Rozdział 4

7 0 1
                                    

Dupa. To pierwsze o czym pomyślałam. Było ciemno jak w dupie. Oczy miałam sklejone i nie mogłam ich otworzyć. Nie mogłam się ruszyć!
Trzask.
Co to było. Boże.
Kroki.
- Ty pamiętasz Lily
Co?
- Co? To co mi zrobiłaś!
Ja to powiedziałam na głos?
- Zostawiłaś mnie.
Trzask.Trzask.Trzask
Nagle poczułam że znów mogę ruszać nogami i głową.
Trzask. Trzask
Ręce też były już sprawne. Zaczęłam się mierzgać po materacu.
Gdzie ja do jasnej anieli jestem?
Coś ciepłego spłynęło na moje oczy i mogłam je otworzyć ale gdy to zrobiłam pokój był pusty. Tylko okno było otwarte. Wyszedł?
Znajdowałam się w małym pokoju szpitalnym. Moje ręce. Były całe w bandażach. Spojrzałam na łóżko były tam odpięte pasy i plama. Czerwona. Krew. Odruchowo wyciągnęłam rękę i z trudem dotknęłam twarzy.
Cholera!
Ten ktoś wylał mi na twarz krew! Psychopata.
Ktoś wszedł do sali odwróciłam się i spotkałam z przerażonym wzrokiem pielęgniarki.
- Santa Maria! Dziecko!
"Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno."
- Spokojnie. To nie moja krew.
To jego- dokończyłam w myślach.

~~~

Po miesiącu katorgi w szpitalu wypuszczono mnie do domu. Okazało się że mam oparzenia 1. stopnia. Moi rodzice zamiast się zamartwiać rzeczami typu "O matulu moja córka biedactwo" albo " Co ci strzeliło do głowy kochanie?" myśleli tylko o tym ile mszy przegapie! Nawet odwiedził mnie ksiądz i byłby to dla mnie zaszczyt gdyby nie to że mam kurwa całe ręce spalone! Rany już trochę się zagoiły lecz nadal bolały niemiłosiernie.

~~~

Minął rok od podpalenia moje ręce pokrywają się bliznami. Nie wstydzę się tego. Idę w tank topie przez miasto ludzie się na mnie gapią ale mam to w dupie.
- Lily..! - szepnął ktoś
Ja? Nie jestem Lily.
- Tutaj..!
To on. To ten sam głos. To ten chłopak ze szpitala. Odwróciłam się za siebie. Nic. Uliczka. Szybko obejrzałam się dookoła i wbiegłam w nią. Było już ciemno i zimno. Przeszły przeze mnie dreszcze. Ktoś chwycił mnie za rękę!
- Boż..mhmnm
Zakrył mi usta dłonią i przyciągnął do ściany unieruchomiajac moje ciało. Próbowałam się szamotać co tylko pogorszyło sytuację bo chłopak a raczej mężczyzna mocniej przycisnął mnie do budynku ograniczając też mój oddech. Pomocy!
- Ciii..- burkął sięgając do kieszeni spojrzał na mnie i wyciągnął.. Cholera jasna nóż!
Nie. Nie. Nie! On chce nie zabić. Chcę mnie zabić. Chcę mnie zabić. Boże. Już po chwili poczułam jak gorące łzy spływają mi po policzkach.
Nieznajomy przybliżał nóż coraz bliżej mnie aż w końcu dotknął mojej krtani. Zabij już mnie. Już.
- Masz mi pomóc.
Co? Ja? Nie chciałeś czasem mnie zabić?
- Jest taka jedna. Zabij ją. Zamorduj. - Mówił z podnieceniem jakby to było normalne z trudem zaprzeczyłam przekręcając głowę w prawo. - To nie było pytanie. - Powiedział władczo. Pępek świata
Mężczyzna przesunął ostrze po mojej żuchwie zatrzymując się na ustach. Już po chwili poczułam ukłucie i pierwsze krople krwi na ustach. Chłopak podniósł nóż też do swoich ust i oblizał narzędzie. Fu.
- Ma na imię Madeleine. Maddy Almet. Wyśle ci jej namiary. - Posłał mi szyderczy uśmiech psychopaty- Masz siedem dni- Wysyczał gdy moje łzy spłynęły na jego dłoń - A później? Później może i ty?- Załkałam - hmmm.. A może i Mitchelle Valentinie? - Pomyślał i zniknął w ciemnościach. Nogi się pode mną ugięły i osunęłam się na ulicę.
Jedno było jasne. Jeśli nie zabiję Madeleine on zrobi to że mną..

"Evil girl" with a knifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz