Rozdział 3

12 0 0
                                    

Dotarłam do pokoju,  ogarnęłam się i czekałam aż Oliwier przekroczy próg mojego mieszkanka. Z chłopakiem znałam się można powiedzieć że od zawsze, poznaliśmy się kiedy ja miałam pięć lat a on sześć. Byliśmy w sklepie spożywczym, on z mamą i ja również z mamą. Nasze mamy zaczęły rozmawiać miedzy soba a my przylecieliśmy pod zamrażarkę z lodami. Chłopak już wtedy był o wiele ode mnie wyższy więc nie było dla niego problemem otworzyć zamrażarkę i wyjąć co tylko chce, ja za to ledwo sięgałam żeby zobaczyć co jest na niej narysowane. Więc chłopak bez zastanowienia wziął mnie na barana po czym zapytał się jaki chce wziąć smak powiedziałam że chce cytrynowy więc zrzucił mnie od razu z ramion a ja spadłam na ziemię.
       -Cytrynowe są paskudne, truskawkowe są o wiele lepsze!~ Rzucił wtedy jeszcze obcy mi chłopiec.
       -Nieprawda o wiele lepsze są cytrynowe a na drugim miejscu czekoladowe!!!~ krzyknęłam tak głośno że nasze mamy zainteresowało się naszą awanturą.
       -dobra już tak nie krzycz, wstawaj z tej podłogi, pomogę ci. ~ Powiedział i podał mi swoją małą dłoń. Chociaż moja przy jego dłoni wyglądała jak ręka mrówki przy ręce słonia.
       -jestem Oliwier~ Rzucił chłopak i ja wtedy również przedstawiłam się i nie spodziewałam się jeszcze wtedy że będzie to przyjaźń na całe życie albo jednak tak mi się wydawało do pewnego momentu gdy nasze drogi rozeszły się bez słowa a cisza boli najbardziej. Zapisałam  te słowa w pamiętniku by wiedzieć nawet w nowej historii o nim bo był on ważną częścią mojego poprzedniego życia. Nagle drzwi do mojego pokoju zaczęły skrzypiec.
   -oto ja!!! ~rzucił z impetem a następnie wskoczył na łóżko obok mnie.
   -Jesteś pierdolonym idiotą że zostawiłeś mnie samą kiedy nie dawałam sobie ze wszystkim rady a zaraz przychodzisz i krzyczysz na cały mój pokój ,,oto ja" i rzucasz się obok mnie tak jakbyśmy byli przyjaciółmi od zawsze. ~ Podniosłam ton głosu by na pewno zrozumiał co mam mu do przekazania.
   -Oj tam oj tam już nie przesadzaj ty zawsze taka byłaś i zawsze taka będziesz a ja musiałem nadrobić parę interesów.
   -Mam nadzieje że tym interesami nie jest Wanda bo jak wiemy oboje, to jej historia już zatrzymała się na pierwszym sezonie naszego życia.~ Tak dokładniej to Wanda przepadła tak naprawdę nikt nie ma z nią kontaktu a Holly dalej została pod opieką moich rodziców. Traktuje ją jak siostre, codziennie razem rozmawiamy ze soba przez telefon. Czułam się jakbym miała prawdziwą młodszą siostrę, która była od obojga moich rodziców. Kochałam ją tak jakbym znała ją od zawsze bo tak naprawdę ją znałam ale nie taką jaką naprawdę była.
   -W sumie to te interesy są trochę związane z Wandą. Tak dokładniej to również z Cameronem  i właśnie o tym chcę z Tobą porozmawiać~ powiedział chłopak a jego wyraz twarzy stał się obojętny.
Tego właśnie kurwa się bałam że zacznę nowe życie a oni z powrotem się wpierdolą, ale co on tutaj robił czy przeczytał wszystkie moje wiadomości które pisałam do niego z tym jak bardzo do niej za nim tęsknię i chciałabym żeby do mnie wrócił? Czy może dorwał mnie gdzieś na szkolnym korytarzu albo dowiedział się że będę tu chodzić i nie mógł odpuścić tej relacji?
Nie wiedziałam to wszystko było tak skomplikowane że nie miałam ochoty już to bawić chciałam zacząć życie na nową kartę a okazało się że to będzie jednak dopiero początek moich wszystkich przygód.
-nie będę owijał w bawełnę po prostu mi się nie chce~ powiedział i nie dał mi wejść w zdanie bo zaczął mówić dalej.
-Jak oboje wiemy istniał ktoś taki jak Horacy wiemy to oboje prawda?
~ pokiwam lekko głową choć wolałam udawać że nie znam tego człowieka.
- jego matka uczy w naszej szkole, przeniosła się tutaj i będzie od tego roku akademickiego uczyć u nas przedmiotów rachunkowych.
Nagle mnie oświeciło, przypomniało mi się że poprzedniego dnia zderzyłam się z kimś kto właśnie miał rude loki ale to było dla mnie tak wielką abstrakcja, że wydawało mi się że to na pewno nie może być ona ale przecież to było moje życie czego ja się mogłam spodziewać. Logiczne że to musiała być ona przecież kto inny, jakby to była najnormalniejsza dziewczyna to przecież moje życie byłoby za proste.
-puk puk jesteś tam?~ walnął mnie lekko w bark dlatego że się zamyśliłam
-Sory coś mi się przypomniało, mów dalej.~ Powiedziałam to z taką obojętnością w głosie, dlatego że miałam dość już analizowania wszystkiego.
-czyżby Sofia Wilson ukrywała jakąś tajemnicę? Może się ze mną podzielisz bo mogłaby być kluczowa.~ uniósł jedną brew ale dalej nie działało to na mnie tak jak rok temu.
-W ogóle ciekawi mnie to czemu zaczęło się to tak strasznie interesować ~ powiedziałam a chłopak opuścił ręce w geście rezygnacji.
-Bo się kurwa o ciebie martwię. Nie wiesz jak dużo zła otacza cię w tym momencie, nie zdajesz sobie z tego sprawy. Udajesz że nic nie istnieje, udajesz jakby nic się nie stało a wszyscy wiemy jak wyglądała twoja przeszłość. O mały włos nie zginęłaś! A to właśnie ja siedziałem nad twoim łóżkiem szpitalnym, płakałem i mówiłam ci jak bardzo cię cholernie kocham a ty spałaś jakbyś nie wiedziała co się dzieje. Jakbyś nie wiedziała że cały świat który cię otacza myśli tylko o tym jak cię zniszczyć, a jedna osoba próbuje wynieść cie z tego lasu na własnych rękach swoim kosztem.~ Powiedział a w jego oczach z okrutnej furii nic nie zostało, widziałam tylko pustkę i..... ból?
Zamarłam a moje serce znowu rozkruszyło się na milion części tak jak wtedy gdy mnie zostawił. Pamiętałam dokładnie, moment w którym siedział nad moim łóżkiem i mówi jak bardzo mnie kocha lecz jednak nie wiedziałam czyj to głos myślałam, że to mojego taty.
       Chłopak przybliżył się do mnie tak bardzo, że odpłynęłam. To co poczułam było jednocześnie poruszające jak i okrutne, tak bardzo pragnęłam by wrócił, tak cholernie go kochałam. Wrócił ale z takimi wiadomościami, że jakbym wiedziała o co proszę to w życiu bym więcej o to nie prosiła. Nachylił się nad moim uchem i wyszeptał
       -Sofia, ona wróciła, a nasz prawdziwy koszmar dopiero się zacznie. Pozwól że przejdziemy przez to razem.
Czy on.... właśnie mnie.. przytulił? To była dla mnie taka cholerna abstrakcja, to było tak samo nierealne jak jednorożce czy wróżki. Poczułam jego zapach, te cholerne perfumy które idealnie odzwierciedlały jego dom. Pamiętam jak przyszłam tam by uczyć się na konkurs mitologiczny a on tak naprawdę szukał tylko kontaktu fizycznego przez co nie chciałam przebywać więcej sama w jego towarzystwie. Miałam na swoich plecach ogromny bagaż doświadczeń na tle seksualnym, bałam się mężczyzn a nawet tych których znałam od dziecka bo właśnie jeden z nich zostawił bliznę  na moim sercu. Nie wiem czemu to zrobiłam ale odwzajemniałam uścisk, chłopak w ułamku sekundy przerzucił mnie przez siebie a ja usiadłam mu na kolanach. Jedną rękę położył mi na talii a drugą gładził po policzku, nie wiedziałam sama co się dzieje ale nie wyrywałam się. Sama złapałam się na tym, że nie miałam temu nic przeciwko.
- Już nigdy więcej cię nie zostawię Słonko~ powiedział a jego źrenice się powiększyły. Nie, on nie patrzył na mnie, on wpatrywał się w każdy odłamek mojej duszy w taki sposób jakby usiłował skleić ją po tym jak przez niego rozsypała się w drobny mak.

I think my heart is mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz