Siedziałem z laptopem na kolanach w swoim wygodnym łóżku. Poprawka, w łóżku które zajmowałem od roku. W domu, który nie należał do mnie i w pokoju, który okupowałem od niedawna. Lecz czułem się tu jak u siebie, mogąc robić co chcę i swobodnie się poruszać. W zasadzie to był mój nowy dom w stu procentach dostosowany do moich potrzeb, które w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy mocno się zmieniły, nie z mojego widzimisię rzecz jasna. Dochodziła pierwsza w nocy i jeśli zapytacie się czy cierpię na bezsenność to odpowiedź brzmi nie – okej, okej... przyłapaliście mnie! Nie cierpię na bezsenność w chwili obecnej, lepiej? Teraz nie mam problemów ze snem, ale ponieważ są święta, a ja nie muszę wstawać skoro świt do pracy, zatem siedzę sobie i sprawdzam, co dzieje się w necie. W pokoju panuje półmrok, spowodowany nikłym acz ciepłym światłem nocnej lampki, która stoi na stoliku tuż obok wezgłowia. W zasadzie to w całym domu panuje senna cisza a w powietrzu wciąż możesz wyczuć ten przyjemny zapach pomarańczy, jabłka i cynamonu.
Zalogowałem się na jakimś czacie społecznościowym, sprawdzić czy ktoś jest online w noc Bożego Narodzenia. Jeśli zapytasz po co to robię, to ci odpowiem, że nie mam najmniejszego pojęcia. Nie wiem, dlaczego i kiedy zacząłem to robić, ale czasami, kiedy nie mogę spać po prostu rozmawiam z ludźmi, których nie znam. I nie, nie na portalach randkowych tylko jak już wcześniej wspomniałem na portalach społecznościowych. Takie dziwne hobby po części związane z moją pracą. Uwielbiałem analizować ludzi, ich zwyczaje i postępowanie ale nie jak stalker, który wyławia z tłumu swoją przyszłą ofiarę.
Po pewnym czasie chciałem się wylogować, kiedy moją uwagę przykuł nick, który brzmiał bardzo smutno i depresyjnie – „EndingLive". Nie wiem dlaczego, ale pod wpływem chwili po prostu napisałem do tej osoby, której nick był jak wołanie o pomoc. Czerwona flaga. Sygnał dla mnie bym działał.
„Dlaczego chcesz zakończyć swoje życie?" zapytałem, bojąc się przez chwilę, że ta osoba nie odpowie na moje pytanie i zaraz się wyloguje. Zabębniłem nerwowo w klawiaturę laptopa, przygryzając nerwowo wargę. Miałem nadzieję, że jest do słaby świąteczny żart. Przez niekończącą się chwilę, która dłużyła się niczym guma w dziadka kalesonach, obserwowałem migające kropki i napis, że „EngingLive" pisze teks. A raczej próbuje, zapewne szukając dosadnych słów by mi odpowiedzieć.
„Bo jest do bani" dotarła do mnie krótka, aczkolwiek dosadna i moim zdaniem szczera odpowiedź.
„Powiedz mi coś, czego nie wiem" odparłem z wyzwaniem, uśmiechając się krzywo.
„Ja..." w tej krótkiej treści od razu mogłem wyczuć zdenerwowanie i niezdecydowanie po drugiej stronie Sieci.
„Może zacznij od przedstawienia się?"
„Jakub"
„Bardzo miło mi cię poznać Jakubie, jestem Antoni ale wszyscy mówią mi Tony" przedstawiłem się, wstawiając na końcu zdania machającą łapkę, żeby rozładować atmosferę. Starałem się brzmieć przyjacielsko, jak byłem uczony na licznych szkoleniach.
„Co powiesz na to? Dobijemy ugody. Ty opowiesz mi dlaczego twoje życie jest do bani a ja opowiem ci swoją historię".
„W porządku".
Potem zapadła cisza. Wiem, że Jakub myślał o swojej historii i o tym, czy jest gotów aby podzielić się nią z kimś obcym. Otworzenie się przed kimś nigdy nie było dla mnie łatwe zatem go rozumiałem. Tyle, że mnie życie zmusiło bym się tej trudnej sztuki nauczył. Jakub też musiał ale małymi krokami. Nie od razu Rzym zbudowano.
