Oficjalnie mam rodzinę. Ludzi którzy będą mnie wspierać, ocierać łzy, wywoływać uśmiech na mojej twarzy i zabijać uczucie samotności. Nigdy takiej nie miałam. Siedzę właśnie w swoim własnym pokoju. Własnym miejscu na tej planecie pełnym prywatności i tylko moich sekretów. Jest ogromny z wielkim, miękkim łóżkiem. Szafą w której co prawda zajęłam tylko parę półek, ale Kasandra zapewniła mnie trzy razy, że jak najszybciej to zmienimy i będzie trzeba dokupić mi jeszcze komodę. Właściwie jedna też się tu znajduje.Na pierwszy rzut oka widać ich zamożność. Wincent na co dzień ubierający się w garnitur, co zdążyłam zauważyć na aż sześciu wizytach na które wybrali się do domu dziecka. Zegarek świecący się w odbiciach marcowego słońca. Wielki sygnet jego rodu na środkowym palcu. Mężczyzna postawny, umięśniony i wysportowany przez cotygodniowe treningi boksu z trenerem personalnym. Jego żona Kasandra. Pani tej cudownej posiadłości i olbrzymiego ogrodu tysiąca różnokolorowych róż. Ubrana idealnie na każdą okazje z nieskazitelnym uśmiechem zaznaczonym czerwoną szminką. Ich wielki dom, który przeżył pięć pokoleń ich rodziny na co wskazują obrazy powieszone w holu prezentuje się fenomenalnie. W marzeniach nie śmiałam myśleć o tak wielkim darze jaki dostane. Nigdy bym się nie spodziewała, że rodzina tego pokroju adoptuje dziecko, a co dopiero, że będę nim ja.
O 14.00 podawany jest obiad. Pokojówka chyba Olivia poinformowała mnie, że mam ubrać na niego przygotowaną przez nią sukienkę. Jest długa i zielona. Nie będę wybrzydzać, nie mam takiego prawa kiedy od losu dostałam taką okazję życiową na odmienienie swojej przyszłości i teraźniejszości. Czuje się tu obca, ale to na pewno normalne w końcu nie od razu poczuje się jak prawdziwym domu. Mimowolnie myśląc o domu zerkam na książkę, którą dziesięć lat temu dostałam od mojej rodzicielki. Jest to głupia baśń dla dzieci '' Jaś i Małgosia'' . Tak głupia, bo zawsze gdy na nią chociażby spojrzę przypominają mi się czasy w których ona żyła, a ja miała tylko jedenaście lat. Obiecałam sobie, że nie będę o tym myśleć, nie w tym pokoju, ani domu. A jednak zabrałam ją ze sobą. Zaprzeczyłam sama sobie, ale czy to ważne. Na pewno nie teraz. Przebrałam się i poprawiłam makijaż. Kreski, tusz do rzęs, troszeczkę różu i błyszczyk. Delikatnie i tak jak lubię najbardziej. Malowanie się sprawia mi wielką przyjemność. Czuję wtedy napływ pewności siebie.
Schodzę na dół marmurowymi schodami. W jadalni stół został przygotowany do obiadu jednak nikogo tu nie ma. Jest za pięć, więc postanawiam zasiąść przy tym stole niczym z królewskiego pałacu i zaczekać. Niedługo po tym do jadalni wchodzi pokojówka, inna niż ta z którą zdążyłam już porozmawiać. Staje, jakby lekko przerażona i zwraca się do mnie:
- Pan Mallish nie będzie zadowolony z faktu iż zasiadła panienka przy stole jako pierwsza. Lepiej wróć na górę lub zajmij się czymś jeszcze. Przychodzi zawsze równo o 14.00 i ani minuty później. Naprawdę doradzam znaleźć zajęcie na dokładnie dwie minuty czterdzieści osiem sekund.- mówi lekko speszona.
-Och. Jasne. Dziękuję, że mi o tym mówisz?- to jest bardzo, ale to bardzo dziwaczne. Jednak jego odmienne upodobania w kwestii jedzenia posiłków nie staną mi na przeszkodzie mojego wymarzonego życia z rodziną.
Kobieta wychodzi pośpiesznie z jadalni, a ja zaraz za nią tylko w drugą stronę przez drzwi balkonowe. Dzisiaj dopisuje cudowna pogoda. Czuć wiosnę wielkimi krokami. Przed moimi oczami ukazuje mi się obraz niczym z baśni. Piękny różany ogród w promieniach słońca. Czuję zapach deszczu, mimo że niebo nie wskazuje na opad w najbliższym czasie. Słuchanie śpiewu ptaków przerywa mi głos Kasandry.
- Obiad podany zapraszam do stołu.- z uśmiechem przepuściła mnie w futrynie. Na krześle zauważyłam siedzącego Wincenta, który z zniecierpliwioną miną spoglądał na pyszności stojące przed jego nosem.
CZYTASZ
Fikcja marzeń
RomanceOsierocona dziewczyna, która trafia do wymarzonej rodziny, ale czy ci ludzie dadzą jej szczęście jakiego się spodziewa? Czeka ją wiele cierpienia na drodze do wymarzonego celu. Przyjaciele dostarczą jej wiele wsparcia. Jednak przełomową osobą...