Rodzina

101 6 1
                                    

Pakowałem ostatnie rzeczy, czyli mniej więcej same ubrania.

Dzisiaj w końcu nadszedł dzień, kiedy będę mógł opuścić to cholerne miejsce.

Mam nadzieję, że nigdy tutaj już nie wrócę. To wszystko zmieniło moje życie o 180 stopni.

Tylko i wyłącznie przez moją głupotę... Ale cóż, ludzie uczą się na błędach.

Sprawdziłem swoją torbę, czy aby na pewno wszystko spakowałem. Wszystkie prezenty, które są na sali, zostaną dopiero później dowiezionie do naszego domu, więc o to nie muszę się martwić.

Razem z Jisungiem umówiliśmy się, że odbierze mnie ze szpitala, żeby Y/N nie musiała sobie zawracać tym głowy. Starczy jej emocji przez ostatni czas.

Latałem jak głupi po sali dopóki mój telefon nie zadzwonił. Wziąlem go z szafki i odebrałem.

- Heeeeej, czekam już pod szpitalem, pomóc ci? - Zapytał Jisung.

- Nie, nie musisz. Zaraz będę, mam tylko jedną torbę.

- Okay, w takim razie czekam.

Rozłączyłem się i założyłem wcześniej przygotowaną bluzę. Wziąłem swój nieduży bagaż i opuściłem salę z pośpiechem.

Kiedy tylko wyszedłem na dwór, czułem się jakbym wylazł z jakiejś nory po śnie zimowym.

Fajnie było po tak długim czasie poczuć swieże powietrze.

Szybko wypatrzyłem auto Jisunga na parkingu i podszedłem. Torbę wpakowałem do bagażnika i sam zająłem miejsce obok kierowcy.

- Jak emocje. cieszysz się? - Zapytał Han.

- Bardzo... Już miałem dosyć leżenia na tej sali - Uśmiechnąłem się delikatnie i zapiąłem pasy.

Podczas drogi rozmawialiśmy o kilku rzeczach na temat zespołu i spraw, które musimy załatwić. Kazałem mu podjechać do kwiaciarni, żebym mógł kupić Y/N jakieś kwiatki.

Podjechaliśmy pod dom, moje serce biło szybciej z każdą możliwą minutą. Wziąłem bukiet, który kupiłem wcześniej i zabrałem swoją torbę z bagażnika.

- Nos vemos, miłego dnia - Powiedział Han z uśmiechem na twarzy i od razu odjechał.

Poszedłem w stronę drzwi i zadzwoniłem kilka razy dzwonkiem. Poczułem się jak ojciec wracający z wojska. Pociesza mnie myśl, że nie będę musiał tam iść z powodu mojej narodowości.

Usłyszałem przekręcanie zamka, kącik moich ust powędrował do góry.

W końcu ją zobaczyłem, dziewczyna rzuciła mu się w ramiona, przez co nawet upuściłem torbę, ale kwiatki dalej dumnie trzymałem.

O mało co się nie popłakała, tak samo jak i ja.

- Tęskniłam... - Powiedziała.

- Ja też, spokojnie... - Próbowałem ją uspokoić głaskaniem po plecach.

Po paru sekundach odkleiła się ode mnie, ale na buziach dalej mieliśmy banany.

- Proszę bardzo, to dla ciebie - Wręczyłem jej bukiet różwoych róż i uśmiechnąłem się szeroko.

- Oh... Nie musiałeś, naprawdę - Podeszła i ucałowała mnie w policzek.

Moje uszy z wrażenia zrobiły się czerwone jak i moje policzki. Nie tak łatwo ukryć emocje, tymbardziej takie.

Podniosłem torbę i weszliśmy do środka. Y/N od razu poszła poszukać wazonu na bukiet.

- Lien jest w pokoju, idź do niej, ucieszy się - Powiedziała z uśmiechem na twarzy, układając kwiatki.

Will You Marry Me? | Bang Chan [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz