3. Ratunek

3 1 0
                                    


Z dwóch stron otaczały ich skaliste góry. Poniżej majaczył zaś trakt, częściowo zasypany, oraz wąskie pasmo iglastego lasu. Perigan nie był jeszcze widoczny. Najwyraźniej lecieli zbyt nisko, a sama dolina była zbyt kręta.

Druga riksza mknęła szybciej, ale Ilyi to nie przeszkadzało. Chciała rozkoszować się całym tym lotem, widokami, towarzystwem skrzydlatych, powiewem wiatru na skórze i... Pisnęła. Nawet nie zauważyła, kiedy znaleźli się przy rozdrożu. Jej skrzydlaci gwałtownie skręcili w lewo, w wąski kanion gęsto porośnięty lasem. Kątem oka zauważyła zdziwioną minę strażnika, który natychmiast krzyknął w swoim języku do zaprzężonych w latający powóz:

– Co się dzieje?! – Do tej pory leciał tuż za rikszą, ale teraz zrównał się z pozostałymi skrzydlatymi.

Coś mu odpowiedzieli, jednak Ilya nie usłyszała co. Strażnik zaczął gwałtownie gestykulować, jednak rikszarze nic sobie z tego nie robili. Wtem padł na nią cień, a gdy podniosła wzrok, zobaczyła nad sobą potężne skrzydła i delikatną, kobiecą twarz z różowym kamieniem na czole, która spadała prosto na nią, wyciągając w jej stronę ręce, tak jakby chciała coś chwycić. Krzyknęła po raz kolejny, pnie mając żadnej drogi ucieczki. Już niemal czuła ciepło skóry zbliżającej się skrzydlatej, tak była blisko... Ilya krzyknęła głośniej. I wówczas na raz zdarzyło się kilka rzeczy.

Strażnik spojrzał w jej stronę, chwytając się fragmentu rikszy.

Jakiś cień przyfrunął od boku, zderzając się ze spadającą na Ilyę sylwetką, zbijając ją z toru.

Riksiarze zaś, wybici z rytmu przez strażnika, zboczyli z kursu, znajdując się niebezpieczne blisko wyrastającej niemal pionowo skały. Pojazd zahaczył o górską ścianę pokrytą paprociami. Pojazd trząsł niebezpiecznie i księżniczka poczuła, że robi jej się niedobrze.

– Lądujcie do jasnej! – usłyszała krzyk młodego strażnika, jednak niemal w tej samej chwili obok, Ilya kompletnie nie wiedziała skąd, pojawił się jeszcze jeden skrzydlaty. – Bierzemy ją, już! Odepnij ją! – usłyszała krzyk.

– Amitai! – Strażnik wykrzyknął, nurkując pod rikszą. Ilya krzyknęła, gdy poczuła, jak więzy puszczają, sprawiając, że natychmiast straciła równowagę. Nim jednak zdążyła upaść, poczuła, jak ręce chwytają ją pod pachami.

– Szybko! Cholera, sam jej nie uniosę!

Ilya nawet nie wiedziała, kiedy to się stało: najpierw miała wrażenie, że zaraz spadnie, a już chwilę później dwóch skrzydlatych chwyciło ją pokracznie, aby następnie odstawić bezpiecznie na skalną półkę. W tym czasie powożący rikszą odpięli się. Pojazd spadł z hukiem na ziemię, a skrzydlaci wkrótce zniknęli za skałami.

Księżniczka jednak nie zwracała już na to uwagi. Kręciło jej się w głowie, nogi trzęsły, a żołądek podchodził do gardła. Miała poczucie, że cały czas spada i jej kotwicą był tylko jeden z perigańczyków, trzymający ją mocno za ramię.

– Zamknie oczy. To szybciej się uspokoi – usłyszała słowa w swoim języku. – Oddycha głęboko.

Posłuchała. Wdech, wydech, wdech, wydech... Spokój powoli nadchodził. Jeszcze jeden wdech... Powoli otworzyła oczy.

– Nie patrzy w dół – przypomniał jej strażnik. Zobaczyła dwie pary oczu wpatrzone bezpośrednio w nią. Obok tego, który pilnował jej rikszy, stał drugi, wyższy, starszy i

ciemnorudy, o jasnych oczach. Byli ubrani podobnie, choć ten nowy miał luźno puszczone warkocze.

– Żyje?

W locieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz