1.4

35 4 0
                                    

Jęknął. Czół się jakby znowu spędził noc w jakimś podrzędnym barze wlewając w siebie cały dostępny alkohol jaki tylko mieli na stanie. Głowa bolała go niemiłosiernie, w ustach czół suchość. Do jego nosa doleciał nieprzyjemny zapach. Czyżby on tak śmierdział? Skrzywił się, ale podjął próbę otwarcia ociężałych powiek. Natychmiast tego pożałował, bo ostre światło słoneczne oślepiło go. Zamknął oczy, głęboko westchnął i przeklinając sam siebie ponowił próbę.

Było lepiej, ale daleko mu było do stanu idealnego. Nadal miał światłowstręt i bolała go głowa, przez co jego pole widzenia było rozmazane. Jedynie co udało mu się zarejestrować to, że był kompletnie nagi. Tak jak go Magia stworzyła leżał na zimnej, drewnianej podłodze niczym niezasłonięty jak niemowlę.

-O kurwa. – zaklął siarczyście i nie zważając na ból głowy, mroczki przed oczami i to, że świat niebezpiecznie się chwiał we wszystkie strony poderwał się do pozycji siedzącej.

Rytuał! Nie pił w barze, tylko wcześniej odprawiał rytuału, ale teraz do niego zaczęło docierać, że coś poszło bardzo, ale to bardzo nie tak. Po kręgosłupie przebiegł mu dreszcz, ale nie był on spowodowany zimnem, lecz strachem.

-Abraxas! Nott! – Zawołał, a raczej wychrypiał w przestrzeń. – Lestrange! Black!

Odpowiedziała mu cisza, a kamień w jego sercu ważył teraz tonę. Panika ogarnęła całe jego ciało i nie zważając na swój stan poderwał się na równe nogi. Gdzie jego różdżka? Rozglądał się spanikowany po pokoju rozbieganym, nadal zamglonym spojrzeniem badając otoczenie do koła siebie. Stara obdrapana tapeta w jakieś bliżej nie określone wzory odrywała się od ścian na których widać były zacieki po deszczu i grzyb. To chyba ta tapeta wydzielała taki smród, a nie on. Ta myśl był odrobine pocieszająca. Podłoga była w niektórych miejscach wygięta od wilgoci, a gdzie nie gdzie brakowało desek. Zauważył też że w kilku miejscach widoczne były wypalone rytualne runy oraz inkantacje, które były ledwo widoczne.

-Co się dzieje? – Zapytał sam siebie.

Chwiejnym krokiem, podpierając się obrzydliwych ścian i powstrzymując odruch wymiotny wyszedł z pomieszczenia do holu, który wcale nie był w lepszym stanie. Szyby w oknach na korytarzu były brudne a gdzieniegdzie powybijane, do środka zaczął wrastać bluszcz, a na jednym z parapetów gniazdo uwił sobie jakiś ptak. Niegdyś zielony dywan był wyblakły i mokry. Przypomniał teraz breję błota, a nie wyśmienitej jakości perski materiał, który Malfoy uwielbiał i w swoich posiadłościach miał mnóstwo takich dywanów. W całym domu śmierdziało zgnilizną.

-Abraxas! – zawołał słabym głosem raz jeszcze, ale poza ptakiem który zaśpiewał cichą melodię za oknem odpowiedziała mu kompletna cisza. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie powinien się tak wydzierać, bo przecież nie wiedział co się dzieje i kto może być w pobliżu, ale na to było już za późno.

Odetchnął kilka razy głęboko starając się zebrać myśli. Musiał się dowiedzieć co tu się stało i czemu ten dom wygląda jakby minęło pół wieku, jakby stał pusty przez tyle lat. Przecież Malfoy nie pozwolił by, żeby jego ulubiona posiadłość do której uciekał od swojej narzeczonej, która została potem jego żoną żeby mieć chwilę spokoju od jej paplaniny skończyła w takim stanie.

-Ubrania, różdżka i coś do picia Riddle. – mruczał do siebie. Chciał zająć myśli czymś innym niż tylko czarnymi scenariuszami, które zaczęły wypełniać mu głowę i podsuwać coraz straszniejsze wyobrażenia tego co tu się mogło wydarzyć.

Do jego uszu dotarł cichy dźwięk otwieranego zamka w drzwiach, gdzieś na niższym piętrze posiadłości. Jego ciało całe się spięło, a on sam staną w bezruchu nasłuchując innych odgłosów nieproszonych gości. Korzystając z chwili sięgnął w głąb siebie, żeby wybadać czy jego magia tam jest. Była. Słaba, prawie na granicy wyczerpania, ale gotowa by go bronić jeśli zajdzie taka potrzeba. Ciche kroki rozległy się na schodach prowadzących do miejsca w którym się znajdował. Rozglądał się gorączkowo za jakimś schronieniem, ale każdy jego ruch mógł zdradzić intruzom jego pozycję. Żeby dojść do trzeciego piętra na którym był intruzi musieliby pokonać dwie kondygnacje schodów, miał kilka chwil żeby obmyślić plan. Przeklinał się w duchu, że jego mózg, akurat teraz działał na bardzo, ale to bardzo zwolnionych obrotach.

Everybody Wants To Rule The World // TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz