Nierzadko zdarzało mi się odczuwać pokłady intensywnej, wręcz rozbrajającej złości. Nie należałem do ludzi świętych. W podstawówce uderzyłem kolegę z klasy, bowiem niepochlebnie wypowiadał się o mamie jednej z dziewczynek. W szkole średniej porządnie walnąłem pewnemu facetowi, gdy zaczął dobierać się do mojej przyjaciółki, chociaż wyraźnie mu odmówiła. Nie raz i nie dwa kłóciłem się ze swoim agentem, nie raz i nie dwa obrażałem także natrętnych fotoreporterów. To, co poczułem jednak w chwili, w której zobaczyłem przerażenie u Crystal Macherral, wykraczało poza jakąkolwiek skalę.Sam nie wiedziałem, dlaczego podążyłem tam za nią. Intuicja podpowiadała, że działo się coś złego. I miałem, kurwa, rację, gdyż w chwili, w której ujrzałem mojego ojca, złość zaczęła rozpruwać mi żyły.
Jak zwykle uśmiechał się z wyższością, jak gdyby zawsze znajdował się przynajmniej kilka kroków przed swoim rozmówcą. Nie wykazywał ani grama niepokoju, choć nie było przy nim jego ochroniarza. Z wyjątkiem zdenerwowanego Laurenta, przestraszonej Crystal i niesamowicie wkurwionej wersji mnie, nie pojawił się nikt, kto mógłby mu w jakiś sposób przeszkodzić. Doskonale wiedział, na ile może wykorzystać swoją pozycję.
– Witaj, synu. Cóż za miła wizyta. Nie sądziłem, że dołączysz. – Jego głos jak zwykle ociekał sarkazmem.
Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści. Nie widziałem go od cholernie długiego czasu i nie tęskniłem nawet minimalnie. Ten potwór odebrał mi wszystko to, co dobre. Latami skutecznie odciągał ode mnie Macherral i tym samym bojktował niemal każdy szczęśliwy moment mojego życia. Wiele rzeczy byłbym w stanie mu wybaczyć. Oschły ton, brak zainteresowania, wygórowane wymagania co do mojej osoby, ale nie to, że uderzył w mój najbardziej czuły punkt. Nie to, że z powodu jego chorych pomysłów, poczułem się zmuszony do zrezygnowania z tak ważnej dla mnie relacji. Było w tym wiele mojej winy, ale gdyby nie on... Wszystko wyglądałoby inaczej.
– Tak właściwie, zakończyliśmy już dyskusję z panną Macherral i jej agentem. Nieco się spóźniłeś. Ta wymiana zdań okazała się... wyjątkowo interesująca.
Dziewczyna wzdrygnęła się niemal niezauważalnie. Instynktownie zbliżyłem się w jej stronę, by poczuła moją obecność. Im bliżej jednak byłem, tym coraz bardziej uświadamiałem sobie, że... Crystal nie była przerażona. Może i zaciskała mocno dłonie, przez co długie paznokcie wręcz wbijały się w skórę, może policzki miała nieco za bardzo zaczerwienione, ale to nie był lęk, o nie.
Zrozumiałem, że przez jej postawę przemawiała żądza mordu.
– Panno Macherral, czy wszystko jest jasne?
Salwa suchego śmiechu wydostała się z mojego gardła.
– Czy ty naprawdę miałeś czelność ponownie się do niej odezwać? – zapytałem z niedowierzaniem. – Nie możesz być aż tak głupi. Musiałeś wiedzieć, że znajdę cię wszędzie, gdy tylko jej zagrozisz. Już nigdy więcej nie będziemy przez to przechodzić.
Mężczyzna uniósł w rozbawieniu ciemną brew.
– Czyżby?
– Od długiego czasu nie utrzymujemy kontaktu. W dupie miałeś to, co robię. Przestań mieszać i daj nam, kur—
Wypowiedź, jaką sobie na szybko przygotowałem, choć posiadała wydźwięk agresywny, okazała się całkowicie bezużyteczna, gdyż chwilę później w powietrzu padły inne oskarżenia. Przedstawione o wiele bardziej oschłym tonem.
– Ty stary dziadu.
Aż wzdrygnąłem się, gdy dotarła do mnie furia, z jaką odezwała się wokalistka. Spróbowałem chwycić ją za ramię, lecz natychmiast poderwała się do biegu. W zaledwie kilku krokach znalazła się przed moim ojcem. Zupełnie niezrażona, wbiła wskazujący palec w jego klatkę piersiową.
![](https://img.wattpad.com/cover/310887741-288-k783553.jpg)
CZYTASZ
Dreaming Of You - WOLNO PISANE
De TodoII CZĘŚĆ DYLOGII „INSOMNIA" Davian Bancroft nigdy nie sądził, że dotrwa dnia, w którym rozpętana zostanie burza aż tak silna. Crystal Macherral doskonale wiedziała natomiast, jak bardzo ich nienawidził i to od lat wielu. Wyrządzone szkody zaczęły...