Ilya wyjrzała zza okno. Przez kamienistą, górską drogę pojazd trząsł się niemiłosiernie. W powóz przemierzający dolinę zaprzęgnięto osiem potężnych, górskich kazuarów z krwistoczerwonymi szyjami. Po chwili wróciła do siedzącej pozycji i zauważyła naganny wzrok Fatmy, służącej.
– Nic nie zrobiłam, wyjrzałam tylko – powiedziała z ekscytacją, poprawiając hijab. – Amira nie powinna być tak rozentuzjazmowana – ofuknęła ją. – Perigan to miasto pogan.
– Wcale się tu nie urodziłaś – zarzuciła jej butnie.
– Żyłam tam pięć lat – przypomniała. – I nie bez powodu mój ojciec zdecydował się wrócić do Argeru. Skrzydlaci ludzie nie powinni zaistnieć – dodała.
– Bóg ich podarował ludziom, by Perigan mógł zatętnić życiem, czemu mieliby nie istnieć?
– Bóg! Prędzej jakiś ifryt, bawiący się w boga, niech amira nie opowiada bzdur. Księżniczka pokręciła głową, ale zamilkła. Starszej kobiecie nie dało się wyjaśnić, że – przynajmniej zdaniem Ilyi – Bóg mógł ukazywać się różnym ludziom na różne sposoby. Nie chcąc gapić się na służącą, wyjrzała jeszcze raz za okno, sprawdzając, czy powóz jej brata nie oddalił się zbyt daleko. Raszid Ben Zajida łaskawie zgodził się, aby zabrać stojącą na progu dorosłości siostrę do Periganu, by młoda księżniczka obyła się w świecie, za co była mu dozgonnie wdzięczna. A miasto, w którym poza zwykłymi ludźmi mieszkali również skrzydlaci, zdawało się utkane ze snów.
Powóz zaczął wyhamowywać. Kobiety czekały w ciszy. W trakcie podróży, zwłaszcza na tak trudnym szlaku, przystanki nie były niczym dziwnym. W końcu drzwi zostały otwarte przez samego Raszida, a tuż za nim stał dowódca straży całej wyprawy.
– Ichata – zwrócił się do siostry – nie pojedziemy dalej. Topniejące śniegi sprowadziły lawinę. Perigan wysłał już po nas riksze. Bagaże i większość służby zostanie przetransportowana na kazuarach.
– Riksze! – Oczy dziewczyny zabłyszczały. Brat, choć wyraźnie zmęczony i chyba nieco zaniepokojony, mimo wszystko zachichotał, ignorując krytyczne spojrzenie Fatmy. Zwrócił się jednak i ku niej:
– Wybacz. – Skinął głową. – Twoja dalsza podróż nie będzie tak wygodna. – Nie mam czego wybaczać. – odpowiedziała, również chyląc się posłusznie. – Kazuar jest mi milszy niż riksze skrzydlatych.
– A więc postanowione.
Raszid miał właśnie zamykać drzwi powozu, gdy Ilya postanowiła wyjść. – Muszę to zobaczyć – stwierdziła, stając na kamienistej ziemi i biorąc głęboki oddech. Jak pięknie pachniał ten wiosenny las! Uniosła szatę i ruszyła naprzód całej kolumny. Jak to dobrze Raszid miał zbyt miękkie serce, aby zakazać jej czegokolwiek!
Tuż za nią z powozu wyszła Fatma. Przeklinała po perigeńsku, pewnie obrażając podopieczną, ale Ilya, choć znała język, nie rozumiała tych słów. Nikt nie chciał jej ich nauczyć. Co nie przeszkadzało jej ich powtarzać.
CZYTASZ
W locie
FantasyUkryte wśród gór miasto skrywa tajemnicę skrzydlatych ludzi. Młoda księżniczka marzy o tym, aby ich zobaczyć. Nie spodziewa się jednak takiego przywitania.