„Są Święta dzieciaku, więc może mi powiesz dlaczego twoje życie stało się prawdziwym piekłem, z którym chcesz skończyć". Starałem się zachęcić go aby zaczął mówić. Chwyciłem za filiżankę herbaty stojącą na nocnym stoliku i czekałem cierpliwie na jego odpowiedź.
„Nie rozumiesz"
Bum!
Oj, chłopcze! Naprawdę?!
Przewróciłem oczami i westchnąłem cicho. Zapowiadała się długa rozmowa ale i na to byłem gotowy. Taki już był mój zawód, gdzie wielokrotnie ćwiczyłem swoją cierpliwość, która niewątpliwie nie była moja cnotą.
„Spróbuj!" Dzieciak ewidentnie potrzebował z kimś pogadać i jeśli tą osobą miałbym być ja – to nie mógł trafić lepiej ponieważ wyspecjalizowałem się w myśleniu nad samobójstwem.
„Miesiąc temu miałem wypadek samochodowy. Przed świętami wypisali mnie do domu..." zaczął a ja wiedziałem, że nie spodoba mi się to, co napisze za chwilę, ale teraz muszę być silny dla tego dzieciaka. Tego wymagała moja praca; bym niósł pomoc i sprawiedliwość ludziom, wiec po prostu napisałem za niego:
„Jesteś sparaliżowany".
„Tak" padła krótka odpowiedź, ale muszę wiedzieć więcej, zanim opowiem mu swoją historię.
„I... wiesz, mam dwadzieścia lat. Przed wypadkiem miałem przed sobą świetlaną karierę sportową, dziewczynę, przyjaciół... po prostu wszystko, a teraz... teraz straciłem wszystko!"
„Nie wszystko" zapewniłem go.
„Co?!"
„Nie straciłeś życia"
„I to ma być niby pocieszające?! Jesteś czubkiem, człowieku! Co do cholery!? Nie mogę wykonywać najmniejszych, najprostszych czynności SAMODZIELNIE! A moi rodzice? Mój ojciec, wiesz, on jest tym pieprzonym wojskowym. Wiem, że jest rozczarowany, że ma kalekę za syna. Matka wciąż płacze i wiem, że kłócą się cały czas. Moja dziewczyna właśnie zerwała ze mną a moimi starzy kumple... Po prostu nie mam słów! Nie potrzebuję ich litości! Oni nie rozumieją, nikt nie może mnie zrozumieć..."
Po około pięciu minutach napisał ponownie:
„Więc powiedz mi... powiedz mi, dlaczego nie powinienem się zabić, aby oszczędzić... Ja... po prostu... pomóż mi..."
I właśnie na te słowa czekałem. Na te proste a zarazem bardzo trudne słowa – POMÓZ MI!
Nie jest łatwo prosić o pomoc, zwłaszcza osobom z depresją po wypadkach cholernie ciężko jest prosić o pomoc. Szczególnie tym, które przyzwyczaiły się do samodzielności i miały obrany cel zawodowy w życiu. Normalnie ciężko jest przystosować się do zmiennych warunków, a co dopiero ludziom po traumatycznych przeżyciach, nade wszystko z zaburzeniami psychicznymi.
Moje westchnięcie miało moc tajfunu, który mógłby powalić niejeden drzewostan lub w zaistniałej sytuacji, w grudniowy środek nocy, wywołać zamieć śnieżną.
„Myślę, że nadszedł czas na moją historię. Mam nadzieję, że nie chcesz spać, bo to naprawdę długa historia. I mogę cię zapewnić, że doskonale wiem przez co przechodzisz". Spojrzałem na swoje nogi okryte kocem i uśmiechnąłem się ponuro. Moje palce zawisły nad klawiaturą laptopa. Przez chwilę rozważałem jak powinienem zacząć moją historię, tak by była iskierką nadziei dla tego młodego człowieka, któremu zawalił się świat. Miałem nadzieję, że dzięki mnie, tylko na chwilę.
„Nazywam się Antoni Dominik Dębicki i jestem oficerem policji z czternastoletnim stażem a moje życie zmieniło się rok temu" zacząłem moją historię...
CZYTASZ
Skończyć swoje życie w święta
AcakŚwięta Bożego Narodzenia to czas cudów i nadziei i tą nadzieją Tony chce podzielić się z przypadkowo poznanym na czacie, zagubionym chłopakiem. Czy odkrywając się przed obcą osobą i opowiadając o swoich doświadczeniach oficer policji, którego rok w...