~1~

22 1 15
                                    


Pov:Noah


Właśnie się pakuje. Wcale nie chce wyjeżdżać z Berlina, a zwłaszcza do takiego kraju jak Polska. Jeszcze musze się tego ich chińskiego języka nauczyć, bo Polacy to nieuki i jak będę mówić po angielsku lub niemiecku to nie zrozumieją, bo księżniczki muszą mieć po polsku wszystko napisane. No cóż, trzeba patrzeć na pozytywy. O ile w ogóle jakiekolwiek są. Może nas nie napadną jakieś żule walące wódką, nie porwą nas, nie zjedzą, ani nie umrzemy w biedzie. 


-Wie lange muss ich auf dich warten?!(ile mam jeszcze na ciebie czekać?!)

-Ich gehe! (Idę!)  

Zbiegłem ze schodów z walizką, o mało się nie zabijając. Mój brat czeka już na mnie w aucie, no cóż, 10 minut spóźnienia. Norma. Zakładam buty, wychodzę z domu kierując się w stronę pojazdu w którym spędze następne kilka godzin, wkładam walizki i wsiadam do czarnego Mercedesa mojego brata i zapinam pasy.

-W końcu. Ile można na ciebie czekać.

-Nie narzekaj, wina walizek które kupiłeś, bo nie chciały się zapiąć.

-Chyba twoich ubrań. Nie wiem po co ich tak dużo brałeś. Polska to nie wieś, tam też są sklepy.

I ruszył autem. Ostatnio rozmawiamy ze sobą po polsku, trenujemy język, abyśmy nie wyszki na debili którzy nie znają języka. Nie wiem czy wytrzymam 7 godzin w aucie. Jest 195 krajów na świecie, a mój brat musiał akurat wybrać sobie kogoś z polski. Niby cieszę się że jest szczęśliwy, ale nie chce tam jechać. Jednak nie mam wyboru bo dupek nagle sobie o mnie przypominał i że wypadało by mnie wziąć. A niech się jebie, ja nigdzie nie jadę.. A mimo wszystko siedzę w tym aucie. Może nie będzie tak źle, a Polacy nie są tacy okropni jak mój ojciec mówił? Czas się przekonać. Zmęczony całym swoim istnieniem opieram głowę o szybę, i z przymrużonymi oczami patrzę na krajobraz. Przy granicy z Polską zasypiam..

Budzę się, i widzę za oknem morze. Jest może po 16? Są wakacje, jest jasno więc trudno stwierdzić. Nawet ładnie tu, ładny gęsty las, z drugiej strony Bałtyk z złocistym piaskiem przy brzegu. Nie źle. Tutaj chociaż plaże są za darmo, w Niemczech czasami aby wejść na plaże trzeba zapłacić. Felix szybko zauważył że się obudziłem i uśmiechnął się do mnie swoim chytrym uśmieszkiem.

-Śpiąca królewna się wyspała? Już myślałem że będziesz spać całą drogę.

-A wjebać Ci? Wie lange werden wir gehen? (ile jeszcze będziemy jechać?)

-Jakieś dwie godziny. Zobacz jak tu wspaniale. Słońce świeci, ptaki śpiewają.

-Nie zmieniaj się teraz vardammt w Mickiewicza.

-ktoś tu się nie wyspał? nie mam ochoty słuchać twojego marudzenia, więc siedź cicho lub idź dalej spać.

-Yhym...

Resztę trasy spędziliśmy w ciszy w ''miłej i przyjemnej rodzinnej atmosferze''. Za duże mam wymagania. Wjeżdżamy do jakiegoś większego lasu. Tu już jest ciemniej. Po kilku kolejnych minutach jazdy, mój brat zatrzymuje auto pod wielką leśną willą. Zbudowana z ciemnego drewna, w królewskim stylu, z biało-złotymi wysokimi filarami. Wygląda dość staro, jednak to dodaje jej mrocznego jednak delikatnego klimatu. Odpinam pasy i wraz z swoim bratem wychodzę z auta.

~~~~~~~~~~~~~~

482 słów

~Cytrynek~

~Kiedy miłość próbuję zwyciężyć z traumą~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz