów wziął mnie na ręce i zaniósł do jakiegoś samochodu, układając na tylnich siedzeniach, po czym sam zajął siedzenie kierowcy.
- Chyba nie będziesz prowadził?
- Spokojnie - odparł i uśmiechnął się szeroko kiedy nasze spojrzenia spotkały się w lusterku wstecznym.
* * *

Niedługo później siedziałam już w sali czekając na lekarza. Harry zdenerwowany chodził w tę i z powrotem po całym gabinecie. Trochę mnie to irytowało ale nie chciałam się odzywać. Chwilę potem pojawił się średniego wieku mężczyzna w białym stroju.
- Witam nazywam się Morgan. Kogo my tutaj mamy? - przywitał się podchodząc do mnie i obracając mnie tak by mógł spojrzeć na ranę. Harry stanął w miejscu i przyglądał się jego poczynaniom.
Lekarz obmył mi policzek i mimo iż potwornie szczypało próbowałam się nie rozpłakać.
- On Cię tak załatwił? - szepnął mi do ucha jednak wystarczająco głośno aby usłyszał to też loczek.
- W zasadzie to sama to sobie zrobiłam. Powinnam była pomyśleć zanim...
- Daj spokój. To moja wina. Nie powinnienem Cię tam w ogóle zabierać. - zabrał głos, milczący do tej pory Styles.
- Nie mogłeś tego przewidzieć.
- Mogłem się tego spodziewać...
- Dobra już dzieciaki. Nie ważne czyja wina. Najważniejsze, że to nic poważnego. Zostanie tylko siniak, ale dobry makijaż powinnien go zakryć. - przerwał mężczyzna wstając z fotela, wyrzucając rękawiczki do kosza. - To wszystko.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego i opuściłam gabinet a zaraz za mną brunet. Wyszliśmy na parking przed budynkiem kierując się w stronę Mustanga.
- Przepraszam Cię. Lepiej by było gdybyś została wtedy w internacie. Nie potrzebnie Cię wyciągałem. - zaczął kiedy staneliśmy przy drzwiach od strony pasażera.
- Nie wygłupiaj się. Przecież dobrze wiesz, że nie ma w tym cienia Twojej winy
- Czuję się winny? - poczułam jak moje ciało oblała fala ciepła, kiedy jego ręka delikatnie dotknęła mojego obolałego policzka. - Przepraszam.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdyż swoimi ustami zamknął moje w pierwszym ale jakże cudownym pocałunku.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 26, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WORST SISTER || H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz