Pieprzony William Martini. Zostawił mnie samą na tydzień z całą firmą.
Wiedziałam, że zastępując go będzie więcej roboty. Nie dość, że miałam trzy razy więcej papierów to jeszcze musiałam iść na spotkanie, o którym mi nie miałam pojęcia.
Odkąd mój ojciec wyszedł z więzienia nie odezwał się od nas ani razu. Nie zadzwonił, napisał. Nic. W sumie to i lepiej.
Stojąc w bufecie niedaleko mojego biura, poczułam jak ktoś mnie dotyka za talie, przez co odskoczyłam na bok, ponieważ mam tam łaskotki.
Odwróciłam się w stronę osoby, która mnie przestraszyła i ujrzałam śmiejącego się Thomasa.
- Chcesz żebym zawału dostała?! - powiedziałam zła, na co on zaczął się jeszcze bardziej śmiać.
- Oj przepraszam królowo lodu - ukłonił się przede mną teatralnie.
Wkurzona przewróciłam oczami. Odwróciłam się w stronę ekspresu sięgając po kubek napełniony napojem.
- Oj krasnalu, no nie wkurzaj się, bo ci para uszami wyjdzie - zaśmiał się.
- Wypraszam sobie, mam metr sześćdziesiąt sześć, to nie jest tak mało.
- Przy moim metr osiemdziesiąt cztery to jednak mało - dogryzł mi.
- Mały to ty masz mózg - wkurzona zaczęłam iść w stronę mojego biura.
Wchodząc do mojego biura nie zwracałam szczególną uwagę na otoczenie, wlepiając oczy w ekran telefonu. Jednak czułam czyjąś obecność, więc podniosłam wzrok, a tam ujrzałam mojego ojca, stojącego przy moim biurku, patrząc centralnie na mnie.
- Andy, jak miło cię widzieć po tylu latach. Jak wyrosłaś, pewnie dużo mężczyzn się za tobą ugania, co?
Mój oddech przyspieszył po tym jak mnie nazwał. Tylko on mówił do mnie Andy, nikt więcej.
- Co ty tu robisz? Nie powinieneś siedzieć na zimnej podłodze w pierdlu i opłakiwać swój marny los?
- Pyskata jak zawsze - parsknął szyderczo śmiechem. - Ładnie tu masz.
- Po co tu przyszedłeś? Jak po pieniądze to nie u mnie, bo ci ich nie dam - przegryzłam wnętrze policzka i spojrzałam na niego z pogardą.
- Jestem twoim ojcem, a ja nie mam ani grosza przy sobie.
- Znęcałeś się nade mną przez trzynaście lat i oczekujesz, że pożyczę ci gotówki? - zadrwiłam. - Nie ma opcji.
- Dramaty...
- Zniszczyłeś mi życie! - krzyknęłam, czując zbierające się łzy w moich oczach - Cztery lata jak pierwszy raz kiedy na mnie nakrzyczałeś, siedem jak podniosłeś dłoń, dziesięć jak mnie zamknąłeś w piwnicy, a dwanaście jak... pierwszy raz... zgwałciłeś mnie. Nie dramatyzuje. A teraz wyjdziesz z tego budynku i nigdy więcej tu nie wrócisz. I żeby ci się nawet nie myślało by podejść do mojej rodziny na odległość mniejszą niż pięć jardów, bo jak Boga kocham nie skończy się to dla ciebie dobrze.
- To jest również moja rodzina.
- Jedyne co nas łączy to wspólna krew, nic więcej. Nie należysz już do niej od siedmiu lat. A teraz wyjdź.
Zauważyłam, że ojciec zerknął na coś za mną i ruszył w stronę drzwi, a następnie bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
Teraz pozwoliłam moim łzom spływać na moich policzkach. Płakałam przez wspomnienia, które zalały moją głowę.
- Tato spójrz! Narysowałam ciebie, mnie, mamę i Liama - podałam mu kartkę z rysunkiem.
- Andy, nie teraz - powiedział nawet nie zerkając na mnie, kontynuując rozmowę przez telefon.
CZYTASZ
Mr. William
RomancePierwszy tom trylogii "Bracia Martini" Adeline Miller to piękna dwudziestolatka, która została samotną matką w wieku szesnastu lat. Dalej mieszka razem z rodzicami, a oni też nie mieli zbytnio pieniędzy, więc postanowiła znaleść pracę żeby mieć choć...