Rozdział 25

273 40 31
                                    

Szymon

Od dobrych paru minut wpatruję się w przyjaciela z niedowierzaniem. Wszystkiego bym się po nim spodziewał, ale nie informacji, że zostanie ojcem. Ponownie. Nie powinien być przerażony? Mieć jakieś obawy? A nie, że on sobie spokojnie siedzi, piwko sączy i gdera na temat nowego mieszkania, bo przecież dziecko musi mieć swój kąt.

- Coś tak zamilkł?- pyta, patrząc na mnie podejrzliwie.- Wzrok masz jakbyś wariata przed sobą widział.

- Bo może siedzi przede mną wariat?- rzucam mu zaczepne spojrzenie.- Wyszedłeś z jednych pieluch, pakujesz się w następne. I podobno się zabezpieczaliście.- rzucam z ironicznym prychnięciem.

- Myślałem, że się ucieszysz, a ty mi tu jakieś kpiarskie teksty rzucasz.

- Bo się martwię o Ciebie durniu. Już na jedno dziecko płacisz alimenty, a gdy ci nie wyjdzie z Zuzą to i na drugie będziesz płacił.

- Dlaczego sądzisz, że mi nie wyjdzie z Zuzą?- gniewny wzrok Piotra w ogóle nie robi na mnie wrażenia.

- Bo po tylu latach małżeństwa z Dagą nagle Wam się odwidziało, więc skąd możesz mieć pewność, że z Zuzą nie będzie tak samo?

- Bo do Zuzy czuję coś innego niż do byłej żony i wierzę, że z nią spędzę resztę życia. Ostatnio o tym gadaliśmy. Co z Tobą dzisiaj nie tak? Stało się coś?

- Nie.- odburkuję i przechylam butelkę piwa, by nie odpowiadać już na żadne pytania. 

Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Przez swój parszywy humor zamiast cieszyć się szczęściem przyjaciela, dokopuję mu. Nie jest niczemu winny, a ja zachowuję się wobec niego jakby mi robił na złość. Miałem dość tej frustracji i narastającego napięcia.

- Powiem jutro Michasi o Nicolasie.- wypalam. Biorę głębszy wdech, bo znów czuję ucisk w klatce.

- Ahh czyli to Cię gnębi.- Piotr odstawia pustą butelkę.- Co Cię tak nagle natchnęło? Wyrzuty sumienia cię zżerają?- pyta kąśliwie.- Teraz stary? Po takim czasie? Trzeba było jej od razu powiedzieć, a nie teraz. Jak jej powiesz, to cię na zbity pysk wywali.

- Dlatego ją wezmę do siebie.- Piotr patrzy na mnie zaskoczony. Jego brwi windują do góry, a usta zaciskają się w wąską linię. Widzę, że chce coś powiedzieć, ale się powstrzymuje. Wzdycham i zeruję piwo. Piotr sięga pod stół i podaje mi kolejną butelkę, którą chętnie odbieram. Muszę się odstresować.

- Nie poznaję Cię stary, serio.- kręci głową.- Zamiast jej od razu powiedzieć, tak jak Ci radziłem, to trzymałeś to dla siebie. Co Ci z tego przyszło? Teraz czujesz się nieswojo, bo zaczyna ci na niej zależeć i chcesz być wobec niej fer. Nie skończy się to dobrze, ostrzegam.- krzywię się na jego słowa. 

Myśli, że ja o tym nie wiem. I to mnie tak bardzo przeraża. Tylko, że kiedyś ona sama się dowie, więc nie lepiej żebym powiedział jej osobiście? Po czasie, bo po czasie ale jednak, prawda? Może gdy porozmawiam z nią na spokojnie, jakoś mi wybaczy. 

- Co ma być to będzie.- burczę pod nosem, nie zwracając uwagi na zatroskany wzrok przyjaciela.

Na drugi dzień rano budzę się z tępym bólem głowy i suchością w gębie. Nieprzytomnym wzrokiem rejestruję, że spałem na kanapie Piotra. Mój zbolały mózg rejestruje dźwięki dochodzące z kuchni, zapach świeżej kawy wdziera się w nozdrza. Siadam najwolniej jak tylko potrafię. Mam wrażenie, że z mózgu zrobiła mi się papka, przelewająca się z każdym ruchem.

- Śpiąca królewna się obudziła.- na dźwięk głośnego tonu przymykam oczy i krzywię się.- Co, za dużo się wczoraj pochlało?

- Stary odpuść.- mówię cichym, ochrypłym głosem. Przecieram dłońmi zmęczoną, nieogoloną twarz.- Ile żeśmy wczoraj wypili?

Ulecz moje serce - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz