aż do momentu... Nie no, przecież cały czas się czułem jak mistrz w tańczeniu na rurze, dopóki nie stanąłem obok niej. Od razu zmienili muzykę, ku mojemu zaskoczeniu, była to piosenka Cypisa. Nie ma to jak wywijać na rurze do Cypisa w klubie z gejami, bo nauczycielka umarła na raka. No ale, co mi pozostaje? Aby zachęcić moich 'klientow', chwyciłem się jedną ręką rury i chciałem zrobić przysiad, jednak los chciał i wyjebałem się do tyłu, kiedy próbowałem wstać. Wygiąłem się jak łańcuch na choince, chociaż on się nie wygina wagina, ale ja tak. Upadłem jak worek ziemniaków z biedronki na przecenie i nikt mnie nie złapał. Musiałem interweniować.
- O jejku, jestem taki malutki, że aż spadłem - powiedziałem głosem Szeregowego z pingwinów z Madakaskaru i usiadłem z rozkraczonymi kolanami jakbym był dopiero co wykastrowany i obudzony z narkozy.
- Nie polamales sie maleńki? - zapytał mnie 87-letni młody chłopiec - pomogę ci wstać.
Przystojna morda pomogła mi wstać, ale pociągnął mnie za stanik, a nie za rękę.
- Oh uwu dziękuję kawaiiiii - powiedziałem skacząc jak mrówka i udając przeuroczego skowronka.
Malutkimi jak ja kroczkami z twarzą zgwałconej i wystraszonej muchy wróciłem na swoje stanowisko zaszczycajej pracy. Podejście drugie. Złapałem się lewą ręką i zacząłem się kręcić wokół rury. Z gracją wystawiłem drugą rękę, żeby przypominać samolot, bo w każdej chwili można mnie przelecieć.
On mnie rucha
a ja jestem sucha
czemu masz suchego karalucha?
(Cypis)To jest moja ulubiona piosenka, a playlista klubu, z tego co czuje, bardzo przypadnie mi do gustu.
Zacząłem machać do ludzi, aby zaoszczędzić czas na przypominanie sobie filmików, które oglądałem jak tańczą na rurze. Zaplotlem nogi na rurze i złapałem się jej rękoma. Trzymałem się! Pamiętam, że potem się puszczało ręce i odchylało się do tyłu? Trzeba sprawdzić! Najpierw się puściłem ( koniec zdania ) jedną ręką. Było stabilnie. Teraz druga. Dalej żyje. No to teraz muszę się odchylić do tyłu. Straciłem równowagę i spadłem na głowę jak ostatnia szyszka w sezonie i jeszcze wykręciłem sobie prawą kostkę. Trochę mnie przyćmiło z bólu, ale po chwili wróciłem do rzeczywistości.
- Kamil? - usłyszałem ten piękny dostojny głos po paru sekundach - do dupy Kasztanki, co ty odjebałeś?
- Bueue - odpowiedziałem lekko spolaryzowany jonowo jajami i sparaliżowany.
- On jest akustyczny - powiedział Wojciech robiąc salto w tył - powiedz mi ile mam palców?
- Muueueue 21 - odpowiedziałem.
- Jeśli TO zaliczasz jako palec to zgadza się - stwierdził z dumą - do wesela się zagoi.
- auauau ale co ma się zazazagoić - zapytałem przystojniaka - twój dododatkowy palec?
- Mózg, leć tańczyć.
- Już zazazaza dużo się nalatałem zuauamauem kostkę i kark - powiadomiłem mojego jeszcze nie mojego misiaka - potrzebuje pielęgniary.
- No dobra, ale i tak się cieszę, że żyjesz - powiedział mi.
- Nie ciesz się i ta-
Przerwałem. Wolałbym, żeby mi nie padł na środku klubu dla geji. Chociaż by było słodko, ale chciałbym aby żył, tak jak ja po tym upadku. Jednak wydaje mi się, że na tej podłodze, ktoś przypadkowo wysypał jakieś mocne prochy ( do prania (mózgu) oczywiście ).
- No to chodź - powiedział jak do pieska hau hau - chodź do klaczy.
Znowu musiałem iść przez korytarz ( no kurwa niesamowite ), jakby można to było nazwać chodzeniem. Pełzałem jak plemnik, kiedy nie używasz lubrykantu. No i każdy się na mnie patrzył jak na plemnika, każdy mnie chciał, każdy z nich tu kocha plemniki. Po tych męczarniach leżałem jak latarnia w parku przed gabinetem klaczy.
- Z downem - powiedział patrząc na mnie z pogardą po 8.9 sekundach ciszy.
- Masz dziecko z downem? - zapytałem, bo dalej trochę szumiło mi w uszach.
- No nie, ty! - odpowiedział mi załamany. Że co kurwa?
- Mam dzieci? - zadałem kolejne pytanie tańcząc obrotowo Makarene - wyruchałeś mnie już? Będziesz płacił alimenty...
- No kurwa no, nie! - podniósł ton głosu - chodź już do środka.
Złapał mnie za działająca konczyne, nie ty zboczeńcu, to nie był chuj, to była lewa ręka i pomógł mi wejść do środka....
CZYTASZ
Jak rozkochać księdza porą godową?
Ficção AdolescenteCzytasz na własną odpowiedzialność, na końcu książki będą rozdawane darmowe mózgi. 14-letni Kamil jest zwykłym chłopcem, który szuka przygód w życiu. Czy w tym roku uda mu się zaliczyć księdza?