Wstałam rano, w zawrotnym tempie zjadłam śniadanie które przygotowała mi moja wspaniała współlokatorka a następnie udałam się do łazienki aby ogarnąć się na rozpoczęcie roku lecz niestety była zamknięta, ponieważ Kayla stwierdziła, że od piątej rano będzie robiła sobie loki żeby zwrócić uwagę któregoś z chłopaków z drużyny sportowej. stwierdziłam że nie mam czasu marnować ani chwili dłużej i postanowiłam że pójdę do toalety wspólnej pomiędzy pokojami, była to jednak dość zła decyzja o czym przekonam się za chwilę. Wychodzą z pokoju oraz zamykając drzwi od drugiej strony kartą odbiłam się od jakieś dziewczyny. I rude loki przesłoniły jej twarz przez to nie zwróciłam na nią za wielkiej uwagi ale stwierdziłam że jest to dziewczyna z pokoju obok, która idzie na śniadanie. W akademiku mieliśmy dwie opcje albo robimy sobie śniadania we własnych kuchniach w swoich apartamentach lub chodzimy codziennie na śniadanie wspólne do stołówki, dla mnie i dla Kayli nie był to żaden problem dlatego że nasza współlokatorka bardzo dobrze gotowała i nie musiałyśmy się nigdy o to nie martwić.Kiedy wyszłam z łazienki dzielącej pokoje dziewczyn, wracając do pokoju nie zostałam już tam nikogo. Okazało się że jestem spóźniona, więc w szale wybiegłam z pokoju wiedząc, że właśnie tak zaczęłam najokropniejszy dzień swojego życia bo miał być on jednocześnie najważniejszy a tak bardzo go spieprzyłam. Biegłam tak szybko, że wyrobiłam się idealnie na rozpoczęcie apelu i nikt nie zauważył mojego braku. Znalazłam Madelin która trzymała mi miejsce obok siebie, zdyszana dopadłam do krzesła i usiadłam jakby nigdy nic.
Podczas apelu tak cholernie zachciało mi się do łazienki że zapytałam się profesorki czy mogę iść do ubikacji na co się zgodził. Wstałam ostrożnie z krzesła tak, żeby nie na robić większego zamieszania a następnie poszłam szukając ubikacji. Niestety nie trafiłam na ubikację lecz stało się coś innego, popchnęłam drzwi myśląc, że jest to łazienka ale niestety moim oczom ukazała sie drużyna chłopców grających w koszykówkę.
-Kurwa czy ja pierwszego dnia weszłam do szatni męskiej myląc ją z ubikacją. Jak to był pierwszy dzień to ja nie chcę wiedzieć co będzie przez następny rok.
Dopiero za niedługo miałam przekonać się że to co się za niedługo będzie w stanie sprawić że ten dzień będzie jednak najlepszym dniem w tym roku roku. Razem z Madelin udałyśmy się na mecz koszykówki, który miał odbyć się zaraz po ogłoszonym apelu. Bez problemu znalazłyśmy wytyczona dla nas miejsca, następnie usiadłyśmy z popcornem i i z rękawicami kibicując naszej drużynie. O godzinie 16:00 miał rozpocząć sie mecz, przedstawiciel naszej drużyny sportowej powoli wychodzi na boisko. miałam przy sobie gazowaną wodę, chcąc się napić nie pomyślałam że wstrząsnęłam nią mając ją w plecaku. Nakrętka wystrzeliła w kosmos i spadła na boisko sportowe gdzie rozgrywały się już mecz. Wystraszona weszłam na boisko, żeby zabrać swoją własność i wrócić na miejsce. Jednak gdy chciałam przekroczyć próg dzielący chodnik a boisko, zatrzymało mnie trener naszej reprezentacji. Moją uwagę zwróciło to że był ale w moim wieku lub może trochę starszy ode mnie a jeszcze większą uwagę przykuło mnie to że bardzo dobrze go znałam. Był to Cameron, tak dokładnie Cameron Drayton. Mężczyzna ubrany był w sportową koszulkę a jego ciemne włosy podkreślały jego niecodzienną urodę.
-A co ty tu robisz?~ zapytał ale po jego głosie byłam w stanie wywnioskować, że udawał zaskoczenie na mój widok.
-Nie wiem czy pamiętasz ale chodzę tutaj do szkoły, ale w sumie to po zakończeniu wakacji nie mieliśmy kontaktu, więc mogłeś w sumie nie wiedzieć.
-cieszę się że mogę zobaczyć znowu dziewczyne, którą wyrwałem z rąk losowego chłopaczka. ~ rzucił z sarkazmem i lekkim uśmiechem kierowanym w moją stronę.
-A ja się nie cieszę, że znowu będę musiała na ciebie patrzeć już wystarczyło jak wpadłam kiedyś w ciebie jak biegłam. Potem byłes na nocowaniu w najgorszy dzień mojego życia a potem widzieliśmy się kilka razy w wakacje i na tym koniec. ~ rzuciłam z oburzeniem kierując się już z powrotem w stronę foteli.
- poczekaj Wilson nie zapomniałaś o czymś?~Krzyknal za mną, odwróciłam się i dostałam w łeb zakrętka od wody, która była prowokatorem całej sytuacji
- nienawidzę cię!!!!!~ krzyknęłam nawet nie odwracając się za sobą.
Po skończonym meczu koszykówki I wygranej naszej drużyny sportowej postanowiłam że przejdę się po kampusie oglądnąć gdzie co jest. Oczywiście jak to ja musiałam mieć jakieś przygody. Najpierw pojebalam salę informatyczną z biblioteką a potem weszłam na basen. Wchodząc do kolejnego pomieszczenia zobaczyłam, że znajduje się na hali sportowej na której według mnie nikogo nie było. Wzięłam piłkę do siatki, zapięłam włosy w wysokiego kucyka i zaczęłam obijać piłkę sposobem górnym. Odbiłam może z 200 razy pod rząd, sama nie wiem bo tak dobrze się bawiłam że mogłam stać tam cały dzień. Musiałam przerwać bo usłyszałam jak ktoś klaszcze a następnie wydobył się na tle echa z pomieszczenia dość dobrze mi znany męski głos który był mi tak znajomy ale od dłuższego czasu tak obcy.
- Nawet dobrze jak na twoje chujowe umiejętności we wszystko~ rzucił a ja w jego głosie usłyszałam ironię. Nie podniosłam nawet głowę bo wiedziałam że przede mną właśnie stoi chłopak który sprawił że moje życie przez całe liceum było usłane różami.
- jeśli ty za to odbijasz tak dobrze jak uciekasz od ludzi to myślę że na luzie byś mnie pokonał ale tak to nie masz na to najmniejszych szans.~ Powiedziałam z nadzieją że nie uniosę głowę bo gdy zobaczyłabym jeszcze raz jego oczy to na pewno przepadła bym tak jak rok temu.
Chłopak powolnym krokiem zbierał się w moją stronę ja dalej udawałam że na niego nie patrzeć zaczęłam rzygać media społecznościowy na telefonie z nadzieją że przyjdzie mi jakiekolwiek powiadomienie, Mężczyzna bez problemu wyrwał mi telefon po czym zaczął sam go przeglądać.
-Liczysz że Sztuczka z przeglądaniem telefonu sprawi ze się od ciebie odczepię?~ powiedziało bez żadnych emocji ale widziałam że kącik jego ust poszed automatycznie do góry.
-Liczę że jak umiałeś zniknąć wy śladu to i teraz znikniesz bo przecież to ci wychodzi najlepiej.
-posłuchaj nie uciekłem dlatego że nie zależało mi na tobie,uciekłem bo właśnie musiałem sprawić byś była bezpieczna.~ mówiąc to chłopak przybliżył się w moją stronę a ja udawałam że jestem niewzruszona i nie odsunęłam się od niego ani na krok, kontynuował.
-posłuchaj, hala sportowa to nie jest miejsce w którym możemy rozmawiać na takie tematy. Spotkajmy się po lekcjach w akademiku i pogadajmy na spokojnie.~ Złapałam z nim kontakt wzrokowy bardzo tego nie chciałam bo wiedziałam jak jego wzrok na mnie działa mimo to że nigdy wcześniej tak nie było.
-zgoda, więc o której i gdzie?~ nie minęła sekunda a ja już w głowie żałowałam okropny tej decyzji.
-A nie mogę po prostu w parować ci do pokoju w akademiku? To chyba będzie najlepsze miejsce do rozmowy.~ powiedział,ale ja nie byłam tego do końca pewna dlatego że one dwie to jest właśnie współlokatorki. chciałam się odezwać ale chłopak zabrał go za mnie.
-wiem z jakimi dziewczynami mieszkasz ale wiem też że one znają mnie na tyle że nie będą miały problemu z tym żebym do ciebie przyszedł.
~ Nosz kurwa. Skąd on to wiedział, ja nawet nie wiedziałam że on chodzi tutaj do szkoły a nagle okazało się że on wie za to o mnie wszystko.
- To do później, Słonko~ powiedział po czym zniknęła za drzwiami do hali sportowej.
~ pierdolony kretyn myśli że znowu namiesza mi w głowie.
CZYTASZ
I think my heart is mine
Novela JuvenilDla wszystkich tych, którzy najpierw myślą o innych a dopiero potem o sobie