Zachowaj spokój.
Wyjebałaś się na środku głównych schodów prowadzących do szkoły, ale to przecież nie koniec świata. Co z tego, że wszyscy się na ciebie gapią? Ładna jesteś, to patrzą. Nie na co dzień widują tutaj blondynki, a przynajmniej nie te naturalne. To nic, że zamiast nazywać cię „tą nową", będą na ciebie teraz wołać „pokraka". Puść mimo uszu śmiech tej trójki tam pod ścianą. Zbądź milczeniem tego typa, który nagrywa cię nowiutkim iphone'em w złotym etui, niech sobie kręci tego TikToka, jeśli musi. Wstań, otrzep się z kurzu, dygnij grzecznie ku uciesze zebranych i pójdź do sali, jak gdyby nigdy nic.
Zachowaj spokój, mówię ci.
Zachowasz?
A może jak zwykle po prostu zachowasz się jak wariatka?
Wybór był prosty. Lo siento, moje wewnętrzne ja, ale przecież znasz mnie.
Zerwałam się na równe nogi i założyłam na twarz swój specjalny uśmiech, mówiący „możecie mnie wszyscy pocałować". Siedemnaście na dziesięć w skali wkurwienia.
– Przestańcie rżeć jak hieny na bankiecie – rzuciłam w stronę gęstniejącej publiki. – I zajmijcie się sobą, bo tutaj już przedstawienie skończone.
Następnie, nieco przecząc swoim własnym słowom, dorzuciłam wiązankę najbardziej wulgarnych przekleństw, jakich przed wyjazdem do Hiszpanii zdążyłam się nauczyć z ulubionego bloga.
Podejście było ryzykowne, ale skuteczne. Na roześmianych przed chwilą twarzach malowały się teraz szok, niedowierzanie, a także coś na kształt podziwu. Ktoś nawet zaklaskał. Kątem oka dostrzegłam, że dupek ze złotym iphone'em wciąż kręcił swój film życia. Nie zamierzałam zostawać dzisiaj gwiazdą internetu, dlatego postanowiłam gościa nieco utemperować.
– Skasuj w tej chwili to nagranie, bo jak chociaż sekunda trafi do sieci, to naślę na ciebie ojca i przez kolejny miesiąc zamiast do szkoły, będziesz łaził po sądach.
Chłopakowi nieco zrzedła mina. Wyglądał, jakby rozważał, czy aby nie blefuję, po czym kliknął coś kilkukrotnie w telefonie i odezwał się:
– Zrobione.
– Usunąłeś?
– Nie. – Parsknął śmiechem. – Wrzuciłem na TikToka. Coś czuję, że będzie viral.
Zagotowało się we mnie.
– Ostrzegałam, że jak to upublicznisz... – wycedziłam przez zęby.
– To twój tatuś hydraulik będzie ciągał mnie po sądach? – wszedł mi w słowo. – Przykro mi, Poleczko, ale nie jesteś w stanie mi niczym zagrozić.
Co, kurwa?
Gość sprawił, że moja zazwyczaj wyszczekana buźka zawiesiła się i przybrała kształt okrąglutkiej literki „o". Skąd ten random mógł wiedzieć, kim jestem i czym zajmuje się mój ojciec? Stalker jakiś, czy co?
– Zamknij buźkę, Chiquita, bo ci mucha wleci – chłopak skomentował moje zachowanie, wzbudzając powszechne rozbawienie.
To chyba suchość jego żartu sprawiła, że momentalnie oprzytomniałam. Zsunęłam wargi, aż litera „o" przemieniła się w ledwie widoczną poziomą linię. Następnie dwoma powolnymi krokami zbliżyłam się do dowcipnisia. Musiałam nieco unieść głowę, aby spojrzeć mu prosto w oczy. Patrzył na mnie brązowymi ślepiami z wyższością, z jaką dostojny kocur gapi się na ganiającego za patykiem kundla. To jego spojrzenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, jak należy postąpić.
CZYTASZ
Chiquita
Teen FictionPowieść młodzieżowa w klimatach "Clone" i serialu "Szkoła dla elity". Osiemnastoletnia Nadia Lewandowska przeprowadza się z Polski na słoneczne wybrzeże Hiszpanii. W ramach stypendium rozpoczyna naukę w prestiżowej prywatnej szkole w Walencji, ale z...