☆~13~☆

850 50 41
                                    

Z góry przepraszam za francuski który pewnie nie ma sensu ale to z tłumacza XD

[Regulus Black]

Sobotni mecz nadszedł szybko. Za szybko.
Nie był to pierwszy mecz w tym sezonie, ale pierwszy przeciwko mojemu chłopakowi. James grał na pozycji ścigającego, Syriusz byl za to piłkarzem podobnie jak Marlene.
Największym problemem mogło być to że oboje z Potterem byliśmy kapitanami.

Na śniadaniu ledwo co zjadłem, co nie umknęło Pandorze ktòra z nami usiadła, więc zostało we mnie wciśnietę jeszcze trochę tosta. Czas do meczu ciągnął się nieubłaganie. Gdy w końcu nadszedł czas cała drużyna ruszyliśmy do szatni. Jako jeden z pierwszych byłem gotowy więc poczekałem na resztę.

-Dobra każdy pamięta taktykę czy coś powtórzyć?-Spytałem gdy cała drużyna siedziała gotowa. Nikt nie prosił o powtórkę.-Jakby co to was nie zamorduje.

Dalej nikt się nie odezwał więc zacząłem mówić dalej. Wygłosiłem krótką przemowę której za nic nie pamiętam.
Gdy wychodziliśmy z szatni Evan poklepał mnie po ramieniu dla otuchy.

Gdy obie drużyny wyszły na boisko tradycyjnie kapitanowie musieli podać sobie ręce. Wolałbym przytulasa, ale cóż bierz co ci dają. Podałem sobie dłoń z Jamesem i delikatnie się do niego uśmiechnąłem. Czy chciałem go rozproszyć? Być może. Usłyszeliśmy gwizdek, więc obie drużyny poleciały do góry.
Zacząłem rozglądać się za złotym błyskiem Nigdzie nie dostrzegałem znicza, więc postanowiłem zerknąć na punktację i wrócić do poszukiwań. Nie znałem szukającego Gryfonów, jednak wydawał się całkiem niezły w tym co robił.

Śmignąłem obok Evana, przeklinając w myślach pogodę. Niebo było pochmurne i powoli zaczynał padać deszcz. W skrócie za chwilę nie będę w stanie prawie nic zobaczyć. Straciłem drugiego szukającego z pola widzenia, jednak póki komentator nie uznał że ten coś zauważył nie było to moje największe zmartwienie. Z powodu deszczu nie słyszałem wołania do siebie nawzajem mojej drużyny. W końcu znicz błysnął. Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy pognałem w jego stronę. Złota piłka oczywiście nie mogła dać złapać się tak łatwo, więc przez kolejną chwilę zwyczajnie ją ścigałem. 

w końcu gdy już musnąłem ją palcami znicz znalazł się pode mną.  Bez większego namysłu zsunąłem się na miotle tak że leciałem do góry nogami, a miotłę trzymałem tylko nogami. W ostatniej chwili chwyciłem złotego znicza. Odetchnąłem z ulgą po czym przypomniałem sobie w jakiej pozycji się znajduję. Wolną ręką złapałem miotłę z zamiarem podciągnięcia.

-Reg, ty idioto skończony.-Podleciał w moja stronę Evan i pomógł mi ponownie usadzić się na miotle. 

-Ejejej złapałem? Złapałem.-Zaśmiałem się, a gdy przypomniałem sobie że cała szkoła na nas patrzy wyciągnąłem dłoń ze zniczem w górę.   

-Potter to cię zabije.-Zażartował Rosier gdy zlatywaliśmy na ziemię. W końcu pojawiła się tam cała drużyna z którą się uściskałem. Gdy w końcu wszystkie piłki wróciły na swoje miejsce poczułem na sobie wzrok Pottera. Odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem jak się uśmiecha. Pomimo że już miałem banana na twarzy zmienił on wydźwięk i jeszcze bardziej się powiększył gdy zobaczyłem Jamesa. 

Wreszcie dostaliśmy się do szatni, jednak miałem własny plan. Wszyscy się przebrali i ruszali w stronę pokoju ślizgonów z zamiarem świętowania, za to ja postanowiłem znaleźć mojego chłopaka. Nie było to trudne, bo gdy zostałem sam i chciałem wyjść wpadłem na niego w drzwiach. 

-Serce mi się zatrzymało przez ciebie.- Usłyszałem gdy ten przytulił mnie i wciągnął z powrotem do szatni, zamykając za sobą drzwi. 

-Oj dajcie mi już spokój.-Zaśmiałem się obejmując go z całej siły.-Przepraszam, Soleil.

Right? || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz