Rozdział 27

319 43 37
                                    

Michalina

Od ostatniej rozmowy z Szymonem mija parę dni, podczas których nie wiem, co mam ze sobą począć. Na dodatek, chłopak nie daje za wygraną i wydzwania do mnie jak oszalały, a wiadomości wysłał chyba ze sto. Nie mam jednak ochoty go widzieć, a tym bardziej z nim rozmawiać, więc do kliniki przychodzę jak najpóźniej i jak najszybciej z niej wychodzę, byleby na niego nie trafić. Na szczęście nasze grafiki nie uwzględniają wspólnych operacji, więc daje mi to chwilową ulgę. 

W dalszym ciągu nie potrafi do mnie dojść fakt, że Szymon ma syna i że mi o tym nie powiedział. Gdy tamtego wieczoru Zuza wróciła do domu i zastała mnie w opłakanym stanie, opowiedziałam jej wszystko, co się wydarzyło. Z każdym kolejnym słowem rozklejałam się coraz bardziej, a uczucie zawodu oplatalo moje serce jak cierń. Nawet ona nie potrafiła wyjść z szoku, a ją mało co potrafi zdziwić. 

Niby posiadanie dziecka nie jest zbrodnią, ale syn Szymona ma szesnaście lat! Jak on mógł mi w ogóle nie wspomnieć o czymś tak ważnym? Kim dla niego byłam, skoro nie byłam godna poznać prawdy? Dlaczego robił z tego taką tajemnicę?

Bo ukrywał przed tobą swoją rodzinę…

Wzdrygam się na samą myśl, że to może być prawda. Uczucie rozgoryczenia rozlewa się po moim ciele. Jak mogłam kolejny raz, aż tak mocno się pomylić? Dać się zwieść i omamić? Czy Robert nie był idealną nauczką, że mężczyznom nie powinno się ufać? A ja głupia kolejny raz zaufałam i kolejny raz się zawiodłam. Kolejny raz pozwoliłam żeby ktoś zdeptał moje biedne serce. 

Cierp ciało, skoroś chciało. 

Do świąt został tydzień pracy. Później czeka mnie dwa tygodnie urlopu, który miałam już zapowiedziany podczas podpisywania umowy. Wtedy nie byłam pewna czy w ogóle go planować, ale teraz jestem sobie za to wdzięczna. Mam zamiar pojechać do rodziców i tam wypłakać kolejne hektolitry łez, których zamiast mniej, jest coraz więcej. Nawet po Robercie tak nie rozpaczałam. Na niego byłam wściekła. Teraz czuję, jak moje serce pęka, a drobne jego kawałeczki odrywają się, tworząc coraz to większą ranę. 

- Jak się czujesz?- pytam Zuzę, którą męczą ciążowe dolegliwości. 

- Rzygam jak kot.- posyłam jej pocieszający uśmiech.

- Zrobię ci herbaty z imbirem i cytryną. Czytałam, że to pomaga. 

- Dzięki, że się o mnie troszczysz, chociaż sama masz niemałe problemy. 

- Nie masz za co dziękować. Ty też mi pomogłaś, jak świat mi się posypał. Teraz, pomimo że sypie mi się kolejny raz, jakoś dam radę. 

- Kiedy jedziesz do rodziców?- pyta, odbierając ode mnie parujący kubek. 

- Myślę, że w piątek po pracy.- siadam obok przyjaciółki i okrywam się grubym kocem.

- Wiedzą, co się stało? 

- Nie.- kiwam przecząco głową.- Mama próbowała coś ze mnie wyciągnąć podczas ostatniej rozmowy, ale zbyłam ją bólem głowy. 

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że się z nimi pogodziłaś. 

- Ja też.- układam głowę na ramieniu Zuzy i wzdycham.- Jaki Szymon jest, taki jest, ale do końca życia będę mu wdzięczna, że dzięki niemu pogodziłam się z rodzicami. 

Szymon

Dni bez Michaliny dłużą się niemiłosiernie. Każda próba kontaktu z dziewczyną, kończy się fiaskiem. Nie powinienem się dziwić. Prawda zawsze wychodzi na jaw, jednak ta wyszła w najmniej spodziewanym momencie. Przecież miałem jej to wszystko powiedzieć! Gdyby Nicolas nie przyjechał, teraz siedziałbym z Michaliną, która na pewno zrozumiałaby całą tą chorą sytuację. Miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy za swoją głupotę. Dlaczego tak długo z tym zwlekałem? Dlaczego nie powiedziałem jej o synu od razu, gdy pojąłem, że coś do niej czuje? 

Ulecz moje serce - ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz