1. Skandaliczny wieczór

189 12 37
                                    

Tadeusz POV:

Odgłosy rozmów i muzyki docierają do moich uszu szybko i gwałtownie, gdy tylko wchodzę do hotelowej sali zabaw. Zapewne jakaś kobieta za chwile wyciągnie mnie do tańca licząc, że zdobędzie moje względy zaś mnie taniec odpychał. Od małego uczę się tańczyć chociaż tego nie lubię i jestem sztywny.

Patrzę w górę na barwnie ozdobione sklepienie i pięknie pozłocone żyrandole. Od zawsze podziwiam architekturę i dokonania człowieka. Mój wzrok schodzi na dół gdzie pełno szlachciców nie odróżniających się ode mnie tańczy z barwnych strojach na środku sali do rytmu walca. Przy ścianach stoi duża mniejszość paląc cygara i plotkując o mało istotnych drobnostkach.
Cóż będę musiał wbić się w rozmowę, aby tylko nie zostać porwanym na parkiet.

Mijam kobiety o nieprzeciętnych fryzurach nasłuchując ciekawych tematów do rozmowy. Jak zwykle słyszę, że starsi ode mnie mężczyźni dyskutują o polityce a kobiety o swoich sympatiach i zauroczeniach.

Nie cierpię kiedy ojciec mnie zmusza do kolejnego bankietu. Oczywiście tłumaczy to tym, że mogę poznać potencjalną partnerkę a w dodatku reprezentuje rodzinę chociaż on sam nie przychodzi bo jak to mówi "ma ważniejsze rzeczy do zrobienia" co zazwyczaj jest niestety prawdą. Tata zasiadał w izbie lordów dlatego jest zajęty tak bardzo, że rzadko na siłę i czas na uczty i tańce. A, gdy tylko posiada chwile gani mnie za moja nieodpowiednią postawę bo musze być perfekcyjnym synem ponieważ to ja kiedyś zasiądę na jego miejscu.
Tym razem ojciec nie wysłał mnie jedynie w towarzystwie mojego dobrego przyjaciela Maćka Dawidowskiego a stwierdził, że moja siedemnastoletnia siostra również powinna dołączyć, aby zyskać wartościowe znajomości.

W końcu znajduje Anie w towarzystwie Macieja i innego nieznajomego. Dawidowski i nieznany mi mężczyzna trzymają kieliszki z czerwonym winem popijając co chwile.

— Niesamowite! Byłeś praktycznie wszędzie! — Słyszę zachwyt mojej siostry. Czyżby obrała już swoją ofiarę i nie da mu spokoju do końca wieczoru? U Ani normalnym zachowaniem jest szybkie zadurzanie się w jednej osobie.

— Oh nie przesadzaj to tylko parę państewek. Kiedyś jak znajdę to prawdziwą miłość i zabiorę ją w podróż do około świata. — odpowiada swoim basowym głosem i podnosi rękę gestykulując rozmarzony.

Chrząkam głośno zaznaczając swoją obecność i odnoszę natychmiastowy sukces. W końcu Maciek odsłania mi nieznajomego, że z łatwością mogę przyjrzeć się jego posturze.

Buty idealnie zadbane, czarne i połyskujące. Spodnie w matowym kolorze tak samo jak rozpięty garnitur. Biała koszula z zdobieniami. Złoty łańcuszek z zegarkiem i blade rękawiczki. Włosy zaś brązowe zaczesane do tyłu z starannością. Przeszywający wzrok brązowych oczu oraz brak zarostu. Jako ostatni rzuca mi się w oczy zielony goździk przypięty do jego marynarki co wywołuje u mnie wewnętrzne zaskoczenie, lecz przyjmuję to z stoickim spokojem.
Obstawiam, że ma od osiemnastu do dwudziestu dwóch lat.

Widzę, że od również na mnie patrzy i ocenia mnie od stóp do głów póki jego ślepia nie zatrzymują się na moim goździku.

— Ale heca, widzę, że nie tylko ja uwielbiam goździki. — Mówi swoim miodowym tonem uśmiechając się do mnie perlistym uśmiechem.

— Najwidoczniej. — Odpowiadam bez emocji. — Jak się nazywasz i skąd pochodzisz?

— Pytasz z jakiej rodziny pochodzę, aby wiedzieć jaką mam pozycje tak? — chichocze zasłaniając usta dłonią. — Cóż, jestem dla wielu nikim a dla jeszcze większej ilości kimś. Po co ci moja tożsamość czy tego wieczoru nie jesteśmy równi? Wydaje mi się, że nie jesteśmy na przesłuchaniu.

~ 𝐙𝐈𝐄𝐋𝐎𝐍𝐄 𝐆𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐊𝐈 ~ Rośka XIX wiek AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz