Asher
Prowadziłem którąś z kolei godzinę. Właściwie to straciłem rachubę czasu, skupiając się by w miarę szybko i bezpiecznie dotrzeć do Ann Arbor przed zmierzchem. Byłem już naprawdę zmęczony, a nocna jazda mogłaby się okazać śmiertelnie niebezpieczna.
Spojrzałem w lusterko wsteczne, na wijącą się za mną wstęgę drogi. Zostawiałem za sobą właściwie wszystko. Całe swoje życie spakowałem w kilka kartonów i toreb. Zapragnąłem uciec i zaszyć się w zupełnie nowym dla siebie środowisku.
Zbyt wiele złych wspomnień, bolesnych doświadczeń i ludzi, którzy niekoniecznie mi dobrze życzyli.
Przystanąłem na stacji benzynowej, by zatankować i napić się kawy. Zostało mi około pięćdziesięciu kilometrów do celu. A właściwie do wynajętego na najbliższy czas mieszkania, nim będę mógł wprowadzić się do domu, który planuję wyremontować.
Na miejsce dotarłem jeszcze przed zmierzchem, ale nie opłacało mi się jechać do mojego nowego domu. Planowałem zjawić się tam jutro z samego rana.
Kupiłem to miejsce w ciemno. Z polecenia mojego przyjaciela, który mieszkał w tych stronach od kilku lat.
Zarządcy nieruchomości miejskich, co jakiś czas przesyłali mu aktualne oferty, by szybciej się ich pozbyć. Tak było w przypadku tego domu nad jeziorem. Właściciele umarli, miasto przejęło majątek, bowiem nie było żadnych najbliższych do dziedziczenia.
Nie mogłem czekać, więc zdając się na doświadczenie i gust przyjaciela, kupiłem kawał ziemi, wraz z nieco rozsypującym się domkiem. Nie przeszkadzało mi to, bo i tak chciałem przerobić go pod swój styl.
Wziąłem szybki prysznic, rozejrzałem się po niewielkich pomieszczeniach, który w najbliższym czasie miały być moim domem i opadłem ciężko na łóżko. Zasnąłem tak szybko, że nawet nie zdążyłem się ubrać.
Obudziłem się nagi. Obok leżał zwinięty ręcznik, którym miałem przepasane biodra. W dodatku byłem głodny.
– Kurwa! – zakląłem pod nosem, uświadamiając sobie, że nie kupiłem absolutnie nic do jedzenia, więc czekała mnie zaraz wycieczka do sklepu po jakieś zapasy żywieniowe, ale przede wszystkim po kawę.
Każdy dzień zaczynałem od kawy, więc aktualnie zaczynałem cierpieć i robić się zwyczajnie zły.
Opłukałem twarz zimną wodą, założyłem na siebie dresy i buty sportowe, po czym wyszedłem w poszukiwaniu sklepu.
Nie znałem tej miejscowości, byłem tu obcy. Nieznajomym czułem się też we własnej głowie. Zostałem z niczym i tak też się czułem. Niewartościowy, nijaki i pusty w środku jak wydmuszka.
Obwieszony zakupami, wspinałem się po schodach na czwarte piętro, bo nie pomyślałem przy podpisywaniu umowy na wynajem, żeby zapytać o windę. Uznałem to za pewnik i nie dociekałem. Zresztą, to rozwiązanie naprawdę tymczasowe, bo za kilka dni miała wkroczyć ekipa budowlana i rozpoczynać remont.
CZYTASZ
Wiśniowe lato ☑️ Legimi 28.08.2024
ChickLitWillow Cox dziedziczy urokliwy domek po dziadkach, który położony jest nad jeziorem. Jest fotografem przyrody i w przeszłości wygrała wiele konkursów, które przyczyniły się do prowadzenia całkiem wygodnego życia z dala od miejskiego zgiełku. Oprócz...