Michalina
Było parę minut po szesnastej, gdy wysiadłam z klimatyzowanego samochodu, na rozpalony słońcem parking. W tym roku lipiec był wyjątkowo upalny. Holendrzy z niepokojem wypatrywali, chociażby wzmianki na temat deszczu. Niestety nic nie zapowiadało zmiany pogody. Otworzyłam bagażnik i wyjęłam wszystkie reklamówki z zakupami, które jak zwykle nie należały do najlżejszych. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie wzięła ich wszystkich na raz. Obładowana jak wielbłąd podreptałam pod mieszkanie. Wchodząc po schodach, przeklinałam swojego faceta, który uparł się na wynajem lokum bez windy. Chciałam go w tym momencie zabić. Z lekką zadyszką otworzyłam drzwi, prawie upuszczając przy tym zakupy. Żyły niebezpiecznie drżały, a serce o mały włos nie wyskoczyło mi z piersi. Pomimo że ważyłam jakieś pięćdziesiąt parę kilo, to dyszałam, jakbym miała co najmniej sto. Postawiłam siatki na przyjemnie chłodnej podłodze. Było mi tak gorąco, że najchętniej również bym się na niej położyła.Jednym krokiem przeszłam do salonu w poszukiwaniu pilota. Otwarta kuchnia na salon była naprawdę super pomysłem. Ten patent bardzo dobrze sprawdzał się przy gościach. Cały czas miałam z nimi kontakt. Robert nie bardzo podzielał ten zachwyt. Jego zdaniem goście nie powinni patrzeć na bałagan, który był na blacie, gdy przygotowywało się posiłki. Pod tym względem był naprawdę dziwnym człowiekiem. Już miałam pilot w ręce, gdy do moich uszu dobiegł dziwny, stłumiony odgłos. Czyżby Robert wrócił wcześniej z pracy? Była środa, więc powinien wrócić dopiero gdzieś około osiemnastej. W tym tygodniu miał poranną zmianę. Sama dzisiaj wróciłam wcześniej, ale tylko dlatego, że doktor Hopmaan się rozchorował. Podobno panowała okropna grypa jelitowa.
Przeszłam wąskim korytarzem i przystanęłam pod drzwiami naszej sypialni. To stąd dochodziły te dziwne, stłumione ... jęki? Z dziwnym przeczuciem otworzyłam drzwi i zamarłam. Naprawdę mało rzeczy na tym świecie mnie zaskakiwało, ale widok mojego faceta, który posuwał innego faceta, przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Stałam zszokowana i nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Oni w najlepsze zabawiali się dalej, nawet mnie nie zauważając. Mój facet sapał, ten drugi jęczał, a mi robiło się coraz bardziej niedobrze.
- Stop! Przestańcie! - krzyknęłam, aby przerwać tę żałosną kopulację.
Robert jak oparzony odskoczył od chłopaka, który nie wiedział co się dzieje. Obaj patrzyli na mnie zaskoczeni.
- Co ty tutaj robisz? - pytanie Roberta sprawiło, że poczułam, jakby ktoś przywalił mi w twarz. Co ja tutaj robię? A co on robi? I to z kim? Nie byłam homofobem, nic z tych rzeczy. Akceptowałam wszystkich, nigdy nikogo nie oceniałam pod kątem wiary, rasy czy orientacji. Ba! Nawet znałam kilka homoseksualnych par. Jednak taki widok wyprowadziłby każdego z równowagi.
- Macie minutę na opuszczenie tego mieszkania.- powiedziałam ozięble.
Blond włosy chłopak niepewnie zaczął zbierać swoje porozrzucane ubrania. Robert jednak ani drgnął. Patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem. Jakby naprawdę zastanawiał się, dlaczego akurat teraz jestem w domu.
- Powiedziałam coś.- warknęłam.
Z westchnieniem i ociąganiem zaczął zbierać swoje ciuchy. Tego było dla mnie za wiele. Ogarnęła mnie wściekłość. W jednej chwili wyrwałam mu rzeczy z rąk, wyszłam z sypialni i bez ceregieli wyrzuciłam przed drzwi mieszkania.
- Wypierdalać, ale to już! - wrzasnęłam na skraju wytrzymałości.
Minęli mnie w ciszy. Robert w samych bokserkach, ten drugi w jeansach. Nie obchodziło mnie to. Nie chciałam już dłużej na nich patrzeć. Chcieli się ruchać, droga wolna, ale nie w tym mieszkaniu. Gdy wyszli na korytarz i Robert chciał coś powiedzieć, zatrzasnęłam mu drzwi centralnie przed twarzą. Miałam nadzieję, że złamałam mu przy tym nos. Przekręciłam zamek na wypadek, gdyby Robert chciał wejść.
CZYTASZ
Ulecz moje serce - ZAKOŃCZONE
RomanceMichalina poznając Roberta zakochuje się w nim bez pamięci. Wyjeżdża z nim do Holandii zostawiając rodzinę, przyjaciół i samą siebie. Po paru latach prozaicznie szczęśliwego związku nakrywa swojego narzeczonego na zdradzie z... innym facetem. Rozgor...