Pov: Noah
Wychodząc z auta, idziemy ścieżką z szarych kamieni i w końcu stajemy pod wysokimi ciemno brązowymi drzwiami.
-Nie zrób mi znowu wstydu, Noah, bo Cię zajebie.
Usłyszałem szept z ust mojego brata Felixa. Idzie się przyzwyczaić, że ktoś ciągle za tobą chodzi i truje ci dupę tym jaki masz być. Uciążliwy jest, niczym ojciec. Tak samo na wszystko narzeka. Żałosne. Felix puka do drzwi, trzy razu. Nikt nie otwiera. Już chce rzucić obraźliwym komentarzem, jednak drzwi się nagle otworzyły, ukazując trochę młodszego ode mnie chłopaka, o lekko rudawych włosach, zielonych oczach i wąskiej talii, ubrany dość skromnie.
-Witajcie - przywitał się z nami rudowłosy chłopak - Już miałem do ciebie dzwonić, Kedvesem (mój drogi).
- Cześć schön. A więc Noah, to jest mój chłopak Xavier. Nie będę Cię mu przedstawiać, bo Xavier doskonale wie kim jesteś.
-Dobry...
Powiedziałem cicho. Mój brat momentalnie złączył swoje usta w delikatnym pocałunku z chłopakiem. Nie miałem ochoty patrzeć na ich mizianie się, i słuchanie słodkich wyzwisk, więc po prostu wyminąłem ich i wszedłem do środka willi. Minęło trochę czasu, zanim moje oczy przyzwyczaiły się do ciepłego światła, i w końcu mogłem się rozejrzeć. Wnętrze w bogatym, królewskim stylu, z licznymi dużymi obrazami na ścianach i chuj wie jak wysokim sufitem. Idę tak dalej, dalej, i dalej, przechodzę przez parę par drzwi, a te korytarze dalej się ciągną, są wręcz identyczne, tylko obrazy są inne. Jebani psychopaci. Przecież tu idzie dostać gównianej schizofrenii idąc tylko jebanym korytarzem. Nie wiem kto projektował to coś ale chyba coś mocno ćpał. Idąc tymi długimi pomieszczeniami, i przyglądając się obrazom na ścianach, które pewnie mają jakieś znaczenie ale chyba jestem na to za głupi, docieram do jakiś uchylonych drzwi, z których wylatuje jasno białe światło. Uchylam drzwi, i wchodze do pomieszczenia, które okazało się czarno biało złotą kuchnią, gdzie na hokerze (takie krzesło) siedzi młoda dziewczyna, o jasnych blond włosach do ramion z czerwonymi pasemkami, jasnych zielonych oczach, i czerwonych ustach tworzących delikatny, uroczy uśmiech. Moje policzki pokryły się lekko różową barwą, a moje oczy zjechały na jej ładną szczupłą figurę, w jeansowej spódniczce i białej koszuli.
-Hej -odezwała się dziewczyna- A więc ty musisz być Noah, prawda?
-Tak, tak, to ja... Jak masz na imię?
-Ah tak, zapomniałam. Mam na imię Lukne. Siostra Xaviera i Ignacego.
Siostra Xaviera i Ignacego?? Kim do cholery jest Ignacy? To imię mi się wydaje jakby.. lekko znajome?
-Mieszka tu ktoś jeszcze? -zapytałem krótko
-Taa, ale nie przepada za ludźmi. Chory typ.
-Dobrze wiedzieć... Tak w sumie to ile masz lat?
-Szesnaście. Jestem o cztery lata młodsza od Xaviera.
-Tego rudego co się spotyka z idiotą o podobnych genach do moich?
-Dokładnie.
Jej wiek mi trochę pokrzyżował plany. No cóż, może i ładna ale trochę za młoda. Plus raczej mnie nie interesują dziewczyny do związków, przytulania i dawania kwiatków tylko do zabawy. To samo z chłopakami. Jeszcze naśle na mnie swojego kota który mnie zagryzie. Mam cholerną alergie na koty. Psy są fajne, przyjdą do człowieka, będą chciały się bawić, i będą się słuchać, a kot to tylko żre, śpi, i jest niewdzięczny. Jak można hodować takiego demona?
Gadaliśmy ze sobą jeszcze sporo czasu. Nawet nie jest tu źle. Ale dalej po usłyszeniu imienia jej brata, czuje niesmak na języku. Zaprowadziła mnie do mojego nowego przytulnego pokoju, ostrzegając mnie że mam być cicho bo ignorant ma pokój obok mojego, i nie znosi hałasu. Umyłem się w łazience znajdującej się wręcz w pokoju, i usnąłem w nawet wygodnym dużym łóżku.
~~~~~~~~~~~~~~~~
561 słów
~Cytrynek~
CZYTASZ
~Kiedy miłość próbuję zwyciężyć z traumą~
Romance17-Letni Ignacy po wojnie zmaga się z traumą. Nieoczekiwanie brat Ignacego znajduje sobie chłopaka z Niemiec, który ma młodszego brata. Czy miłość zwycięży nad traumą i nienawiścią? !UWAGA! w książce występuje homoseksualizm, gwałt, oraz inne bruta...