Odniosłam wrażenie, że cały market zamilkł na kilka sekund, ale to raczej moje wszystkie zmysły skupiły się po prostu na czymś innym.
– O Boże! Wszystko z tobą w porządku? – przebiła się przez tę sztuczną ciszę Pilar, po czym, jak na zawołanie, odgłosy otoczenia znów wybrzmiały z pełną mocą.
– Tak, chyba tak – wyszeptałam. Podniosłam się powoli z klęczek, uważając, żeby nie zranić się bardziej o rozpryśnięte szkło. – Sprawdź i oceń – poprosiłam, wskazując pulsujące bólem kolano. – Ja się boję krwi.
Odwróciłam wzrok i wbiłam spojrzenie w zafrasowanego sprzedawcę. Wydawał się zszokowany sytuacją nie mniej ode mnie.
Po chwili poczułam na nodze delikatny dotyk dłoni przyjaciółki. Wzdrygnęłam się, ale tylko nieznacznie. Obmacała mi rzepkę i zawyrokowała:
– Będziesz żyć. Na szczęście to tylko mały okruch.
Stanęła przede mną i wetknęła mi przed oczy dwa palce, między którymi ściskała mieniącą się drobinkę szkła. Kiedy odetchnęłam, dziewczynie aż zafalowała grzywka.
– A ty co się tak przyglądasz? – odezwała się nagle do straganiarza. – Przecież to wszystko twoja wina. Kto to widział? Ustawiać butelki na samym skraju lady!
– Ale... – zaczął odpowiadać z pokorą w głosie, lecz koleżanka prędko mu przerwała.
– Nie chcę słuchać żadnych wymówek! Lepiej powiedz, jak nam zamierzasz wynagrodzić tę skrajną nieodpowiedzialność.
– Pilar, daj spokój. – Położyłam jej dłoń na ramieniu.
Strzepnęła ją jednak, jakby odganiała natrętną muchę.
– Czekam – powiedziała twardo, wciąż wpatrując się w mężczyznę za kontuarem i składając ręce pod biustem.
– Możecie sobie wziąć jedną butelkę gratis – odpowiedział cichutko.
– Przecież jesteśmy tu we dwie! Co nam po jednej butelczynie? – Parsknęła.
– Dobrze, weźcie dwie – skapitulował. – Ale idźcie już stąd, proszę, bo mi straszycie klientów – dodał szeptem.
Pilar uniosła kąciki ust w geście zwycięstwa.
– Niech będzie, że to adekwatne zadośćuczynienie.
To powiedziawszy, schyliła się i pozbierała z podłogi nasze zakupy. Następnie, wręczywszy mi połowę siatek, zgarnęła z lady dwie flaszki, odwróciła się na pięcie, puściła do mnie oczko i zaczęła oddalać się w stronę bocznego wyjścia.
– Przepraszam za nią. – Przełożyłam siatki do lewej ręki, a prawą zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu pieniędzy.
– A idź, dziewczyno. Nie potrzebuję pieniędzy Quinterów.
Zamurowało mnie.
– No idź, proszę – ponaglił sklepikarz. – I przemyj czymś tę ranę, żeby nie wdało się zakażenie.
Skinęłam głową i odmaszerowałam zgodnie z jego życzeniem.
Kolano już mnie wcale nie bolało.
Kiedy dogoniłam przyjaciółkę, ta stała na zewnątrz i właśnie przypalała skręta. Na chodniku wokół niej piętrzyły się torebki z zakupami oraz dwie zdobyczne flaszki. W tle miasto żyło własnym życiem, jakby nic się nie wydarzyło. Turyści przelewali się po placu, restauratorzy zachęcali do wstąpienia do swoich przybytków i tak dalej.
CZYTASZ
Chiquita
Teen FictionPowieść młodzieżowa w klimatach "Clone" i serialu "Szkoła dla elity". Osiemnastoletnia Nadia Lewandowska przeprowadza się z Polski na słoneczne wybrzeże Hiszpanii. W ramach stypendium rozpoczyna naukę w prestiżowej prywatnej szkole w Walencji, ale z...