Rozdział 5

82 8 1
                                    


– Masz jakiś problem z hydraulikami? – Zrobiłam minę słodkiej idiotki. – Któryś za mocno przepchał ci rurę, czy coś?

W pomieszczeniu momentalnie zapadła cisza, a oczy wszystkich skupiły się na Anderze i jego szeroko otwartych w zaskoczeniu oczach. Spodziewałam się, że zaraz wybuchnie, wyklnie mnie i odpyskuje coś jeszcze bardziej poniżającego. Tymczasem po chwili spędzonej w bezruchu, on po prostu się uśmiechnął. Następnie odszedł w stronę swojego stolika, rzucił na niego kilka wyjętych z portfela banknotów i jak gdyby nigdy nic ruszył do wyjścia. Musiałam się odsunąć, bo inaczej zdjąłby mnie z bara.

– Ander, czekaj! – krzyknął za nim kumpel, po czym zerwał się z miejsca i pobiegł za chłopakiem. – Idiotka – syknął, mijając mnie.

– Ciebie też miło poznać – rzuciłam mu na odchodnym.

– Czy ty właśnie rozpierdoliłaś na kawałeczki jebanego Salamandera? – Pilar nie mogła ukryć podziwu w głosie.

– I pogrzebałaś moje szanse na skumanie się z nim – zasmucił się José.

– A ty co, zakochałeś się?

– Co? Nie! Ja...

– Nieważne – dziewczyna uspokoiła go. – Ander z całą pewnością nie wyznaje zasady, że przyjaciel mojego wroga jest automatycznie moim wrogiem. Możesz się czuć bezpiecznie.

– Co masz na myśli?

– No przecież przyjaźni się z Rodrim, a jednocześnie nie znosi się z Loreną, prawda?

– W sumie tak. – Na oblicze chłopaka wkradł się nikły uśmiech.

– Siadamy? – przerwała ten dialog Maria Angel. – Zrobiłam się wilczo głodna od tej waszej dramy.

Nie spodobało mi się to określenie. Już chciałam na nią naskoczyć, ale dziewczyna zrobiła tak rozkoszną minę głodnego kociaka, że momentalnie przestałam się gniewać.

Chwilę później rozsiedliśmy się przy pustym stole, po czym wszyscy na raz wyciągnęli telefony. Zdziwiłam się, lecz prędko okazało się, że zrobili to po to, aby zeskanować kod QR z linkiem do menu. Poszłam za ich przykładem i również zaczęłam przeglądać kartę dań. Mój brzuch zaburczał wesoło, jakby zadowolony, że w końcu o nim pomyślałam.

No i co? Jesteś z siebie dumna?

W jakim temacie?

No że wygrałaś potyczkę słowną z synkiem dyrektora.

Zasłużył sobie. Czemu się czepiasz?

Bo on się zemści. Wiesz o tym, prawda?

Niech próbuje. Na każdą jego zniewagę znajdę siedem lepszych.

To na pewno. Ale czy naprawdę chcesz mieć wroga w tym chłopaku?

Przecież on zaczął! Nie miałam nic do gadania!

Mogłaś odpuścić. Kiedyś nie byłaś taka...

Niby jaka?

Taka kurewsko głupia! Przecież ten typ może nagadać coś swojemu ojcu i wylecisz ze szkoły z kwitkiem. Tak bardzo ci się tu nie podoba, że chcesz wrócić do Polski?

­– Czego się napijecie? – mój wewnętrzny dialog przerwał kelner, który zmaterializował się nagle znikąd.

Wszyscy za wyjątkiem José zamówiliśmy piwo. Chłopak się wyłamał, wybierając drinka, którego nazwy nawet nie potrafiłam wymówić.

ChiquitaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz