1. Pewne granice

392 14 1
                                    

Dla Artemisa 

Byłeś moją pierwszą i ostatnią miłością. Byłeś jedyną osobą dla której żyłam. Jeżeli to czytasz to prawdopodobnie już mnie nie ma. Nie martw się jednak zawsze będę patrzeć na ciebie z góry i zawsze będę obok. Sam wiesz, że kochałam cię od zawsze mimo, że nie często ci to mówiłam. Wiesz też, że nie mogłam cię kochać. Życie bez ciebie nie miało sensu. Nie ważne jak bardzo chciałabym pokochać kogoś innego to nie mogłam. Kochałam tylko ciebie. Miłość do twojej osoby jednak przynosiła mi więcej łez i cierpienia niż szczęścia. Nasza miłość była zakazana i oboje o tym doskonale wiedzieliśmy. Wiedziałeś, że będę szczęśliwa tylko jeżeli odejdę dlatego proszę żebyś nie obwiniał się o to co się stało i żył dalej beze mnie. Obiecaj mi, że nie uronisz po moim odejściu ani jednej łzy Artemisie. Jedyne czego chcę to żebyś był szczęśliwy i dużo się uśmiechał. Twój uśmiech był moim ulubionym widokiem. Dlatego uśmiechaj się tak często jak tylko możesz. Możesz być pewny, że kiedy ty się uśmiechasz to ja w tym momencie robię to samo. 

Kocham cię,

Twoja Aila 

***

Minęły trzy tygodnie od śmierci pani Delaney. Przez te trzy tygodnie nie było dnia, w którym Artemis by nie płakał. Mój przyjaciel cierpiał, a ja nie wiedziałam jak mu pomóc. Czułam się bezradna. 

Artemis był bardzo blisko ze swoją matką, a ona w przeciwieństwie do jego ojca potrafiła okazać synowi miłość i zrozumienie.

Rodzina moja i rodzina Artemisa znały się od zawsze, przyjaźnili się, robili razem interesy i prowadzili razem firmy. W San Diego mieszkaliśmy od zawsze i o dziwo naprawdę lubiłam to miejsce.

- Ailani ojciec kazał ci przekazać, że dzisiaj o dziewiętnastej wychodzimy na kolacje do Santiago. Chce przedstawić nam swoją nową partnerkę. 

Uniosłam wzrok znad pianina patrząc na matkę, która weszła do mojego pokoju i podeszła od razu do okna odsłaniając zasłony i wpuszczając do pomieszczenia słońce. 

- Trzy tygodnie temu zmarła mu żona, a on ma już inną? - spytałam, chociaż jakoś bardzo mnie to nie zdziwiło. 

Santiago Edwane, ojciec Artemisa był najgorszym człowiekiem jakiego znałam. Za każdym razem gdy go widziałam przed oczami miałam małego Artemisa, który uciekał do nas do domu po tym jak ojciec podnosił na niego rękę i krzyczał. 

- Musi mieć z kim chodzić na wszystkie bale. Nie spóźnij się, nie będziemy na ciebie czekać. 

- Przecież mieszkają na przeciwko nas, więc sama moge iść i nie musicie czekać. - odpowiedziałam zerkając na klawisze pianina kiedy tylko na odchodne od matki usłyszałam słowa:

- Trochę szacunku dla doroslych Ailani. 

Westchnęłam widząc jak kobieta zamykała drzwi po czym zaczęłam grać melodie jednej z moich nowo napisanych piosenek. 

When I'm not here anymore, everyone will be better off.

***

- Artemisie zejdź na dół, goście przyszli! - krzyknął Santiago, a ja bez słowa usiadłam przy stole na miejscu w którym siedziałam od malego, a cala reszta poszła w moje ślady zajmując swoje miejsca. 

- Dzień dobry, cześć Aila. 

Nagle kolo mnie pojawił się chłopak przez którego nie mogłam spać po nocach. 

Only silence remainedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz