☆~18~☆

606 36 40
                                    

[Regulus Black]

Właśnie wróciliśmy do szkoły po przerwie która nie obejmowała sylwestra. Oznaczało to jednak imprezę całej szkoły znając mojego chłopaka. Rabastan nie pojawił się na kolacji co mnie zmartwiło, więc zjadłem najszybciej jak mogłem i ruszyłem do dormitorium. Ujrzałem zapłakanego przyjaciela na jego łóżku.

-Rab?-Spytałem delikatnym tonem i usiadłem obok niego.-Co się dzieje? 

W odpowiedzi usłyszałem pociągnięcie nosem. Lestrange spojrzał na mnie.

-Zmusili go!-Zawołał, a z jego oczu poleciały kolejne łzy. Nie mając pojęcia o czym mówi przytuliłem go.-Rudolfa.. Zmusili go do mrocznego znaku.

Ta informacja mocno mnie zaskoczyło. Rudolf był starszym bratem mojego przyjaciela który w tej chwili był na siódmym roku. 

-Będzie dobrze, Rab-Powiedziałem, chociaż nie byłem tego pewien.

-On chce powiedzieć o tym Dumbledorowi i pomóc-Wyznał Rabastan i odsunął się ode mnie lekko.-Boje się o niego.

-Nic mu nie będzie. Da sobie radę i ty też dasz-Powiedziałem niezbyt głośno.-Jeśli będzie cokolwiek co będę mógł zrobić to masz mi o tym powiedzieć.

Chłopak kiwnął głową, a do pomieszczenia wszedł Barty z Evanem za rękę.

-Na Merlina, co się stało?-Spytał Evan, a Crouch mu zawtórował. Rabastan nam ufał i wiedział że nie zaczniemy paplać, więc powiedział nam o tym.  Spędziliśmy z nim kilka godzin, aż zasnął. Sam zebrałem się do snu. Nie mogłem spać. W końcu mi się to udało, jednak było to już naprawdę późno. 

Obudziłem się niezbyt chętny do życia, ale na pewno nie dorównałem Rabastanowi. Z samego rana powiedział że nie idzie na pierwsze lekcje więc przynieśliśmy mu tosty do pokoju. Chłopak niechętnie je zjadł, a my musieliśmy iść na zajęcia. Pierwsze lekcje minęły całkiem nieźle. Kolejne były eliksiry. Cały dzień nie udało mi się złapać Jamesa, więc perspektywa dwóch lekcji z nim bardzo mnie cieszyła.

-Cześć-Przywitałem się z Gryfonami, a Jamesa przy okazji przytuliłem.

-co jest?-Spytał mnie mój chłopak gdy wchodziliśmy do klasy.

-Nie mogę ci powiedzieć, bo obiecałem, ale Rabastan ma po prostu problem i się martwię-Nie ukrywałem faktu że chodzi o Rabastana bo James sam mógł by to zauwarzyć. Mówiłem na tyle cicho że jedynie Gryfon obok mógł to usłyszeć.

-Rozumiem-Kiwnal głową i przytulił mnie do siebie. Puściĺ mnie dopiero gdy musieliśmy usiąść. Warzyliśmy jakis nikomu nie potrzebny eliksir, ale podobało mi się to, bo mogłem spędzić ten czas z Jamesem. Lekcja minęła o wiele za szybko. Podobnie jak ostatnia tego dnia czyli astronomia, która miałem dopiero wieczorem.

Kilka następnych dni stan Rabastana nie zmieniał się zbyt drastycznie. Dopiero po dwóch tygodniach, gdy dostał list od brata poczuł się lepiej. Na lekcje wrócił dosyć szybko, ale nie skupiał się na nich. List był wybawieniem dla Rabastana, mnie, Evana, Bartyego, Pandory i naszych ocen. Kilka dni później postanowiłem razem ze ślizgonami wyjść na spacer. Przechadzaliśmy się po błoniach a dokładniej przy granicach zakazanego lasu. W pewnej chwili usłyszeliśmy krzyk, a po chwili ujrzeliśmy Rudolfa Lestrange wybiegającego z lasu. Widać było że coś fo zaatakowało.

-Rudolf! Kurwa mać!-Rqbastan zaczął krzyczeć i pobiegł do brata. Rozpoczęła się grupowa panika.

-Japierdole.. Dobra cicho!-Zwróciłem na siebie uwagę  wszystkich w tym poszkodowanego.-Barty biegniesz z Evanem po pomoc. Najlepiej pani Pomfrey, ale jeśli spotkacie po drodze innego nauczyciela to wołajcie go. Panda zostaniesz tu ze mną, Rabem i Rudolfem.

Right? || JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz