Kiedy Nita otworzyła oczy, był już ranek. Podniosła się do siadu i przeciągnęła, tak że aż strzeliło jej w plecach. Nie wiedziała nawet kiedy zdążyła zasnąć, jednak przed zaśnięciem udało jej się skończyć miksturę noktowizyjną. Wyciągnęła dłoń w stronę leżącej niedaleko torby.
Wyciągnęła butelkę i dała ją pod światło słońca, by lepiej się przyjrzeć. Mikstura miała szmaragdową barwę, która się mieniła jaśniejszymi odcieniami zielonego. Nita nigdy nie rozumiała jak jedne mikstury mogą być jednolite kolorystyczne, a inne mogą się mienić na jeszcze inne odcienie. Przechyliła lekko butelkę, ta mikstura charakteryzowała się tym, że konsystencja była podobna do kisielu, więc była bardziej gęsta niż przykładowo mikstura regeneracji, której konsystencja była bardziej wodnista.
- Kiedy zdążyłaś wstać? – Nita była tak skupiona na miksturze, że nie zorientowała się że Leorio zdążył się obudzić.
- Może z piętnaście minut temu wstałam – przyznała chowając butelkę do torby. – jak się spało, doktorku?
- Ile razy mam ci mówić byś mnie tak nie nazywała? – zapytał zrezygnowany, nie chciał się kłócić z samego rana.
Nita uśmiechnęła się pod nosem.
- Możesz sobie mówić dowoli, dla mnie już zawsze będziesz mieć ksywę doktorek – stwierdziła wstając z piasku, miała zamiar iść do tobołków po coś do jedzenia. – idziesz ze mną po jedzenie?
Leorio z naburmuszoną miną również wstał i razem z szatynką poszli w stronę wielbłądów. Brunet kątem oka spojrzał na niższą dziewczynę, czasami jednak jest do wytrzymania, ale nie zmienia to faktu, że dalej nie za bardzo jej ufa. Ale jeśli miałaby ich wykorzystać w jakiś sposób do swoich celów, to czy by już tego nie zrobiła? A może ona czeka tylko aż wszyscy jej zaufają i wtedy postanowi ich zdradzić?
- O czym tak myślisz doktorku? – zapytała zielonooka wyciągając z tobołka dwa jabłka, jedno z nich podała brunetowi.
- Dlaczego właściwie chciałaś do nas dołączyć? – zapytał wprost, biorąc od dziewczyny owoc.
Nita spojrzała zaskoczona w oczy Paradnight'a, akurat od niego nie spodziewała się tego pytania.
- To dość oczywiste – ugryzła kawałek jabłka czując jego słodki smak w ustach. – powiedzieliście, że w Glardio są surowce których nie ma nigdzie indziej na świecie.
- I co w związku z tym? – spytał Leorio unosząc przy tym brew do góry.
Nita westchnęła z rezygnacji, jednak Leorio nie jest tak kumaty jak sądziła.
- To znaczy, że będą tam składniki potrzebne do zrobienia najtrudniejszych mikstur na świecie, – wyjaśniła wyrzucając za plecy ogryzek z jabłka. – receptury niektórych mikstur były spisywane kilkadziesiąt lat temu, więc znalezienie obecnie w tych czasach niektórych składników często graniczy z cudem.
Leorio tylko skinął głową na wyjaśnienie dziewczyny.
***
Kiedy reszta się obudziła i zjadła prowizoryczne śniadanie, wszyscy wsiedli na swoje wielbłądy i ruszyli w dalszą podróż. Jechali w takim samym ustawieniu, Kurapika i Nita w przodzie, Killua z Gonem po środku a Leorio zamykał całą grupę. Nita była z siebie dumna ponieważ udało jej się usiąść z przodu, dzięki czemu mogła trzymać wodzę i oglądać pustynny krajobraz przed sobą. Kurapice to nie przeszkadzało, poza tym nie widziała mu się kłótnia z dziewczyną o taką błahostkę. Większość trasy minęła spokojnie, czasami tylko było słychać z tyłu śmiechy Killuy i Gona.
CZYTASZ
Jak Łańcuch Spotkał Karabin |Kurapika Kurta| ZAWIESZONE
Fanfiction- Nita? - Kurapika przerwał panującą ciszę. - Co jest? - Gdybyś mogła to cofnęłabyś czas ? - zapytał ją blondyn przyglądając się gwiazdom. Szatynka spojrzała na chłopaka po czym pokręciła głową lekko uśmiechnęła. - Nie cofnęłabym czasu - stwierdził...